jadę na Lofoty

Lofoty zawsze wydawały mi się nieosiągalne więc odkładałam je na nieokreślone później. Teraz, kiedy bilety lotnicze staniały i cena nie jest już tak zaporowa, pozostała trudność samych gór -nie wiem jaka. Jak dotąd chyba nikt nie przeszedł wysp zimą. W necie są tylko opisy krótkich wypadów i pięknie przygotowana relacja z lata.

Dla nas, dla mnie i dla Jose Lofoty zimą będą podsumowaniem pewnych etapów. Wysokie góry- jak nasze zimowe Pireneje i Arktyka, którą znamy z bardziej płaskich miejsc. Nie tak surowa jak ta, której doświadczaliśmy, a raczej, która nas doświadczała na Finnmarksvidzie. Nie tak mroźna jak północ Finlandii, ale pewnie kapryśna i zmienna jak sztormy pędzające nas pod Nordkapp czy pod Nordkinn. Nie bardzo wiemy jak się na to spakować. Nie weźmiemy ani pulek, ani nart. Na Lofotach jest na to zbyt stromo, zbyt dużo nieosłoniętych skał i przeszkód, które trzeba pokonać inaczej- mostów, tuneli, nawet promów. Rakiety, raki, nie wiemy czy brać też czekany. W tej chwili wszystko porasta lód. Śniegu jest mało, miejscami nie ma go wcale. Jeśli spadnie od razu dużo (a na Lofotach spada czasem kilkadziesiąt centymetrów co noc), wyższe przełęcze i wszystkie trawersy stoków staną się nieprzechodnie przez lawiny. Podobnie trasy wzdłuż gór -w zeszłym roku widzieliśmy lawiny na szosie. To wszystko ogranicza wybór dróg i ilość bezpiecznych biwakowych miejsc. Dzień będzie jeszcze bardzo krótki. Pod koniec lutego trafiają się huragany. Czyli może być tak, że niewiele zdziałamy. Jesteśmy na to przygotowani, psychicznie -bo organizacyjnie nie mamy planu B. Przeniesienie się w inne miejsca odpada ze względu na sprzęt-żeby odejść od morza trzeba by mieć pulki i narty, pewnie też więcej ciepłych rzeczy. Na Lofotach nie jest nigdy bardzo zimno, a nadmiarowego bagażu w wysokich górach nie poniesiemy. Postaramy się wziąć jak najmniej.

Plusem tej niewielkiej odległości od cywilizacji jest dostęp do sklepów i ewentualnych noclegów we wsiach. Nie będą tanie, ale trudno, odżałujemy.

Zdjęcia to północne wybrzeża Norwegii, które już zdążyliśmy zobaczyć. Lofoty są podobno jeszcze ciekawsze. Idąc (tam, gdzie nam się zechce -jak zwykle) na pewno trafimy w piękne miejsca, oby tylko pogoda pozwoliła je sfotografować.

Prawdopodobnie wielu z Was było już na Lofotach, jeśli wiecie coś, co by nam się mogło przydać piszcie.

Share

7 komentarzy do “jadę na Lofoty”

    1. Koniecznie :) od deszczu zdecydowanie wolimy śnieg (nie za dużo, bo polecą lawiny), najlepiej jakby świeciło słońce. Wiatr wystarczy nam umiarkowany (obejdziemy się też bez wiatru), zorza się przyda… Piszę precyzyjnie, bo zwykle jak trzymacie kciuki to generujecie taką moc sprawczą, że dzieją się przedziwne rzeczy :)

  1. Intrygujący wpis. Często wyjeżdżam z bratem w góry ale tylko te nasze najbliższe. Chciałbym się wybrać na taką wyprawę.. jestem ciekaw czy bym podołał z wcześniejszymi przygotowaniami. Wpis rewelka ;) Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »