idealna harmonia

Są takie miejsca, gdzie panuje idealna harmonia. Pewnie powstały przypadkiem, chociaż nie na pewno….

W zeszłym roku, w październiku idąc bez szlaku z Pica Estanyo i Cabaneta w Andorze zeszłam nad niezbyt dobrze widoczny ze szczytu ciąg jezior. Chciałam przetrawersować do grani Casamania i zejść w kierunku Coma Obaga. Szlaku nie było, ale droga wzdłuż brzegów wydawała się bardzo logiczna.

Szłam sobie w dół spokojnie. Była już późna jesień, za późno na jakiekolwiek rośliny, wokół tylko uschnięta już trawa i stawy w otoczeniu kamiennych bloków. Trochę szarych chmur. Dość zimno. To był mój ostatni górski dzień.

Szłam coraz wolniej, bo niemal każde miejsce wydawało mi się idealne.  Doskonałe, nie sposób byłoby zaprojektować go lepiej.

Chmury zasłaniały i odsłaniały grań, po stawach i zboczach przesuwały się słoneczne plamy.

Żal mi było już wracać. To miejsce czarowało. Nie byłam pewna, czy to uczucie doskonałego piękna nie było złudzeniem wywołanym nieuchronną koniecznością zejścia w dół… potem zima, obowiązki,  zwykłe życie… szkoda…

Robiłam zdjęcia próbując utrwalić tą fascynującą równowagę. Nie zauważyłam, że zepsuła się pogoda. Kiedy w końcu z żalem wdrapałam się na grań za ostatnim jeziorkiem, Casamania ginęła we mgle i szanse na odnalezienie przejścia do Coma Obaga spadły do zera.

Wróciłam nad staw i zeszłam znakowanym plackami farby szlakiem do Val de Riu. Oznakowanie zaczyna się przy tamie. Ostatnie, najpiękniejsze jezioro jest sztuczne, jak wiele innych w Pirenejach… ale to wcale nie odbiera mu uroku. Pomimo tego, że zrobione przez człowieka jest niesamowicie, przejmująco piękne.

 

 

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »