Szczecińską weekendową imprezę potraktowałam wyłącznie jako zabawę. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest to profesjonalny konkurs. Brak jasności co do sposobu przygotowania zdjęć, nieznany skład jurorów, nagrody- niespodzianki, drobne potknięcia formalne, sprzeczne informacje w mediach i na stronie organizatora… Nie odstarszyło mnie to. Lubię spontaniczne, wymykające się schematom i robione z pasją przedsięwzięcia. Lubię fotografować, a sam pomysł na maraton podczas finału regat żaglowców był świetny. W praktyce już od pierwszego bardziej osobistego (niż automatyczny formularz zgłoszeniowy na stronie) kontaktu było widać dobrą wolę, luz i poczucie humoru organizatorów. Inne drobiazgi jak na przykład skład grona jurorów pozostały niespodzianką aż do końca. Do tej pory nie zobaczyliśmy ani nagrodzonych, ani też co obiecywały szczecińskie media i zapowiedzi organizatora, innych zgłoszonych w maratonie zdjęć. Szkoda, bo większość z nas była bardzo ciekawa jak konkursowe zadania zinterpretowali inni uczestnicy. Jestem też bardzo ciekawa co nagrodzono.
Jak się okazło (dopiero podczas wręczanie nagród) poza jedną osobą- reporterem Kuriera Szczecińskiego, jurorzy byli amatorami, pasjonatami fotografii. Z tego co usłyszeliśmy, nie mieli problemu z wyłonieniem zwycięskich fotografii. Ich werdykty były jednomyślne. Znam tylko jedno nagrodzone zdjęcie (swoje) więc trudno mi wnioskować czego oczekiwano. Prawdopodobnie nie wizji artystycznej i kreatywności, jak wyczytałam w konkursowych zapowiedziach tylko dobrej, interesującej każdego fotografii. Jak wiadomo wizje artystyczne zwykle są dyskusyjne, a kreatywne podejście często skutkuje dziełami podobającymi się w wąskim gronie, a ignorowanymi przez szerszą publikę. Nie oceniam tego, bo też jestem amatorem. Genaralnie lubię słowo amator. Wywodzi się z amour- miłości, a od niewybitnych profesjonalistów różni je ta sama przepaść co romantyczne kochanki od pań wykonujacych najstarszy zawód świata (pozwólcie, że pozwolę sobie niedokładnie zacytować Marksa :)). Nie mieszam do tego wybitnych, obdarzonych pasją profesjonalistów. Wiadomo, że jest ich niezwykle mało i oby było nam dane jakiegoś spotkać :)
Pierwsze zadanie sfotografowałam bardzo szybko. Było dość oczywiste. Temat: „Na morzu, lądzie i w powietrzu” – brzmiący jak reklama naszych sił zbrojnych z czasów PRL zapowiedział rektor Wyższej Szkoły Morskiej- pan w wieku mniej więcej mojego męża (absolwenta tejże szacownej uczelni). Pan Rektor zapewne pamiętał jak całe zastępy studentów, kończących upiorne trzyletnie (i nieodwołalnie obowiązkowe) studium wojskowe wmaszerowywało krokiem defiladowym do wielkiej fontanny na Wałach Chrobrego, oddajac potem wojsku (z całym należnym szacunkiem) kompletnie mokre mundury i buty. Fontanna jako żywo na lądzie, woda w powietrzu, a na przeciw zacumował akurat Dar Młodzieży.
