…zastanawiałam się nad tym długo, bardzo długo…
I już wiem. Chyba.
Każde góry są dobre na grudzień. Góry z zasady są dobre. Na wszystko… tylko nie wiem, czy ja jestem wystarczająco dobra… Grudniowe góry pewnie łatwe nie są :)
W każdym razie okaże się wkrótce. Jadę w Pireneje w czwartek z samego rana. Obejrzałam prognozy pogody (były złe, ale się jakby poprawia), przeczytałam swój wpis o lawinach z zeszłego roku… Na wszelki wypadek, gdybym o czymś zapomniała. Blog to dla mnie też rodzaj notatnika.
Pisałam, żeby nie chodzić samemu… hmm… to mi się tym razem udało tylko częściowo. Przez większą część będę sama. Kolega (Francuz) tłumacząc chyba jakiś francuski idiom, powiedział mi: „idź gdzieś nisko: lepszy żywy pies niż martwy lew” :)
Brzmi fajnie, ale wcale nie wiem czy niżej jest lepiej. W Pirenejach, w niskich partiach jest dziko. Mało ludzi, mało znakowanych szlaków. Większość osób zdobywa szczyty… więc sama nie wiem co bezpieczniejsze, trudniejsze miejsca gdzie chociaż co jakiś czas ktoś jest, czy takie, gdzie jest pozornie łatwo, ale pewnie nikt tam do wiosny nie przyjdzie?
Troszkę ludzi na pewno będzie. Hiszpanie mają teraz długi weekend. Może nawet okaże się, że w grudniu w górach czasem bywa tłok?
PS: jadę w rejon Parku Narodowego Aiguestortes i Estany de Saint Maurici. Mam nadzieję, że tam, daleko od francuskiej granicy będzie troszkę mniej chmur i że ominie mnie deszcz. Granica jest barierą klimatyczną, a w Hiszpanii zwykle jest lepiej. Inny powód, dla którego wybrałam to miejsce, to mnóstwo schronisk, które mają zimowe sale. W wielu z nich bywałam późną jesienią. Pamiętam zostawiony na zimę gaz, kozę w której dawało się palić drewnem, podwójne drzwi :) To znane miejsce i pewnie nie będę tam sama, to chyba lepiej…