Konkurs Wakacje z Kwarkiem 2020- wyniki

To już nasz trzeci konkurs organizowany według tej formuły. Jurorkami są dziewczyny z Kwarka, – oceniają Wasze fotografie , a Wy w zamian oceniacie ich zdjęcia. Tytuł głównego jurora jest rotacyjny, dostaje go zeszłoroczna zwyciężczyni. Zdjęcia może przysłać każdy, chociaż jak uczy doświadczenie najbardziej podobają się te gdzie pojawia się jakiś kwark. Nic dziwnego, każdy przeszedł przez nasze ręce i fajnie go potem zobaczyć w akcji.

Tegorocznym głównym jurorem była Marysia- szefowa naszego działu kontroli jakości. Nagrodziła zdjęcie Radka Wierzbińskiego.

Konkurs Wakacje z Kwarkiem, fot Radek Wierzbiński

„Ten szalony rok spowodował krótkie jedno i dwudniowe wakacje. Kwarka za dobrze nie widać na zdjęciach, ale on tam jest 🙂 Na pierwszym dzięki niemu mogę pozować do woli nie marznąc, a na drugim dzięki niemu mogę robić zdjęcia”. Wygrało pierwsze.

Marysia poza urodą zdjęcia doceniła metaforę, czasy są ciężkie, przed nami mgła i czekamy na taki przebłysk słońca.

Radek wygrał bluzę kajakową- najstarszy, kultowy model Kwarka produkowany bez zmian już od ponad ćwierćwiecza. Wbrew nazwie to uniwersalna bluza, nadaje się dosłownie do wszystkiego.

Przyznaliśmy też dwie równorzędne nagrody:

Anna Szyszka, za piękny portret i radość wędrówki z dzieckiem- to wybór szwalni

i Sylwia Jaworska- za wędrówkę z kotem- to wybór krojowni.

Sylwia Jaworska

„Kot trekkingowy :-) Spotkałam go przy Velke Biele Pleso. Postanowił mi towarzyszyć do Chaty Pri Zelenom Plese. To jakieś 30 min. Trochę jechał na plecaku resztę drogi szedł ze mną co widać na zdjęciu. Po drodze zdążył sprawdzić co mam w plecaku. Trochę się o niego martwiłam czy nie jest bezdomny. Okazało się, że mieszkał w chacie z innymi kotami i żył z turystów takich jak ja ;-)”

Anna i Sylwia wygrały czapkę lub skarpetki– do wyboru.

Gratulujemy zwycięzcom!

Dziewczyny przyznały też 6 wyróżnień (nagrodą jest opaska do wyboru)

1- Aneta: W oczekiwaniu na wakacje z Kwarkiem- pomysłowe i zabawne podsumowanie tego dziwnego roku. Brawo za poczucie humoru!

2-Daniel- patrzymy w słońce i robi się cieplej na serduchu (tak uzasadniają werdykt dziewczyny ze szwalni)

3-Michał- intrygujące, aż czujemy, że ochroniliśmy przed zimnem

4-Magdalena- piękne, optymistyczne.

5-Sławomir-Pies, Kwark sprawdza się przy każdej pogodzie podobnie jak zwierzęcy towarzysz podróży- mówią dziewczyny z krojowni.

6-Daniel -(ponownie) tym razem za poczucie humoru :) Faktycznie jury u nas nietypowe, wyłącznie damskie, dziewczyny proszą przekazać, że doceniły dowcip :). Udana kompozycja swoją drogą!

Werdykt jest oczywiście bardzo subiektywny, ten konkurs to tylko wspólna zabawa, cieszymy się, że podzieliliście się z nami swoimi chwilami wolności i żałujemy, że nie mogliśmy nagrodzić więcej zdjęć, zostało sporo takich, które też na to zasługiwały. Wielkie dzięki dla wszystkich uczestników.

