Prosiliście więc przetestowałam. Zabrałam ze sobą 3 koszulki: 100% lnianą (tę samą, którą miałam w Alpach w zeszłym roku), lniano wełnianą- całkiem nową, i bardzo starą wełnianą.
Trwałość– lniane koszulki okazały się mniej trwałe niż nasza bardzo cienka wełna z odrobinką poliamidu. Winny nie był chyba plecak, jak początkowo sądziłam. Obie koszulki podarły mi się w tym samym miejscu. Dokładnie na zapięciu biustonosza. Faktycznie nie jest gładkie, a struktura koszulek nieregularna, więc dociskany plecakiem materiał może się zaczepiać.
Koszulka wełniana w tych samych warunkach nie ucierpiała ani trochę.
Rozsądniej jest chyba nosić w góry sportowy stanik, bez zapięcia, zwłaszcza, że w tym, który wzięłam uwierały mnie pod plecakiem ramiączka- regulacja wypada akurat na obojczykach. Panom ten problem na szczęście nie grozi :)
Komfort termiczny-w koszulce wełnianej włożonej pod inne warstwy jest zdecydowanie cieplej niż w lnie. W bardzo zimne i wietrzne dni, lub w mroźne noce wyraźnie czuć różnicę. Wełniano -lniana jest tylko odrobinę „zimniejsza”, ale różnica też jest odczuwalna.
W upalne dni zdecydowanie najchłodniejszy jest 100% len. Różnica pomiędzy nim a wełną z lnem nie jest wielka, ale odczuwalna. Sprawę pogarsza też kolor- czarny się mocniej nagrzewa. W wełnie można chodzić też w upał. Jest znacznie lepiej niż w koszulkach z syntetyków, niemniej jeśli ma się wybór przyjemniej jest w koszulce z lnu lub w wełniano lnianej.
Czystość– wszystkie trzy koszulki jednakowo odciągają pot i podobnie szybko schną. Nabierają jednak innych zapachów. Nosiłam je po 5 dni bez zmieniania (test to test :)), a potem dowolnie zmieniałam. Wełniana niemal nie pachnie. Koszulka wydaje się stale czysta.
Koszulki lniane po 5 dniach zaczynały pachnieć lekko kwaśno. Miały jednak cudowną właściwość ściągania całego brudu ze mnie. Ja czułam się idealnie czysta. Naprawdę :). Lubię się myć i w górach korzystam z każdej okazji, teraz wcale mi się nie chciało. Nawet w upał obie koszulki wydawały się suche i chłodne. Chroniły przed słóńcem a niemal się ich nie czuło. Bardzo się je przyjemnie nosiło.
Podsumowanie jest dość oczywiste:
Na zimne dni wełna, na upał len. Kiedy można zabrać tylko jedną koszulkę, w górach bardziej uniwersalna i praktyczna jest wełna. Kiedy można sobie pozwolić na komfort (to tylko 70-90 g), warto wziąć len, lub len z wełną. Wrażenie świeżości, które dają jest bardzo przyjemne. Fajnie też mieć czystą koszulkę na zejścia do cywilizacji. Na dole jest zwykle bardzo gorąco. Te koszulki sprawdzą się też w „niegórskiej” podróży. Zwłaszcza w upalne miejsca latem.
Różnica pomiędzy lnem a lnem z wełną jest niewielka. Wełna z lnem jest miększa, bardziej elastyczna. 100% len mniej się rozciąga i koszulki są dalej od ciała. Dla niektórych osób to ważne, więc warto wziąć to pod uwagę wybierając.
To parę fotek (z naszych testów). Nie były pozowane więc niewiele widać :)
Koszulka z wełny:
Jak widać używałam też i spódniczki. Żeby nie mieszać, napiszę o niej później. Koszulki z wełny i z samego lnu miały większy dekolt- to forma jak ultralight– musiałam osłaniać szyję chustką. Zmniejszony dekolt w lniano wełnianej był bardziej praktyczny. Równie dobrze sprawdza się zwykłe t-shirtowe wykończenie, takie jak w naszych koszulkach uniseks. Ja zwykle nosze koszulki damskie, bo są mniejsze i lżejsze.
Dziękuję za to porównanie koszulkowe. Moje obserwacje wełny i lnu są podobne. Podczas upału zdecydowanie lepiej się czuję w lnianej Omedze, zwlaszcza jesli świeci słońce (rownież mam wrażenie, że dodatkowo odczucie ciepła w wełnie potęguje jej czarny kolor, dlatego jakiś czas temu pytałam czy jest szansa na nieczarny kolor wełno-lnu). Zdziwiłam się nieco że koszulki lniane się podarły – poszłam sprawdzić moją lninaną i póki co dobrze się trzyma, choć trzeba przyznać że trochę ją oszczędzam (zdecydowanie bardziej niż wełniaki) no i pod plecak zawsze ubieram stanik typu sportowego więc minimalizuje ryzyko przetarcia ;)
:) jakoś nie pomyślałam o staniku (Ten sam stanik nie porwał lnianych koszulek przez całe miesiące noszenia w mieście). Dopiero w domu porównałam miejsca z dziurkami. Sama siebie na plecach nie widzę… Dziurki niewielkie więc zaszyłam i jest ok. Na szczęście na tym nieregularnym splocie zaszyć nie widać.
To trochę też i wina plecaka, kiedyś udawało się go tak ustawić, że nie dotykał do pleców. Fajniej się nosił bo w upały mniej grzał. Teraz jest stary, postrzępił się i chyba sflaczał :). Ale jeszcze mi go szkoda wymienić. Lubię go.
Z kolorami w wełnie- trzeba będzie chyba wprowadzić drugi. W grubej mamy wybór- czarny i biały i ten biały też się podoba. Troszkę mniej go sprzedajemy niż czerni, ale nie nic. Muszę przyznać, że kupując biały troszkę się bałam :). Tak na marginesie koszulkę z grubej wełny (tej 100%) miałam niemal przez cały miesiąc na sobie i nie ma na niej ani śladu jakichkolwiek uszkodzeń czy zmechaceń. Do tego wydaje się całkiem czysta:)