Co jakiś czas nachodzi mnie nieodparta potrzeba krytycznego przyjrzenia się słowom. Drażnią zwłaszcza te wyrosłe z marketingowych haseł, niepostrzeżenie wkręcające się do naszego języka na stałe.
Takim terminem jest „bielizna termoaktywna”. Przegapiłam moment, w którym te słowa na dobre zadomowiły się w polszczyźnie. Walczyliśmy z hasłem „bielizna oddychająca” (oddychanie jest funkcją żywych organizmów), czy „bielizna antypotna” (bielizna nie ogranicza pocenia się, to naturalny i potrzebny sposób regulacji temperatury ciała) . „Bielizna termoaktywna” jakoś się przemknęła, chociaż i to hasło jest dalekie od doskonałości. Taki termin nie istnieje w innych językach. W angielskim specjalistyczną bieliznę do uprawiania aktywnych sportów i turystyki nazywano od początku first layer (base layer) albo performance underwear. My też tak nazywaliśmy kwarkowe koszulki i kalesony- High performance underwear. Na polskich pudełkach przyklejamy napis „Profesjonalna bielizna sportowa”. Tymczasem na rynku króluje wiele obiecująca nazwa- bielizna termoaktywna… cóż takie mamy czasy :)
Żeby wyjaśnić skąd się to wzięło, zajrzałam do Wikipedii. …Hmm… byłoby bardzo zabawne… gdyby nie to, że jest co nieco szkodliwe :)
Co my tu mamy: ( cytuję)
„Bielizna termoaktywna odprowadza efektywnie wilgoć z powierzchni skóry dzięki trzem jej cechom:
- ma rozwiniętą powierzchnię zewnętrzną (jest na zewnątrz lekko „włochata”)
- jest elastyczna, dzięki czemu dobrze przywiera do powierzchni skóry
- jest „ażurowa”, dzięki czemu wchłania wilgoć w wolniejszym tempie niż jest ona odparowywana z jej powierzchni.”
Z tych rzeczy tylko druga cecha to prawda. Rzeczywiście dobra bielizna musi być elastyczna, inaczej zamiast drugiej skóry, wspomagającej nas w utrzymaniu komfortu termicznego i odpowiedniej wilgotności przy ciele, będziemy mieli po prostu lepsze lub gorsze ubranko.
Powierzchnia zewnętrzna dzianiny rzeczywiście odgrywa ogromną rolę w procesie suszenia wilgoci powstającej przy dużym wysiłku. Prawdą jest również fakt, że w tym celu ta powierzchnia została odpowiednio rozbudowana… ale nie przez włochatość! Gdyby to wystarczało wszyscy biegalibyśmy w futrach! Zewnętrzne powierzchnie nowoczesnych dzianin są zbudowane z mikrowłókien o odpowiednio spreparowanej powierzchni. Niteczki, często o bardzo wymyślnej strukturze, wciągają wodę i rozprowadzają ją bardzo szeroko. Wewnętrzna strona wydaje się sucha, rozłożona płasko mokra plama wysycha w oczach, a powierzchnia zewnętrzna jest przepięknie gładka.
Trzeci punkt stanowiący jakoby o jakości bielizny- ażurowa struktura -wydaje się dzisiaj bardzo archaiczny. Takie były siatkowe męskie podkoszulki, modne jeszcze w latach sześćdziesiątych. Od tego czasu sytuacja się diametralnie zmieniła. Na szczęście :)
Wracamy do Wikipedii:
„Siłą napędową odparowywania z jej powierzchni wilgoci jest różnica temperatury ciała ludzkiego i otoczenia, skąd wywodzi się jej nazwa.”
Więc tu jest pies pogrzebany! Ktoś przegapił fakt, że tak działa nie bielizna, ale niektóre popularne, wodoodporne membrany- np goretex.
Proces odprowadzania wilgoci przez bieliznę jest zupełnie innego rodzaju i na szczęście, o czym chyba wszyscy wiedzą, działa też w temperaturach zbliżonych i wyższych od ludzkiego ciała. Najczęściej mamy do czynienia z wciąganiem kapilarnym. Włókna o odpowiednim kształcie (kanaliki lub rowki o zmiennym przekroju) ciągną wodę do warstwy zewnętrznej, która potem robi swoje- czyli zajmuje się jak najszybszym suszeniem. Innym niezbyt typowym, ale skutecznym i wymyślonym przez naturę sposobem jest wciąganie do wnętrza bardzo porowatego włókna. Tak działa np. len.
