18 rolek chmur:)

Kiedy patrzę na świeżo wywołane zdjęcia, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przez całe moje wakacje padał deszcz. Po niebie niemal zawsze snują się chmury, ale wcale nie było aż tak źle.

Przez pierwsze kilka dni- w Masywie Mont Thabor, trochę siąpiło. Potem co wieczór trafiała się burza, a o poranku podnosiła się wilgotna mgła, ale dni bywały nawet upalne. Śnieg miękł i nie raz zmoczyliśmy buty w mokrej ciapie. Mocno wiało.

Po tygodniu przeszliśmy w Ecrins i trafiło nam się kilka niemal idealnych dni (przeznaczyliśmy je na lodowce),… a potem dla równowagi, nocą niespodziewanie dopadł nas niemal ciągły deszcz, po którym przez kilka dni nie mogliśmy dosuszyć dogłębnie namokłych śpiworów.

Poprawiło się tylko na jeden dzień. W Queyras weszliśmy w okropny upał, po to, żeby już następnego dnia znów marznąć i moknąć.

Przekonani,  ze po włoskiej stronie musi być lepiej przeszliśmy w słabo mi znane Alpi Valdesi, których poglądową mapkę przysłał mi kiedyś znajomy z Włoch.

Przewalało się nad nami mnóstwo chmur, a nawet czasem buczała burza, ale już nie zmokliśmy. Udało nam się tylko doszczętnie zgubić we mgle schodząc do doliny Pelice zbyt trudną jak na ostatni dzień drogą (mea culpa).

Tylko pomocy włoskich przyjaciół -Marco i Daniele zawdzięczamy, że już następnego dnia o świcie znaleźliśmy się na dworcu w Turynie i Jose Antonio zdążył na swój samolot. Jak na ironię już na lotnisku dostał sms… „masz jeszcze dwa dni wolnego” cóż…hmm…gdybyśmy jednak nie zdążyli, wcale nie wyrzuciliby go z pracy :)

Mnie zgarnął z lotniska mąż i razem z dwójką naszych przyjaciół pojechaliśmy w Brentę. Tych zdjęć jeszcze nie uporządkowałam. To kolejnych 6 rolek. Z pobieżnego przejrzenia wynika jednak bardzo podobny wniosek… jak to się stało, że na wszystkich fotkach kłębi się takie morze chmur? :)

 

PS: relację napiszę… już się zabieram. Tyle tego, że boje się że niezapisane umknie mi szybko z pamięci, a byłoby szkoda:)

Share

Monte Viso

Kiedyś zdarzyło mi się siedzieć podczas burzy w przypominającym jurtę namiocie ( salonie) na kempingu pomiędzy Ristolas a la Monta we francuskim Queyras. Siedziałam tam przez dwie godziny, bo musiałam naładować telefon. Innego dostępu do prądu nie miałam, a tam pracowali bardzo uprzejmi ludzie. Salonik w jurcie był naprawdę luksusowy. Miękkie kanapy, a wokół spora górska biblioteczka pełna ciekawych albumów. Jeden z nich przedstawiał tylko Monte Viso.

To piękna, z daleka widoczna góra. Samo obejście jej w kółko jest ciekawą tygodniową wycieczką prowadzącą przez bardzo zróżnicowany teren.  Charakterystyczną, wyższą niż okoliczne szczyty o ponad 500 metrów sylwetkę, widać z każdego niemal rejonu Queyras i z każdego szlaku po włoskiej stronie. Ja też zrobiłam górze sporo zdjęć, chociaż jakoś szczególnie w nią nie celowałam.  Nie są tak piękne jak tamte w  albumie, ale spędziłam tam tylko kilkanaście letnich dni, a album obejmował cały rok. Monte Viso jest bardzo fotogeniczny :) Popatrzcie sami.

 Nad Piemontem bardzo często snuje się mgła, w zasadzie wydaje mi się, że jest tam codziennie po południu. Francuska strona masywu jest znacznie bardziej słoneczna.
Wyciągnęłam te zdjęcia, bo chciałabym znów wrócić w tamte góry. Mam bilet na poniedziałek do Bergamo, stamtąd chyba znalazłam połączenie do Turynu… a potem do Briancon :) Jeśli zacznę iść przez góry zaczynając od Mont Thabor, Park National Ecrins i Park Natruel de Queyras powinnam jeszcze zdążyć przejść przez graniczną grań gdzieś koło Monviso i złapać jakiś autobus do Turynu. Miło tak sobie planować…

Share
Translate »