Od dawna czaję się, żeby o tym napisać, tylko że temat śliski… a do tego z gatunku, którego lepiej nie ruszać.
Pierwszym pytaniem, które nasunęło mi się w Pirenejach, wiele lat temu, było dlaczego tu jest tak czysto? Nie tylko nigdzie nie było śmieci, ale nie było też powszechnych w wielu polskich lasach kup i papierzaków. Tak jakby oprócz mnie w tych górach nie było żadnych ludzi! Taki był też mój pierwszy wniosek. Jest czysto, bo te góry są puste.
Dość szybko odkryłam jednak, że dotyczy to również miejsc, gdzie ludzi jest bardzo dużo na przykład popularnych miejsc biwakowych. Nie widziałam za to ani zakazów biwakowania ani koszy na śmieci czy eleganckich plastikowych toalet jakie można spotkać w Tatrach czy np. w Alpach w Słowenii. Czasem trafiały się gdzieś tabliczki proszące o zabranie swoich śmieci na dół. Zwykle przy schroniskach.
Skąd więc taka czystość? Jak się to robi?
Przewodniki po Pirenejach radzą, żeby użyty papier toaletowy dyskretnie podpalić, a resztę, która rozkłada się szybciej, przykryć kamieniami lub ziemią. Najtrudniej jest to wykonać zimą. Wtedy pozostaje zabranie papieru ze sobą, i nadzieja że lekko przysypana śniegiem kupa rozłoży się i rozpłynie podczas roztopów. O nie pozostawianie na ziemi papieru toaletowego proszą też tabliczki umieszczane czasem przez farmerów. Krowy pasą się w Pirenejach wszędzie. Widziałam kiedyś informację z napisem: „Krowa zje wszystko co znajdzie, nie zostawiajcie śmieci, papierów toaletowych i woreczków foliowych, mogą zwierzętom bardzo zaszkodzić.” Dalszy ciąg tekstu upraszał, żeby nie karmić krów kanapkami, ciastkami… itp.
To jasny i zrozumiały komunikat. Być może dlatego- skuteczny.
W Pirenejach nie pozostawianie po sobie żadnego śladu jest regułą. Dotyczy to nie tylko śmieci i kup, ale również schronów i miejsc pod namiot. Wychodząc ze schronu czy cabany należy nie tylko zabezpieczyć solidnie okna i drzwi, ale też posprzątać. Nie zawsze po sobie, czasem po kimś, kto o tym zapomniał. Dobry zwyczaj nakazuje też uzupełnić zużyte drewno. Po rozbitym na hali namiocie nie powinien zostać nawet ślad. Zwykle nie zostaje, może poza kilkoma ułożonymi w murek kamieniami- osłoną przed wiatrem. Jest też trochę płaskich, wysprzątanych z ostrych kamieni miejsc. Zresztą, takie miejsca trafiają się wyłącznie w terenie nienadającym się na namiot , a przydatnym jako biwak, np. na HRP. Nie ma ich dużo i nie przeszkadzają.
Ludzie z reguły znoszą swoje śmieci na dół. Nad upowszechnieniem tego zwyczaju pracują również schroniska. Z wielu z nich śmieci znosi się na ośle lub nawet na plecach. Nie ma tam ogólnodostępnych koszy na śmieci.
Nikt nie próbuje zakopywać śmieci (jak np. kilkadziesiąt lat temu w Alpach- zainteresowani mogą zajrzeć w dziury otaczające alpejskie biwaki i schrony- znajdą mnóstwo zabytkowych butelek i puszek). Okolice pirenejskich schronów są czyste.
W Pirenejach nie wolno rozpalać ognisk i ten jeden jedyny zakaz jest powszechnie respektowany. To suche góry. Amatorzy ognisk mają do dyspozycji setki pasterskich domków i schronów z dużymi kominkami. Czasem trafiam w kominku na resztki niedopalonych śmieci, ale na szczęście bardzo rzadko. Warto natomiast zostawić w schronie niepotrzebne papiery- przydadzą się komuś na rozpałkę.
W tej idylli są oczywiście rysy. Co jakiś czas, zwykle w miejscach łatwo dostępnych z samochodu, jakiś gamoń zostawi papierzaka czy coś tam wyrzuci. Śmieci, które nie są bardzo obrzydliwe zabieram i znoszę na dół. Czasem zdarza mi się nieść je przez kilka dni. Na cudzy papierzak też czasem rzucę kamień. Po co ma straszyć ludzi przez dłuższy czas. Zdarzają się sporadycznie, ale wywołują bardzo nieprzyjemne uczucia. Najbardziej denerwujące i to mi bardzo trudno wybaczyć są porozrzucane po górach podpaski i plastikowe wilgotne chusteczki, które nie ulegają biodegradacji. Kochani (kochane) przynieśliście to znieście na dół! Wystarczy szczelny foliowy worek.
Nie jestem aniołem i kiedy na to patrzę przychodzi mi na myśl historia, którą słyszałam w górach już więcej niż raz. Wielu ludzi błogosławi tych co stawiają kopczyki ułatwiając innym znajdowanie drogi. To dowód górskiej solidarności. Magiczne porozumienie…. ciekawe co ci sami ludzie myślą widząc obrzydliwy śmieć? Bo jeśli też nie są aniołami… raczej nie życzą śmieciarzowi niczego dobrego!
Pozostaje jeszcze pytanie skąd w Pirenejach przewaga tych dobrych nad złymi?
Cóż tu też nic nie robi się samo. Kumpel który sam nie ma dzieci, a nawet za nimi nie przepada, opowiadał mi, że jego klub co roku organizuje kilka wyjść w góry dla dzieci i ich rodziców. Klubowicze poświęcają swój czas i uczą innych jak się zachować. Robią to społecznie. Wydalanie jest normalną rzeczą. Podobnie jak odpadki pozostałe po jedzeniu. Normalne jest też utylizowanie ich tak, żeby nie zaszkodziły ani innym, ani górom. Tylko, że trzeba tego ludzi uczyć.
PS: taką wiedzę rozpowszechniają w Polsce liczne kluby. Na spływach kajakowych czy na żaglach powszechne są łopatki (saperki, ale mogą być mniejsze). Niestety w skalistych górach ten sprzęt się nie sprawdza i pozostaje wyszukanie gotowego toaletowego dołka i przygotowanie stosownych kamieni.
.. kiedyś miałam nawet teorię, że to właśnie w ten sposób ludzkość odkryła system znakowania dróg kopczykami :)
To ja się odniosę do tych denerwujących podpasek, bo może dla kogoś będzie to pomoc w podróży. Istnieją „kubeczki menstruacyjne” wielokrotnego użytku. Wystarczy trochę wody by je oczyścić i zaaplikować ponownie. Warunek korzystania – brak przerażenia widokiem własnej krwi ;)
obawiam się, że indywidua wyrzucające podpaski raczej się tym nie zainteresują. Ale mogłyby chociaż podnieść i spalić. Wkładane pod kamień prędzej czy później wyłażą na wierzch.
mam co raz większe uznanie dla Twego ,bloga, i Ciebie
taką osobę miło spotkać na szlaku
pozdrawiam Maciej
To dziwne ale czasem kogoś z Was spotykam, świat jest mały, także może kiedyś :)
Dzięki