Pominę następny kawałek tekstu. Ze względu na okropny język i ewidentne banialuki nikogo raczej nie przekona. Komentarza wymaga tylko jedna uwaga:
Nie jest prawdą, że wydajnie odprowadza pot wyłącznie bielizna cienka. Przykładem jest tu choćby Powerstretch czy Aquashell – dzianiny bardzo grube. Ważna jest odpowiednia konstrukcja materiału, nie jego grubość. Tak naprawdę grubej dzianinie udaje się zgromadzić więcej potu w sporej odległości od skóry, a bardzo cienka warstewka może się ze zbieraniem wilgoci zwyczajnie „nie wyrobić”
O właściwościach antybakteryjnych i historii powstawania profesjonalnej sportowej bielizny napiszę później( to długa historia). Wikipedii umknęło mnóstwo istotnych i dominujących teraz na rynku rozwiązań( np. powrót włókien naturalnych- wełny czy lnu).
Chętnie poprawiłabym ten tekst. Szkoda, żeby w poczytnym miejscu w sieci pojawiały się aż takie bzdury. Nawet próbowałam… ale nie mam uprawnień! Okazuje się, że włączono mi blokadę ze względu na uporczywy wandalizm! Moje śledztwo w tej sprawie wykazało, że wyłączono WSZYSTKICH użytkowników Netii… ponieważ jeden z nich okazał się chuliganem. Nie chciałabym tego komentować, wiele ogólnodostępnych miejsc z czasem zamienia się w prywatne podwórka. Zwykle pod hasłem odpowiedniej ochrony (wystarczy wspomnieć np. Inkwizycję czy polskie Parki Narodowe) … Można się przyzwyczaić…tylko szkoda.
Czym wiec jest współczesna bielizna termoaktywna?
– to pierwsza warstwa, która wspomaga naszą skórę w utrzymaniu komfortu termicznego i odpowiedniego mikroklimatu. Na rynku są setki, jeżeli nie tysiące różnorakich wyrobów. Mamy w czym wybierać.
To czego możemy w dzisiejszych czasach wymagać to:
– elastyczność i miękkość (nie trzeba już tolerować nieprzyjemnych w dotyku materiałów i związanych z tym obtarć), bielizna powinna zachowywać dopasowaną formę, nie rozwlekając się i nie tracąc kształtu.
– właściwe odprowadzanie potu od skóry- nawet mokra bielizna powinna wydawać się sucha
– szybkie schnięcie i łatwość konserwacji
-nieprzyjmowanie przykrych zapachów i hamowanie rozwoju mikroorganizmów odpowiedzialnych za przykry zapach potu
– ważną zaletą jest niska waga
-nie bez znaczenia jest też odpowiednie wykonanie, pasujący krój (np. formy damskie dla pań) , dopasowanie do naszych indywidualnych potrzeb (np. bielizna z membraną- do nurkowania czy kajakarstwa górskiego), nawet uroda.
-watro też zastanowić się, czy w procesie powstawania naszej bielizny (tak nam przecież bliskiej, do tego używanej w najprzyjemniejszych w życiu okresach- wakacjach) nie powstaje coś, co szkodzi środowisku. Czy została wykonana uczciwie (czy np. dla obniżenia kosztów uszyły ja dzieci…) czy posłuży wystarczająco długo, lub jeśli nie, czy ulegnie biodegradacji?
W ciągu ostatnich kilkunastu lat powstały tysiące fantastycznie brzmiących nazw. Warto czytać dokładnie reklamowe hasełka i zastanowić się co z tego wszystkiego może być prawdą.
Trochę już na ten temat napisałam na przykład w : Dlaczego nie chcę mieć dużej firmy,
PS: Skontaktowałam się z Wikipedią i być może uda mi się jakoś przerobić tamten nieszczęśliwy tekst, chociaż chyba zajmie to trochę czasu :)