w chaszczach

Kiedy byłam dzieckiem granice były pozamykane. Nie mieliśmy paszportów. O Alpach czy Pirenejach można było sobie pomarzyć. Nie miałam takich marzeń. Nie przychodziły mi nawet do głowy. Tatry nie był aż tak zadeptane, za chodzenie poza szlakami groziły wprawdzie kary, ale nikt mnie nigdy nie złapał. Podobnie bezkarnie uszło mi przekraczanie granicy (Słowackie Tatry kusiły bardzo- było je widać), i sypianie w niedozwolonych miejscach. Jednym z najbardziej znanych był szałas Babki na Rusinowej Polanie. Zawsze rezydował tam jakiś kapuś, ale naloty zdarzały się rzadko. Nielegalni spacze (a bywało ich nawet ponad dwadzieścia osób na raz) zgarniani na Palenicę Białczańska zabierali ze sobą ręczniki i bezczelnie zużywali wojsku ciepłą wodę. Czasem przychodził filanc i kazał nam płacić mandaty. Demokratycznie ustalaliśmy co dla kogo. Też jakiś podpisałam. Nie pamiętam za co, były losowe, śmiecenie, hałasowanie, zejście ze szlaku… Wiadomo, władza wiedziała lepiej co robiliśmy. I co powinniśmy. Rzekomo wszystko to dla naszego dobra.

Pamiętam mord na księdzu Popiełuszcze. Byliśmy wtedy na Wiktorówkach. Zakonnicy chcieli nas przenocować, ale baliśmy się, że będą mieli kłopoty. Na Rusinowej też baliśmy się zostać. Poszliśmy nocą na Polanę Waksmundzką. Był koniec października. Pełnia. Na halach skrzył się mróz. Szałasy były mocno ażurowe. Paliliśmy watrę na posadzce pełnej owczych bobków i kiedy wracałam pociagiem do Warszawy śmierdziałam tak, że obok natychmiast zrobił się luz.  Nikt nie rozmawiał. Ekspres Tatry nie stawał wtedy nigdzie poza Krakowem.

Pamiętam też to co było wcześniej.  Papieża na Placu Zwycięstwa (byłam tam) mówiącego „niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi”. „Tej ziemi” powtórzył patrząc na nas. Zaskoczył mnie. Nie mówił do Boga czy Ducha Świętego. Mówił- działajcie. Teraz. Teraz jest na to jedyny czas. Jedyna szansa.

Posłuchaliśmy. Wygraliśmy. Teraz boję się, że to wszystko przepadnie.

Na zdjęciach chaszcze. To najciekawsze co mam do sfotografowania tutaj, pod nosem. Jeśli ktoś znów zechce do nich ograniczyć mój świat po prostu zniknę. Nie mam poglądów politycznych, nie kibicuję żadnej partii. Za istotę Chrześcijaństwa uważam „kochaj bliźniego jak siebie samego”. Coraz bardziej się od tego oddalamy. Tak jak od pewności jutra, od bezpieczeństwa, od pokoju. Jedyną gwarancją tych wartości są demokracja i prawo (które szanują wszyscy, też władza). Znałam ludzi, którzy za te wartości zginęli.

 

 

 

Share

uciec na koniec świata

Mam ochotę. Wielką. Naprawdę. Trudno mi się nawet zebrać i pisać, chociaż przez lata to właśnie pisanie natychmiast przenosiło mnie w lepsze światy. Więc przepraszam, że nie na temat. I że widzę przyszłość tak czarno.

Przeglądałam ostatnio swoje zdjęcia. Wszystkie, od czasu jak je robię cyfrowe. Na nowym monitorze wyglądają inaczej, albo może to ja się zmieniłam. Wybrałam Wam kilka z grudniowo-styczniowej Szwecji. Niby nic wielkiego, nic egzotycznego, nic czego nie byłoby u nas. Poza spokojem, umiarem. Szacunkiem dla siebie, dla innych i dla świata. Brakuje mi tego.

Wszystkie te zdjęcia zrobiłam starym obiektywem (Sigma EX 50mm f2,8 macro). Był przeznaczony do analoga i na cyfrowym korpusie działa tylko przy całkiem otwartej przysłonie. Sigma ostrzy już od kilku centymetrów i pięknie pokazuje jak ograniczone widzenie zniekształca obraz świata. Drastycznie. Tym mocniej im bliżej własnego nosa mierzyć. Na szczęście to tylko wybór, nie przymus. Zawsze (jeszcze) można popatrzyć dalej.

Share
Translate »