Chciałabym jak najszybciej zakończyć konstruowanie głównej nagrody. Kupiłam sobie bilety i znikam w Pirenejach już 9 marca. Projekt śpiworospodni Chruścik wymaga paru zmian. Głównym powodem, co do którego już się zgodziliśmy z autorem jest fakt, że człowiek nie jest płaski. Zamiast rury z rozcięciem na nogi, zaproponowałam więc spodnie, które można będzie zsunąć w nogę słonia. Podstawowa różnica to podkroje z przodu i z tyłu. Bez nich w Chruściku nie dawałoby się wygodnie siadać, a na brzuchu i na tyłku gromadziłby się wielki nadmiar tkanin. Tak przekształcony Chruścik -w wersji spodnie wyglądałby dość zwyczajnie, ale jako noga słonia przypominał by nieco spódnicę z dwoma pokaźnymi rąbkami (co jak wiadomo niektórym mogłoby przeszkadzać). Autor pomysłu zapewnia, że jemu nie, ale ta wersja, w której dla prostoty -za którą przepadam) usunęłam „ogonek” nie przypadła mu do gustu. to mój bardzo zgrubny rysunek na lewo u góry pół formy na spodnie, na dole noga słonia ze szwami przesuniętymi na bok i ogólny widok roboczego Chruścika 001 po zapięciu i po rozpłaszczeniu. Myślałam też nad możliwościami usunięcia boksu przedłużającego śpiwór. Ja takie rzeczy szybko gubię, nie lubię ich przypinać… zresztą. Sama dla siebie zrobiłam niedawno nogosłoniospódnicę (dosłownie klika dni przed pojawieniem się Chruścika- żywy dowód, że ten projekt nie jest aż tak niszowy, a osób wzmacniających letni śpiwór lekką nogą słonia jest więcej). Projekt maksymalnie minimalistyczny, bo tylko dla mnie, rura z primaloftu i dwie gumki ze stoperami. 310 g. Nie jest to piękne, ale będzie noszone z kurtką puchową (lat 34) więc i tak nie ma szans być zbyt twarzowe.. zasłużyło chyba na nazwę Modliszka :) to wersja- noga słonia: po wyjściu ze śpiwora trzeba by zwolnić stoper na dole i podciągnąć (można zawiesić gumkę na szyi, żeby tunika nie spadała), można w tym swobodnie dreptaćale można też zakasać i wygodnie chodzić .
Doświadczenia z Modliszką podsunęły mi pomysł podwijania nogawek Chruścika jak na rysunku u góry- zamiast doczepianego boxa na stopy- Mateuszowi ten pomysł się nie spodobał- nie walczę. Myślę, że to tak jak z doczepianymi lub nie kapturami jedni je lubią, a inni nie. Ale to tak na marginesie, tematem są śpiworospodnie.
Ponieważ Mateusz twardo broni ogonka, a ja nadal nie umiem go sobie wyobrazić, wydaje mi się mało przekonujący. Nieustannie by się o coś zaczepiał, w coś wkręcał (na przykład w piranie, małpy czy inne przyrządy…) generalnie groził utratą równowagi i pozycji (bo taki wiotki i chudziutki…- żartuję ogonek występuje tylko w wersji „nocnej” i tak naprawdę jest raczej niegroźny)… więc myślę dalej. Teraz rozwiązałabym to tak:
Dwa zamki z przodu tworzą rozporek (rozsunęłam je bo nie chciałam żeby tarły o siebie w kroku), po zsunięciu powstaje piękny, solidny ogonek- jest tylko kłopot- zamek wyjdzie wewnątrz ogona, i jak tu się do niego dostać! Jest na to rada, ale obawiam się troszkę reakcji autora pomysłu…
ogonek można zgrabnie podwinąć, a właściwie wciągnąć do środka wywracając na lewą stronę.. wtedy zamek rozsądnie zostaje tam gdzie powinien- czyli dostępny i prawie na wierzchu.
I co Wy na to? Drogi Panie Mateuszu ( i inni czytelnicy) poproszę z przymrużeniem oka :)
Tak naprawdę prawie ta sama wersja. Trudno to opanować, bo jest dość pokrętne. Nadal nie wiem jak wyszłoby ewentualne wszycie zamków na pełnych kątów prostych zakrętach (w kroku) jak w oryginalnym projekcie Mateusza przerobionym z tuby na spodnie. Ta moja wygładzona wersja daje tu większe szanse i co chyba najważniejsze wyprowadza i zamki i maszynki z kroku, i z wnętrza ud- nie będą tarły. Najprawdopodobniej skończymy to jakoś kompromisowo, bo gruby ogon nie jest do niczego potrzebny a zamki mogą się na samej górze przodu zejść- byłby ogon z ostrym końcem, mało istotne bo i tak jedynym rozsądnym miejscem na niego jest wnętrze.
PS: Teraz kubeł zimnej wody- czas oczekiwania na zamki o odpowiedniej długości wynosi teraz 6-8 tygodni, więc tylko wersję Chruścik 001 można szybko zrealizować- takie zamki akurat przypadkiem mam. Realia…