W Norwegii przetestowałam sobie jeszcze jeden produkt. W zasadzie jest pomyślany na zimę, ale sprawdzi się też w czasie wietrznego lata. Zwłaszcza w górach. O Polartec Alpha- oddychającej ocieplinie podobnej troszkę do highlofta myślałam już od bardzo dawna. Przetestowałam już nawet jedną kurtkę. Była świetna i do biegania i na rower, ale ostatecznie się na nią nie zdecydowałam. Powodem była niska izolacyjność. Bluza grzała mniej niż powerstretch, a ważyła bardzo podobnie. Troszkę bardziej chroniła przed wiatrem, troszkę słabiej odprowadzała pot. Nagrzewała się wolniej od highlofta. Pomyślałam, że to się nam nie przyda, ale rok później znów wróciłam do testów. Tym razem Polartec wyprodukował dwukrotnie grubszą warstwę. Z tej grubej alphy, włożonej pomiędzy pertex miocrolight i siatkę zrobiłam sobie długą kurtkę z kapturem i wysoką gardą. Prosty, pozbawiony detali model. Na tym etapie zależało mi tylko na sprawdzeniu materiału. Wietrzna, wilgotna Norwegia była do tego celu jak znalazł. Kurtka okazała się wprost genialna. Nosiłam ją niemal przez cały czas. Wytrzymywała wichury i lekki deszcz. Mieściła mi się pod przeciwdeszczowym anorakiem. Schła szybko, odprowadzała pot i nie zaśmierdła (chociaż tu jest troszkę gorsza od powerstretcha). Oddychała.
Ponieważ chciałam wiedzieć jak porównać jej izolacyjność z rzeczami, które już znamy zabrałam jeszcze Primaloftowy waciaczek. Okazało się, że oba założone jeden na drugi dają mi komfort porównywalny z kurtką puchową. Nie jest to bardzo rozsądne rozwiązanie, bo warstwy przeciwwietrzne się dublują (i ślizgają po sobie) , ale na potrzeby tego eksperymentu było w sam raz. Kurtki puchowej nie wzięłam i cieszę się, że moje wyliczenia sprawdziły się i nie musiałam marznąć.
Obie ocieplone wiatrówki są do siebie bardzo podobne pod względem izolacyjnym i wagowym. Daje się je też podobnie spakować. Trudno mi jednoznacznie ocenić, która jest lepsza. Dzięki zastosowaniu siatki (niemożliwej w przypadku Primaloftu) Alpha jest milsza w dotyku i szybsza w odprowadzaniu potu- czyli bardziej efektywna przy dużym wysiłku.
Z kolei Waciaczek wydaje mi się optycznie lżejszy i ładniejszy- tego puszystego leciutkiego efektu nie dałoby się uzyskać z Alphą. Waciaczek jest też bardzo elastyczny (dzięki gumkom) i przez to niesamowicie wygodny. Używałam go prawie codziennie na biwakach i do spania- jak zwykle zabrałam letni śpiwór- nowego 650 gramowego Nomada od Robertsa z jakimś innowacyjnym rozwiązaniem, o którym obiecałam nie opowiadać (więc milczę jak grób- męczcie o to sami Romana, jest świetne).
Przez te kilkanaście dni przywiązałam się bardzo do alphy. Nie chciałabym się z nią rozstawać. Dopracuję jeszcze troszkę ten model i oczywiście dorobię męski. Mam małą beleczkę ociepliny, jeśli ktoś z Was chciałby to już na lato, możemy się postarać. Wszystkim innym obiecuję dodać te rzeczy do sklepu jeszcze przed zimą. Będą w sam raz na rower czy na narty. W wielki mróz nie zastąpią nam kurtki puchowej, bo przy podobnej wadze grzeją jednak o połowę mniej, ale za to piorą się w pralce, schną szybko i można się w nich bezkarnie spocić i tłamsić je pod plecakiem. Nie zaszkodzi im to.
Mogą być interesująca alternatywą dla highlofta. Termicznie troszeczkę cieńsze, chronią jednak przed wiatrem i mają gładki spokojny (niepolarowy) wygląd. Myślę, że jest wiele osób, którym się przydadzą.
Jeśli macie jakieś uwagi- życzenia do tego modelu to teraz jest na to dobry moment. Chętnie posłucham.
PS: do zdjęć (niechcący) pozowały również elastyczne spodnie Vetti, kapelusz Rondo, klasyczna i już chyba legendarna kwarkowa czapka baran (niebieska z polartec classic, czarna z Windpro) i kominek z cienkiej wełenki.
PS2: a tu dalszy ciąg testów (nosiłam przez kolejne dwa tygodnie w lipcu)