Najprościej jest spać w schroniskach. Niemal niczego nie trzeba wtedy nieść, wystarczy poszewka na kołdrę do której można wejść jak do śpiwora i powłoczka na poduszkę. Jedzenie można wykupić, zwykle jest dobre… niby super, ale trochę tak jakby wcale nie wyszło się z domu. Schroniska od lat tracą wysokogórski charakter. Wraz z kafelkami w łazienkach trafia do nich coraz więcej „niezbyt górskich ludzi „. Wczasy jak każde inne, tylko do pensjonatu troszkę pod górę. Nic złego, chociaż przeraża mnie fakt, że wraz ze wzrostem zainteresowania taką formą turystyki w dzikich dotychczas miejscach przybywa komercyjnych, dużych schronisk, w zasadzie restauracji, w których ktoś taki jak ja, wprawdzie budzi duże zainteresowanie, ale niestety czuje się trochę jak biały niedźwiedź na Krupówkach.
Cena noclegu w schronisku waha się od 20 do 10 Euro. Zwykle około 15. To zależy od miejsca i standardu. Najdroższe są schroniska prywatne położone stosunkowo nisko. W Dolomitach znalazłam nawet takie, które miały dwuosobowe pokoje z prysznicami. Kosztowały ok 25 Euro. Najtańsze są stare schroniska w Pirenejach, które poza miejscem na pryczy nie oferują dosłownie niczego. Zdarzyło mi się nocować w nich za 4 Euro (to schronisko już zlikwidowano). Schroniska należące do klubów udzielają wzajemnie 50% zniżki wszystkim swoim członkom. Cena noclegów jest wtedy znacznie niższa niż w Tatrach. Jest też mnóstwo schronisk bezpłatnych, chociaż ostatnio i w nich pojawiają się skarbonki na pieniądze.
W Alpach najczęściej są to stalowe kapsuły w jaskrawych kolorach, umieszczone w widocznych z daleka miejscach, a na mapach zaznaczone jako biwaki. Zwykle mają po 9 pryczy, choć zdarzają się mniejsze i większe. Nie ma w nich obsługi i jedzenia chyba, że ktoś coś tam zostawił. Zwyczaj nakazuje zostawić coś w zamian.
W Pirenejach są to zwykle stare, kamienne domki pasterskie – cabany. Najmniejsze mają tylko po klika miejsc, zwykle 4, ale bywa ze najwyżej 2. Często nie mają łóżek i śpi się wprost na podłodze. Najwięcej jest ich we wschodniej części gór, zarówno po francuskiej jak i katalońskiej stronie. Najbardziej “obudowanym” bezpłatnym schroniskami miejscem na świecie, jakie znam jest Andora. Na jej terenie są tylko dwa schroniska z obsługą (Comapendrosa i Juclar) i aż 24 schroniska bezpłatne. Są różnej wielkości, ale podobnie wyposażone. Mają łóżka bez materacy, kominki i stoły. W sąsiedztwie zawsze jest źródło (niekoniecznie blisko budynku) zwykle są zaopatrzone w drewno, siekiery i łopaty do odgarniania śniegu. Kilka ma baterie słoneczne i toalety z kompostownikiem, a niektóre wyposażono nawet w kosze na śmieci.
Zdarzają się też prywatne bacówki, których nikt nie zamyka na klucz, po to, żeby ktoś w potrzebie mógł w nich przenocować. W Alpach niestety, coraz rzadziej. We Francji znam tylko klika takich miejsc, we Włoszech jest ich trochę więcej. W znacznie dzikszych Pirenejach rzadkością są drzwi zamknięte. Zdarza mi się w takich domkach sypiać. Zawsze jestem wdzięczna właścicielom, którzy nierzadko zostawiają tam swoje rzeczy nie bojąc się, że coś im zginie. To piękna strona Gór- Góry wybierają ludzi.
Alternatywą dla odludków jest własny namiot. Lubię wędrować z namiotem. W wielu krajach (np w górach we Francji ) niemal wszędzie wolno go rozbić noc. W Pirenejach od 19 do 9 rano. Jest to zakazane w niektórych parkach narodowych, np. w okolicach GR20 na Korsyce czy w Parku Ordesa, ale tu wyłącznie poniżej 2500m, wyżej można. Można też koło każdego schroniska. W niektórych krajach przepisy jasno nie określają zasad biwakowania. Generalnie jest to tolerowane wysoko i z dala od cywilizacji. W przypadku kiedy teren ma właściciela (albo jest obok schroniska) wystarczy zapytać o zgodę (Włochy, Szwajcaria). Zwykle nie wolno rozbijać się blisko miejscowości i dróg, ale to akurat rzadko przychodzi mi do głowy. Zdecydowanie wolę spać wysoko w górach.
Nic nie może się równać przyjemności zatrzymania się na noc się w dowolnym, dzikim miejscu, wędrowania aż do zmierzchu, samotnego podziwiania zachodów i wschodów słońca, ciszy i spokoju, którego nie zakłóca żaden chrapiący sąsiad czy czyjeś śmierdzące skarpetki. Jedyną wadą jest to, że namiot trochę waży, ale o tym później.
To wszystko dotyczy lata, poza sezonem, większość schronisk z obsługą jest zamknięta, piszę o tym w tekście Schroniska Zimą. O tym jak się przyzwoicie zachować napisałam w tekście Jak to się robi w Pirenejach?
Ciekawy wpis, zgadzam się, że dziś schroniska górskie są prawie jak hotele! Świetnie wyposażone, z ciepłą wodą (dzięki technologii paneli słonecznych ;-) i podanym pod nos obiadem. Mieszkam we włoskich Alpach i widzę jak zmienia się turystyka górska, to co kiedyś było zarezerwowane dla nielicznych, dziś jest dla wszystkich. Często wyciągi górskie podjeżdzają pod samo schronisko i widuje się turystki w kozaczkach lub klapkach, które na leżaku się opalają. Cóż, zmienia się turystyka górska. Pozostaje zaszyć się na szlaku i nocować w bacówce co zawsze polecam tym, którzy chcą napawdę poczuć góry :-). Pozdrawiam.
Dzięki, pisałam to już dawno temu, od tego czasu szukam coraz bardziej bezludnych miejsc, czasem wystarczy inna pora roku i jest spokój. Najbliżej Ciebie byłam kiedyś obchodząc w kółko Monte Rosa. Nie widziałam otwartych bacówek (ale i nie szukałam to było przed sezonem i w schroniskach były tylko puściutkie sale zimowe), pamiętam też jeden biwak. Fajnie mieszkać tak blisko gór.
Jeszcze nie próbowałam szukać noclegu w ten sposób, choć wybierając miejsce do spania w górach stronię od obleganych przez turystów ośrodków, takich jak Zakopane. Ostatnio wybrałam się do Krynicy-Zdrój, a w drodze powrotnej postanowiłam przedłużyć pobyt o jeszcze jeden nocleg i zwiedziłam Biecz – polecam serdecznie miłośnikom historii i pięknych widoków bez natłoku ludzi.
cóż cena jak w Skandynawii + dodatkowe opłaty za grila pod daszkiem. I reklama. To trochę inny świat niż ten, który opisuję. Cieszę się, że mam ten swój.