znikam!

Hej, trochę mi głupio tak ciągle wyjeżdżać… ale zamknęliśmy Kwarka na dwa tygodnie i nie ma sensu tu siedzieć. Jedziemy w Alpy, a nadziei, ze gdzieś może pojawi się słońce.

Zabawne jest pakowanie się na wyjazd samochodem…po latach włóczenia z plecakiem. Mogę sobie wziąć dwie kurtki do wyboru, zapas czystych koszulek (biorę i lniane i wełniane… a co tam!) Nie muszę też ważyć skarpetek i zastanawiać się bez czego jeszcze mogłabym się obyć, strasznie to komfortowe :)

Sama jestem ciekawa jak mi się spodoba. Chodząc z plecakiem jest się na te dwa, trzy tygodnie strasznie przywiązanym do tych nielicznych rzeczy, które udało się zabrać i nieść. Założenie wieczorem Misia wydaje się ogromnym komfortem, fakt jak szybko schnie koszulka czy skarpetki spędza człowiekowi sen z powiek, a na plecaku nieustannie suszy się jakaś uprana część garderoby… inna bajka :)

Pamiętam jak kiedyś spotkany w Pirenejach Holender, który już kończył swoją miesięczną wędrówkę podarował mi zwykły, ale jeszcze dobry foliowy worek – mówiąc weź koniecznie to dobry worek przez cały czas nosiłem w nim chleb i nigdy mi  nie zamókł :) To zabawne jak  silny jest związek emocjonalny  z rzeczami zabranymi w góry, zwłaszcza, jeśli ma się ich bardzo mało.

To moja śliwkowa koszulka „po przejściach” ( ta sama która jest na stronie Kwarka). Sfotografowałam dla tych, którzy boją się zmiany rozmiaru po praniu. Troszkę już razem przeszłyśmy, prań też było kilka :) Rozmiar jak widać ten sam.

Wędrówka z plecakiem bardzo dużo  wymaga, ogranicza, odcina od świata i od cywilizacji,  a jednak wydaje mi się najbardziej szczęśliwym sposobem na życie. Samą poezją, samą radością, wolnością o którą w dzisiejszym świecie jest bardzo trudno… Ciekawa jestem jak mi się spodoba tym razem :)

pa

 

Share

koszulka lniana- testy w górach

Jadąc teraz w góry zabrałam obie letnie koszulki Kwarka Lnianą (damską)  i Merino Wool z krótkim rękawem. Nosiłam je na zmianę. Spałam w wełnianej z długim rękawem. Po trzech dniach nieustannego noszenia lniana nadal nie śmierdziała i wydawała się całkiem czysta. Ponieważ i tak trochę przemokłam, a pogoda zaczęła się znów poprawiać uprałam ją. Wyschła w ciągu niecałej godziny, chociaż wciąż jeszcze było wilgotno i parno. Dość mocno ją wykręciłam i po wysuszeniu okazała się trochę dłuższa niż wcześniej, ale wydaje mi się, że po założeniu wszystko wróciło do normy. Była też mocno wygnieciona, ale sama się rozprostowała. Być może dekolt się przy tej operacji delikatnie powiększył. Nosiłam ją zarówno pod spodem, pod powerstretcha jak i na zewnątrz. Pogoda była zmienna, więc wielokrotnie w ciągu dnia wkładałam i zdejmowałam bluzę (z kapturem i łapkami, stale jest moją ulubioną górską koszulką) . W bardzo zimne dni, było mi trochę cieplej w koszulce wełnianej. W upały lniana wydawała się lekko chłodniejsza. Była też bardzo przydatna w podróży, głownie ze względu na interesujący- niebieliźniany wygląd.

Trafiły mi się trzy bardzo słoneczne dni. Pomimo tego, że smarowałam się kremem z filtrem (Nivea Baby 50) na karku bardzo mocno się opaliłam. Natomiast skóra pod lnianą koszulką pozostała nieopalona i biała. Zależało mi, żeby to sprawdzić, bo koszulka wydaje się tak cienka, że niemal przezroczysta i byłam bardzo ciekawa jak też poradzi sobie ze słońcem.

