żegnamy błękitny len

To smutna wiadomość. Zdecydowaliśmy się nie kupować więcej błękitnego lnu. Był kontrowersyjny. Miał i zwolenników i wrogów. Większość z Was była z niego bardzo zadowolona, ja też, ale prawda o łyżce dziegciu w beczce miodu zadziałała i w tym przypadku. Kilka osób napisało nam, że czują się rozczarowani więc zniechęciliśmy się.

Na zdjęciach jedna z odesłanych nam przed kilkoma dniami koszulek.

Tak, to prawda. Len to nie syntetyk. Ma trochę wad. Nigdy nie stanie się jedną z tych przewracających się latami po szafach rzeczy. Taką, z którą nie wiadomo co zrobić. Posłuży nam przez sezon czy dwa i odejdzie. Jeśli chcecie może nawet odejść na kompost.

Nie wiem tylko co teraz zrobić? Len nie jest łatwy w produkcji. Jest zbyt drogi żeby zainteresowały się nim wielkie marki. Pewnie zawsze zostanie w niszy. Są ludzie, którzy go bardzo lubią, innym (być może) nie spodoba się nigdy. Nie chciałabym zawieść tych pierwszych (sama zresztą do nich należę) i nie chcę narażać na rozczarowanie tych drugich.

Znalazłam awaryjne wyjście- dzianinę z troszkę grubszych włókien. Noszę ją teraz. Jak to len pięknie pachnie mi sianem. Schnie w oczach, w upał (akurat mamy) czuję chłód. Na pewno nie będziemy go barwić (żeby nikomu nie wyblakł w plamy i żeby w przypadku zalania złośliwym sokiem można go było ugotować lub wymoczyć w wybielaczu). Z tych powodów pewnie okaże się mocniejszy i trwalszy (jeśli zaakceptujecie coraz jaśniejszy z czasem kolor- to typowe dla naturalnego lnu). Ma jedną istotną wadę. Z wyglądu przypomina bardziej naszą starą koszulkę Włosiennicę- tylko cieńszą. Wagowo nie odbiega od błękitnego (moja koszulka waży ok 100 g), ale ze względu na użycie grubszych włókien i inny, znacznie luźniejszy splot jest też jeszcze bardziej przezroczysta.

Napiszę Wam za kilka dni jak się nosi. Na razie jestem zadowolona.

PS: o kolejnej koszulce, która padła przed końcem drogi wyczytałam wczoraj w książce Łukasza. Tym bardziej cieszę się, że przechodzimy na grubszy, solidniejszy splot. Nigdy nie polecałam tych cieniutkich na ekstremalnie ciężkie warunki, ale nie rozmawiam przecież z każdym, a ponieważ wszystkie inne nasze rzeczy są legendarnie trwałe, trudno się dziwić, że delikatność lnu komuś umknęła. Fakt faktem, że nosi się go cudownie.

Share

Powerstretch dla dzieci

Nie wiem czy już Wam pisałam, że zeszliśmy ze stopniowaniem dziecięcych ubranek aż do 80 cm? Udało nam się przymierzyć na kilkoro maluszków. Wygląda na to, że wszystko pasuje. Lepsza jest chyba wersja bez łapek- bo na początku można rękawek troszkę zawinąć, a potem w razie gdyby zabrakło dodać mankiet (doszyjemy jak trzeba, to drobiazg). Podobnie jest z legginsami. Pokazuję to teraz, bo może planujecie letnie wakacje, a w powerstretchu dziecku będzie na pewno sucho i ciepło. I w górach, i na żaglach, i w mokrym piasku. W takim ubranku można dowolnie szaleć. Nie zniszczy się, szybko wyschnie. Dziecko się w nim nie spoci, a jeśli usiądzie na mokrym nie zmarznie.

Nie ma pewności czy lato okaże się zimne, czy ciepłe, ale maluszki z pewnością będą bardzo aktywne- jak zwykle :)

Share
Translate »