Memurubu Jotunheimen lipiec2014

Pierwsi ludzie dotarli na moją łączkę tuż po zwinięciu namiotu, ale tego dnia nie było tłoku. Szlak biegnie urwistym skrajem wypełnionej jeziorem doliny mijając mnóstwo stawków. Na koniec grzbiet zwęża się do grzebienia i efektownie opada do Memurubu. To piękne, widokowe miejsce. Mnie dodatkowo przywitała tam tęcza i skropił letni deszczyk. Schronisko robi dobre wrażenie. Najpierw nieśmiało kupiłam tam jabłko (5 zł), potem odważyłam spytać o coś co mogę jeść (były bezglutenowe gofry!- z tym, że ich nie lubię :)). Pan Kucharz polecił mi jajecznicę (25 zł) i dołożył sporo ketchupu. Czując się jak normalny człowiek zamówiłam sobie jeszcze kawę (12 zł i można dowolnie dolewać) i posiedziałam chwilkę przy stoliku. Przestało padać.

Wypoczęta poszłam dalej i dotarłam aż do kluczowego momentu tej trasy Besseggen. Ten fragment był jeszcze piękniejszy. Wysoko zawieszone stawy na skalnych balkonach, magiczny widok na drugi brzeg, trochę deszczu, ale i sporo słońca. Ludzi wcale. Popołudnia były całe moje. Widziałam z daleka kilka namiotów porozbijanych nad jeziorkami, ale nikt się koło nich nie kręcił. Nazbierałam na obiad koźlaków, a na koniec znalazłam biwakowe miejsce z wodą i pięknym widokiem ponad jeziorem Besseggen. Wieczór był bezchmurny i prawie bezwietrzny więc spokojnie ugotowałam barszczyk- mój ulubiony przepis z tego lata. Koźlaki (najlepsze czerwone), łyżka suszonych warzyw, dwa kawałki suszonej wołowiny (suszę w domu tego się nie da kupić), łyżka suszonych buraczków i sól. Zalać wodą i doprowadzić do wrzenia. Czasem zamiast grzybów dodaję suszone jabłko. Teraz ugotowałam obie wersje wyjadając resztki. To był mój ostatni górski wieczór. Piękny…

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »