Niedawno minęły 4 lata odkąd piszę. Dni, które spędziłam w górach w tym czasie po zsumowaniu dają rok bez kilkunastu dni. Opisałam 320.
Nie liczyłam ile przeszłam. Prawdopodobnie około 5 tysięcy kilometrów i 250 000 metrów w górę i w dół. Liczę na oko, być może jest tego nawet dwa razy więcej. Raczej nie mniej. Ponad połowa tego czasu to zima. Około 100 wysokich (ponad 2000 m) i zimą trudnych technicznie przełęczy. Około 170-ciu dni dźwigania czekana i raków. Mrozu. Biwaków w śniegu. Zagrożenia lawinowego, bieli, samotności i wysokich gór. Moje (a w zasadzie nasze bo często byłam z Jose) zimowe trasy w większości prowadziły bezludnym i dziewiczym terenem. Niektóre miejsca bywają czasem odwiedzane przez „jednodniowców” (w rakietach lub narciarzy), ale trasy jako takie i sama idea wielodniowego zimowego łażenia w oddaleniu od cywilizacji jest pionierska. Nie znam nikogo, kto włóczy się po wysokich górach zimą tygodniami, ale z roku na rok przybywa osób, które wyszły na weekend lub nawet na kilka dni, więc może to się zmieni.
W ciągu tych 4 lat udało mi się też: pracować i prowadzić firmę. Zaprojektować kilka bestsellerów. Przetestować kilka nowych, unikalnych materiałów (bardzo cienka wełenka, len, Navy, gruba Alpha) i wymyślić kilka odkrywczych rozwiązań. Wydałam książkę. Zdobyłam kilku przyjaciół. Nauczyłam się trochę fotografować. Skończyłam pięćdziesiąt lat. Zostałam babcią.
Na zdjęciach różne powody, dla których nie wszystko to udało mi się od razu zauważyć. Trudne warunki, pospiech i przyglądanie się głównie temu co jest bardzo blisko :)
No to wypada tylko pogratulować :) zebrało się tego trochę i to w zaledwie 4 lata!
Dzięki, zawsze myślałam, że spędzam w górach średnio co piąty dzień, a tu wyszło, że ostatnio nawet więcej!
Policzyłam, bo nieustannie gnębi mnie przekonanie, że nic nie robię :)
Witam serdecznie!
Gratuluję pasji, odwagi, chęci! Mamy od kogo czerpać wskazówki co do ubioru, by się nie wystawiać na niebezpieczeństwa. Ja jestem z tych turystów, którzy idąc tzw „szlakiem przyjaźni” w Karkonoszach musieli się legitymować co 200m WOP-iście stojącemu na straży nienaruszalności granic. Pamiętacie czasy, kiedy wejść na Rysy strzegł żołnierz z lornetką i zapisywał każdego do notesu.
Wielkie podziękowania za naprawę bluzy.
a pamiętasz jak na Rysach ktoś codziennie o świcie umieszczał kupę na Leninie? To musiało być koło 80-tego roku. Niestety nie pamiętam dat. Pamiętam, że postanowiłam sprawdzić osobiście czy wieść o tym fakcie jest prawdą. Wstałam bardzo wcześnie i wbiegłam na Rysy przed żołnierzami. Na tablicy upamiętniającej wizytę Lenina (jednej z wielu, bo jakoś dziwnym trafem nieustannie spadały), leżała świeżutka i bez wątpienia ludzka kupa z zakrętasem. Ta tablica faktycznie przypominała nocnik stąd pewnie pomysł. Żołnierze nie mieli wtedy lekko :)
Zawsze się zastanawiałem dlaczego spisywał tych co idą na Rysy a zostawiał tych co na Mięguszowiecką Przełęcz Pod Chłopkiem? A pamiętacie przejazd pociągiem z Przemyśla do Leska przez terytorium ZSRR? Potrójne zasieki, na górnej platformie sołdat, z przodu pociągu i z tyłu sołdat ubrani w gumowe uniformy i strzegący by nikt nie wyskoczył z pociągu. Przeorane pasy ziemi wokół pociągu? A pamiętacie darmową kolejkę z Komańczy do Cisnej?
No tak, to było dawno. Teraz za to mamy Kwarki.
Pozdrawiam
z Rysów było łatwiej zejść. Faktycznie to wieki temu:)
Kasiu, po pierwsze gratulacje, gratulacje, gratulacje pięknej, okrągłej 4-rocznicy!
Po drugie, to piękne ile rzeczy łączysz, unikalne! Podniosłaś standardy podróżnikom, wszyscy którzy tylko podróżują są dla mnie zwyczajnie nierobami, odznaczam 'lubię to’ i 'śledzę to’ dopiero jeśli sami coś produkują, a najlepiej dają prace innym (sami to słowo klucz). Dobrze, a nawet bardzo dobrze, ze nie ma na Ciebie kategorii, nie musisz startować w konkursach i oszczędzasz dzięki temu mnóstwo czasu i energii. Lansowanie się samymi podróżami jest już dla mnie przykre, nie wspieram, traktuje jak szum i nie traktuje jako składnika swojej diety informacyjnej. Przestałem kiedy sobie zdałem sprawę, ze można tak pięknie łączyć pasje (można, trzeba i należy)!
Po trzecie, wiedza, która się podzieliłaś na tym blogu w 4 lata jakością daleko przewyższa znane mi internetowe zbiory tworzone wspólnie przez dziesiątki, jeśli nie setki osób. Oby jak najwięcej osób chciało skorzystać, czego im serdecznie życzę ;-)
Po czwarte, najbardziej osobiste, chciałbym moc napisać choć połowę tego o sobie w wieku 60 lat ;-) Nawet tak lakonicznie, jak Ty (wolałbym trochę szerzej i bez niepotrzebnej skromności, ale niech Ci będzie ;-)
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia dającego większą satysfakcje niż Twoje, poprzez tworzenie, dawanie innym i rozwijanie się na tylu polach. Przekonanie, ze nic nie robisz jest niesłuszne ;-)
Brawo!
R
Radku, dzięki. Jakaś część mnie chciałaby podróżować bez przerwy. Czasem czytam jak ktoś szuka w sobie siły, żeby kontynuować drogę, a ja muszę szukać siły wyłącznie po to żeby wracać. W górach mi się wszystko podoba i niczego nie mam ochoty zmieniać. W zwykłym życiu mam o wiele więcej wątpliwości, a przekonanie, że robię to, co powinnam zdarza mi się tylko chwilowo, co jakiś czas. Najczęściej mam wrażenie, że robię za mało, albo że nie robię nic. Gdyby nie obawa, że taka ciągła podróż to egoizm, byłabym przez cały czas w górach. Nie wiem czy można uznać jakikolwiek sposób na życie za z definicji bardziej satysfakcjonujący niż inne. Chyba każdy musi sam znaleźć ten pasujący do niego. Ja „muszę” iść i „muszę” tworzyć- obie te rzeczy to czysty egoizm, więc staram się to uzupełnić czymś bardziej użytecznym dla innych. Ale nie wiem, czy to co robię (te bardzo malutkie rzeczy) rzeczywiście się komuś przydają. Najpewniejsze są chyba ciepłe gacie i podkoszulki :)
Lubię myśleć o tym ile ich sobie chodzi po górach i, że ich użytkownicy są z nich zwykle bardzo zadowoleni.
Dużo się działo jak na tak krótki odcinek czasu. Ważne, aby prowadzić intensywne życie najdłużej, jak się da, domatorką jeszcze się zdąży zostać :)
intensywność życia nie ma związku z tym czy jest się włóczykijem czy domatorem. Ma za to wielki ze sposobem komunikowania się ze światem, innymi i sobą. Najciekawiej kiedy te relacje są głębokie i bezinteresowne, najnudniej kiedy się próbuje świat, innych czy nawet siebie wykorzystać.