Na Wielkanoc często byłam poza domem, pamiętam zamarzające jajka w namiocie na Finnmarksvidda, makrelę w pomidorach znalezioną w chatce w Stabbursdalen, wiatkę i ognisko na śniegu w Tarnaby, i dawne dzieje kiedy w schroniskach w Roztoce czy na Kondratowej w wielkanocny poniedziałek lały się całe wiadra wody, a na Chochołowskiej kwitły krokusy.
To inna Wielkanoc, ale świat nadal jest piękny, nawet ten bliski, niedoskonały, ograniczony. Życzę Wam radości z małych rzeczy, albo więcej, radości bez rzeczy, czystej, nieograniczonej i bez powodu. I dużo zdrowia. Wesołych Świąt!
Na zdjęciu wierzbowe bazie w chaszczach za moim domem, o świcie.