Chodzenie po górach zimą jest fascynującą zabawą. Dla mnie, osoby, która bardzo marznie, wielkim wyzwaniem. Oczywiście mogłabym po prostu wybrać się do jakiegoś wygodnego, otwartego przez cały sezon schroniska i pochodzić sobie na jednodniowe wycieczki. Pewnie kiedyś jeszcze tak zrobię. Pamiętam piękną Wielkanoc w zasypanym śniegiem Morskim Oku, czy zimowe ferie na Chochołowskiej, majowe weekendy na Słowenii, kiedy w góry codziennie drapałam się z Bovca, chatę kolegi w Rokitnicach… Też było fajnie. Jednak po latach coraz bardziej odważnego włóczenia się z plecakiem, zwłaszcza poza letnim sezonem odkryłam, że jednak wolę tak. Wyjście na parę dni ze wszystkim, co niezbędne w dzicz pozbawioną nie tylko schronisk, ale i sieci telefonicznej, zimą to prawdziwe wyzwanie. Piszę o tym w najnowszym numerze Magazynu Górskiego.
Pireneje w niewinnym przebraniu to opis tygodniowego łażenia z plecakiem po mało znanych zakątkach Val d’Aran i okolicach Etang Araing. W połowie lutego zeszłego roku trafiła nam się niezbyt dobra pogoda, wiatr, opady śniegu i duży mróz. A jednak ta droga zafascynowała mnie. Zima, za którą nie przepadam zmieniła góry w bajkowy, chociaż niezbyt bezpieczny świat. Niezwykły i magiczny. Nigdy go nie zapomnę.
Wiem, jest styczeń, do wiosny został co najmniej miesiąc, może i dwa. Do tego czasu wyskoczę jeszcze w góry. Zimowe, zasypane śniegiem i białe.
Jak tylko uporam się z robotą. To czas kończenia kolekcji na przyszły rok. Zostało mi jeszcze trochę pracy ze zleconymi projektami i kilka swoich. Niedużo w tym roku. Nie chcemy wycofywać żadnego z tegorocznych modeli. Trochę zmian w Technicalu, kosmetycznych, forma zostaje ta sama, jest bardzo dobra. Zmiany będą dotyczyć koloru mieliśmy dużo próśb o cały czarny. Wciąż fascynuje mnie gruby highloft, jest świetny, najcieplejszy ze wszystkiego co dotychczas miałam (z wyjątkiem puchu), na pewno nie wybrałabym się w góry bez niego, więc popracuję trochę nad inną wersją Hota. Dla wysokich, jak ja, takich którzy chodzą zimą i wiosną, a którym zdarza się w kurtce czasem nawet spać. Kaptur jest super, w nocy ani trochę się nie przesuwa i rano nie budzę się z czapką na oczach zastanawiając się dlaczego wciąż jeszcze jest ciemno. Kurtka będzie troszeczkę dłuższa, troszkę bardziej techniczna, być może przydałyby się też zmiany w kieszeni, jest chyba jednak zbyt prosta, chociaż nie chciałabym podnosić wagi, w końcu kieszenie są przecież w spodniach a kurtkę często się zdejmuje więc ważne rzeczy z kieszeni można by zgubić… Trochę detali, nowe czapki, super kominiarka, już po testach, zostało wykończyć, zrobić formy i wszystko raz jeszcze posprawdzać… Mało czasu jak zawsze o tej porze. I niespodzianka… ale o tym później, nie jest jeszcze całkiem gotowa. To ostatni moment na przysyłanie własnych życzeń, bardzo proszę jak najszybciej tutaj albo na kwarka.
W moim lesie stopniał śnieg i widać mnóstwo śmieci. Łażąc z psem godzinami, przez weekend, myślałam o górach, z których już za chwilę, zaczynając od południa i najbardziej nasłonecznionych stoków, miejscami, powoli zacznie znikać śnieg.
W niżej położonych Pirenejskich lasach przebiją się przebiśniegi. Być może już powoli wyłażą, w zeszłym roku widziałam je w lutym
W marcu Majorka porośnie gąszczem asphodel, a alpejskie stoki pokryją się łanami krokusów. Jak u nas na Chochołowskiej, z tym, że tam krokusy obok liliowych jak nasze, są często różowe i białe.
W początku kwietnia na słonecznych skrajach lasów Korsyki ze starych liści i igieł powyłażą jaskrawo różowe cyklameny, a hale na zboczach Bavskiego Granitawca i Jalovca w Alpach Julijskich pokryją gęsto białe i lekko różowe ciemierniki.
Od początku maja Pireneje, a zwłaszcza wschodnia ich część zamieni się w ogród pełen żonkili i narcyzów, a w mokrej ziemi, poniżej płatów śniegu w ciągu kliku dni pojawią się malutkie białe kwiatki, które lubią wilgoć, a których nazwy nie jestem pewna.
Fajnie było rozbić namiot wśród tych kwiatków. Szkoda, że trzeba na to jeszcze trochę poczekać :).