Jak widać poradziła sobie znacznie lepiej niż bardzo zresztą dobry krem. Być może powinniśmy się zastanowić nad zrobieniem lnianych koszulek z golfem, a w każdym razie takich które bardziej ochronią plecy (w takim przypadku lepsza niż damska będzie zwykła uniseksowa, ma mniejszy dekolt). Przydałyby się też koszulki z długim rękawem.   Następnym razem zrobię sobie też lnianą chusteczkę na szyję.  Trochę się niestety opiekłam.

Reasumując Lniana sprawdza się w górach. Nie jest tak ciepła i tak miła w dotyku jak ta wykonana z merino wool, ale pod względem komfortu noszenia znacznie przewyższa wszystkie znane mi koszulki syntetyczne. Nie śmierdzi, szybko schnie, jest miła i chłodna w dotyku, wchłania wilgoć i ładnie wygląda nawet noszona przez dłuższy czas. Jest bardzo lekka. Interesująco i świeżo wygląda w podróży. Wytrzymała bez uszkodzeń 10 dni ostrego chodzenia, też po lesie i w dość gęstych krzakach (omijałam jeżyny i róże), wiec chyba nie jest aż tak delikatna jak na to wygląda. Jest naturalna i wydaje mi się, że jest to powód dla którego watro ją mieć… i nosić w plecaku… a w razie ewentualnego podarcia staroświecko zacerować :)

PS: od dzisiaj ( 10 maja 2012 mamy w ofercie też koszulkę 100% lnianą)

PS: ( 14 grudnia 11) Po sezonie zapytałam o opinię wszystkie znane mi osoby, które nosiły koszulki Lniane. Są zadowolone, podobnie jak ja. Moim koszulkom, pomimo dalszego nieustannego noszenia, nadal nic nie jest. Moja córka wydarła w jednej dziurkę, (najprawdopodobniej klamrą plecaka), inne przetrwały całe lato bez zmian. Jednym osobom wydaje się , że im się troszeczkę skurczyły, innym wręcz odwrotnie – że ich koszulki są większe. Len i wełna to naturalne materiały, którym zdarza się żyć własnym życiem. Niewielkie zmiany rozmiaru najprawdopodobniej wynikają z różnych sposobów prania i wykręcania. Jedna osoba, nieznana mi osobiście klientka, wyraziła swoje niezadowolenie z powodu odbarwienia się jej koszulki. To niestety słaby punkt naturalnych materiałów (zwłaszcza jedwabiu i lnu). Nie są tak odporne na agresywne chemikalia jak włókna sztuczne. Dezodorant, perfumy czy agresywny proszek do prania mogą spowodować blaknięcie, podobnie jak pochlapanie kuchennymi czy łazienkowymi środkami do mycia czy wybielaczami. Rzepy, czy strzępiące się taśmy słabej jakości kurtek i plecaków mogą materiał miejscowo poszarpać (nie nazwałabym tego jednak pilingowaniem, to wyraźne miejscowe zniszczenie w miejscu kontaktu z czymś szorstkim, podobnie zachowają się w takiej sytuacji również mikrowłókna sztuczne).  Wełną (a Lniana koszulka ma jej aż 50%) mogą zainteresować się mole, a przechowywana w wilgotnym miejscu koszulka może spleśnieć. Piszę to, bo  rynek outdoorowy zdominowały włókna sztuczne i  wiedza o konserwacji naturalnych materiałów zanika.  Po sezonie swoje niezadowolenie wyraziła tylko jedna osoba, to bardzo mało w skali firmy, jednak to dowód, że koszulki z włókien naturalnych nie są dla każdego. Istnieją osoby, które mogą być nimi rozczarowane. Jeśli czyimś głównym priorytetem jest wieloletnia trwałość, powinien raczej poszukać bielizny z poliestru, a jeszcze lepiej z poliamidu. To najtrwalsze na rynku materiały.

Share
Translate »