Na syntetycznych włóknach doskonale rozwijają się różne mikroorganizmy Produkty ich przemiany materii paskudnie pachną. Smrodek przez nie wydzielany jest znacznie mniej przyjemny niż sam- dość przecież ludzki zapach potu.
Żeby temu zapobiec firmy produkujące włókna stosują wiele rożnych zabiegów hamujących rozwój mikroorganizmów żywiących się potem. Jedne są obliczone na kilkadziesiąt prań- (tak działają impregnacje aplikowane na zewnątrz włókien) inne są permanentne. Nie zawsze wiemy jak działają. Pewne technologie są zastrzeżone. Dobrym przykładem jest Powerstretch. Nie mam pojęcia jak zabezpieczono dzianinę przed występowaniem przykrych zapachów faktem jest, że ten system działa. Powerstretch śmierdzi trochę bardziej niż wełna czy len, ale w porównaniu do innych sztucznych włókien jest wyśmienity. Wszyscy znani mi użytkownicy byli z niego bardzo zadowoleni. Co ważniejsze „nieśmierdzenie” nie znika nawet po dwóch tygodniach ciągłego noszenia i nie zmienia się wraz z wiekiem koszulki.
Nie najgorszy efekt dają też modne przed kilku laty srebrne nitki czy jony. Licencjonowane wyroby firmowane przez X-Static rzeczywiście dość dobrze działały. Gorzej, że bardzo szybko pomysł przejęły dalekowschodnie molochy i firmy, które starały się zrobić coś jak najtaniej. Zamiast dodawać srebra w odpowiedniej ilości- wypuściły na rynek dzianiny, gdzie jedna nitka miała zapewnić świeżość całej koszulce. To oczywiście nic nie dawało, stąd lekkie rozczarowanie srebrem.
Niemal co roku powstaje jakiś cudowny i rozwiązujący wszelkie problemy środek. Był już i węgiel drzewny ( bamboo charcoal- w wydaniu dalekowschodnim węgiel powstawał oczywiście z bambusa) – nie najgorszy- ale zawierające go materiały zawsze musiały być szare (używaliśmy go na niewielkie detale). Wciąż popularne są impregnaty np. Sanitized- które niestety po ok. 30 praniach się spierają.
Trudno jednoznacznie porównać te wszystkie wyroby. Nie ma zdefiniowanej skali śmierdzenia, a odbiór tego typu nieprzyjemnych wrażeń jest indywidualny. U mnie zależy nawet od tego czy jestem w cywilizacji czy w górach. Niektórzy ludzie, nawet spoceni wydzielają swoisty, ale nie nieprzyjemny zapach, inni już chwilę po intensywnym wysiłku pachną dość obrzydliwie. Zwykle przykry zapach bielizny powstaje z opóźnieniem i wywołują go rozkładające pot bakterie i grzyby.
Najbardziej śmierdzą- w założeniu, ze względu na kształt i strukturę włosa podobne do wełny, włókna z polichlorku winylu (np. Rovylon) i niczym nie traktowane najtańsze poliestry. Nieciekawy pod tym względem jest też akryl. Mniej śmierdzą podobne pod względem struktury chemicznej do białek poliamidy (np nylon).
Niemal wcale nie śmierdzą włókna naturalne. Wełniana bielizna daje złudne wrażenie, że jest się czystym, nawet po paru dniach bez porządnego mycia. Ma lekki swoisty zapach, ale nie jest nieprzyjemny. Najlepsze w tej kategorii są dzianiny lniane. Len wydaje się nie wydzielać żadnych zapachów. Bardzo nowy (len dojrzewa powoli z każdym praniem) wydziela leciutki zapach suchej trawy. Len i konopie mają naturalne własności antybakteryjne. Przez stulecia były z nich robione bandaże.
Gdybym musiała uporządkować wszystkie znane mi dzianiny stosowane w odzieży termoaktywnej w kolejności, w 10 stopniowej skali przyznałabym niemal maksymalną ocenę 9/10 wełnie i dzianinom lnianym( im nawet 10).
Powerstretch odstałby ode mnie ocenę 8, ( podobnie jak X-Static i Aquashell) typowy powerdry już tylko 6, ale nowy cieniutki, z którego szyjemy koszulki Pustynne aż 9.
O tych, które mają ocenę niższą niż 5 powiedziałabym w skrócie, że śmierdzą. Te powyżej 5 uznałabym za nieśmierdzące, chociaż ich stopień „nieśmierdzenia” jest różny.
Nie oceniam dzianin, których nie mamy w ofercie, ale jeśli macie z nimi własne doświadczenia- zostawiam tą ocenę Wam. Możecie tu dodawać wszystkie dostępne na rynku produkty. Sądzę, że takie porównanie bardzo się przyda. Jeśli zgromadzicie więcej danych dorobię wykresy.
Mam jeszcze jedną uwagę. Bieliźnie zdarza się też łapać inne, obce zapachy. Łatwo to sprawdzić np. smażąc w różnych ubraniach cebulę. Takim, czasem nawet trwale przyczepiającym się zapachem jest też ogniskowy dym.
Te zapachy po jakimś (niedługim) czasie wywietrzą się z wełny, ale syntetyki, zatrzymają je dłużej. W ekstremalnych przypadkach nawet na zawsze (mam tanią nylonową pelerynkę na plecak- od dwóch lat trwale pachnącą dymem). Z perfumami bywa jeszcze inaczej. Na wełnianej bieliźnie stworzą pełny i długo pachnący bukiet. Na sztucznych włóknach szybko wietrzeją, a czasem zmieniają zapach.
W tej kwestii Powerstretch jest lepszy niż zwykły polar (nawet Polartec), ale cebulkowy czy dymny zapach utrzyma się na nim nawet przez kilka dni. Na pocieszenie- zniknie po praniu.