Odsunęłam więc szybciutko kontener na śmieci zagradzający malutką lukę w barierkach, którymi ogrodzono fontannę i nie zastanwiając się długo wskoczyłam do wody i wykonałam całą serię zdjęć. Udało mi się wydostać równie niepostrzeżenie. Dopiero kiedy dwie godziny później chciałyśmy z przyjaciółką powtórzyć to samo ujęcie używając innego obiektywu zatrzymała nas ochrona. Okazało się, że przed fontanną, już niedługo ma przemawiać prezydent Komorowski, a teren jest ściśle strzeżony! Nie pomógł nasz urok osobisty. Pan ochroniarz był nieubłagany. Nie wiem czy wcześniej zdecydowałabym się ryzkować gdybym wiedziała skąd i po co barierki. Mysłałam, że to chrona fontanny przed podchmielonym tłumem :)
Samo zdjęcie, poza zabawnymi okolicznościami związanymi z fotografowaniem, czytelnymi chyba tylko dla Szczecinian nie wywołało mojego zachwytu. Uznałam je za dość oczywiste, pocztówkowo śliczne, nawet chyba odrobinę banalne. Na zgłoszenie miałam jednak tylko 5 minut, a inne zdjęcia nie pasowały mi do tematu więc długo się nie zastanawiałam. Ja osobiście (ale widziałam tylko kilka zdjęć) wyróżniłabym raczej zdjęcie mojej przyjaciółki Beaty, na którym jestem ja podczas tej akcji. W sandałkach, w pięknym dizajnerskim (kwarkowym) kapeluszu i z workiem wodoszczelnym na plecach (zapowiadano burzę) z wycelowanym w Dar Młodzieży aparatem…. Fotograf amator na lądzie w wodzie i w powietrzu. Doskonały obraz przedstawiający powszechną dzisiaj manię fotografowania :)). Zdjęcie dostałam więc popatrzcie sami.
TSR 2013 też tam byłam ;-) Niestety wieczorną porą, stąd moje zdjęcia nie są do końca udane.
Ciekawe ujęcie z tą fontanną. Masz świetne wyczucie chwili!
Pozdrawiam! Czekam na więcej zdjęć! Takie wydarzenia warto utrwalać!
Freelia.pl
moje wieczorne też nie wyszły. Sama nie wiem czy trzeba wszystko utrwalać, ale skoro już utrwaliłam, to chyba pokażę…chociaz to trochę nie na temat :)
No to już wiem jakie zdj ęcie zwyciężyło w I kategorii – gratuluję!
Nie moje :) Ja dostałam drugą nagrodę. Też bardzo żałuję, że organizatorzy pomimo obietnic nie pokazali nam zwycięskich zdjęć. To była świetna okazja do porównań i krytycznego spojrzenia na swoje fotografie. Mam nadzieję że jeszcze je zobaczymy…Na razie z tego co widzę piszą raczej o sobie, polują na medialne wzmianki, a same zdjęcia zeszły na dalszy plan. Może przydałaby się jakaś oddolna inicjatywa? :) Chętnie obejrzałabym wszystkie zgłoszone fotografie.
Kasiu,
Ja wysłałam e-mail do „Kuriera Szczecińskiego” , pan fotograf obiecał do wtorku dać grupową fotkę na łaach.. a do dzisiaj cisza…
Jak nie odpisza do pójdę osobiście z zapytaniem do patrona medialnego jakim był Kurier.
Na stronie AM – też cisza… Może rzeczywiście domagajmy się zaprezentowania swojego wkładu pracy w ten maraton.
Jak coś bedę wiedziała to dam znać..
a może sami sobie zaprezentujmy? Nie wiem czy Tobie też organizatorzy wysłali maila z wiadomością do wszystkich (z widocznymi wszystkimi adresami)? :) Mnie ta cała sytuacja śmieszy. AM próbuje prawdopodobnie podgrzać atmosferę i zmusić wszystkich zainteresowanych fotografiami do częstego odwiedzania strony. To bardzo krótkowzroczna polityka. Nikt nie odwiedza stron, które są nudne. Nikt inteligentny nie nabiera się na marketingowe gnioty. Nie widzę powodu żeby się wstydzić ilości uczestników, jury, nagród, udawać że w konkursie startowali i oceniali go wybitni profesjonaliści (tak wyczytałam w jakiejś zapowiedzi). To mały konkurs, startowali i oceniali amatorzy, nagrody nie były wielkie, ale nie o to tu chodzi. To piękny pomysł, dużo dobrej energii, sporo autentycznego zaangażowania. Świetna zabawa. Coś znacznie bardziej wartościowego i ciekawszego niż wypracowana przez specjalistów od marketingu maszyna do budowania PR-u. Oczywiście inne zdjęcia spodobają się profesjonalistom, a inne amatorom, ale tego się nie ukryje. Tak naprawdę myślę, że spodobanie się amatorom to prawdziwe wyzwanie dla profesjonalistów (gdyby oczywiście zechcieli kiedyś wystartować :))