Po stronie Jurorów kolejny raz wybraliście Marysię.  Wygrała wolny dzień i jeśli przeznaczy go na robienie zdjęć, znów nikt jej nie zdetronizuje :) Gratuluję!

Share

Kustigen cz3. Ramsvik

O Ramsviku czytałam przed wyjazdem, chciałam mieć na tę wyspę czas i oczywiście wolałabym piękną pogodę. A szła ulewa. Szlak zboczył z asfaltu zaraz za mostem. Biegł lasem, po pastwiskach, wśród skał. Minęłam toaletę, dałoby się przy niej rozbić namiot, ale nie chciałam dusić się dobę pod pałatką. Nie tylko to, że już trochę cieknie. Grunt był mokry, nie wchłonąłby już więcej wody więc szybko by mnie zalało. Idąc myślałam o wiatce zaznaczonej na portowej mapce ( i nigdzie indziej). Fajnie byłoby siedzieć pod dachem i patrzeć na ścianę deszczu. Byłam pewna, że wcale by mnie to nie nudziło, ale czym dalej szłam tym bardziej wątpiłam w ten schronik. Na moście był zakaz biwakowania, obejmował teren całej wyspy. Niedaleko hipotetycznej wiaty- parking, jakaś farma czy dom… Zaczęło mżyć więc poszłam na kemping. Ogromny, ładny i niestety drogi. Za maleńki domek zapłaciłam chyba z 500 koron. Był bez prysznica i idąc w deszczu przez cały kemping myślałam, że to strasznie drogo. A potem mi przeszło. Wykąpałam się, miałam własną toaletę i kuchnię. Było mi ciepło. Moje lokum przypominało domki na łodzie, miało taras i widok na fiord. Mogło pomieścić 4 osoby, więc było gdzie wysuszyć pranie i namiot. Spędziłam tam przyjemny wieczór i pół dnia. Lało, więc wyszłam dopiero kiedy kończyła się doba hotelowa. Przed pierwszą.

Szlak okrąża Ramsvik, najdłuższa ścieżka trzyma się blisko brzegu. Skały były śliskie i mokre i być może dlatego nieliczni ludzie, których spotkałam skręcali do wnętrza wyspy. Deszcz słabł, ale po wyszlifowanych granitach płynęły potoki deszczówki. Cieniutka warstwa ziemi nie mogła zmagazynować wody, musiałam omijać kałuże i kluczyć pomiędzy strumykami. Gołe, poszarpane wyspy na horyzoncie przesłaniały firanki deszczu. Było pięknie. Silny deszcz zaatakował mnie jeszcze raz, tuż przed trzecią, ale udało mi się schronić w lesie. Najbliższe morza drzewa wyschły, być może zabiła je sól, wewnątrz było tak jak wszędzie w Bohuslan, dziko i gęsto. Już chwilę później przeskakiwałam kolejne szczeliny w granitach, wlokłam się po wrzosowiskach, pomiędzy płatami bagienek. Nie chciałam się śpieszyć. I tak przemokłam. Z górki widziałam zieloną dolinę z farmą i schronem. Z bliska zobaczyłam, że to bunkier, mokry wewnątrz, wypełniony kałużą. Bez drzwi. Dobrze, że tu nie przyszłam wieczorem.

Na parkingu widziałam kilka osób, dalej znów pojawiły się wrzosowiska i spotkałam tylko samotnego wędkarza. Wcześniej zaszyłam się wśród skał żeby zjeść. Było lodowato. Wietrznie, wilgotno. Z południowego cypla wyspy widziałam most na końcu fiordu. Potem szlak zawrócił, szłam krzakami, od ostatniego parkingu szosą. Musiałam znów przejść most żeby móc zabiwakować legalnie. Minęła szósta, a nigdzie nie było płaskiego miejsca i co gorsze nie było też czystej wody. Minęłam kilka domków przy ostatnim kręcił się starszy człowiek.- Może mogłabym tu nabrać wody?- spytałam- Oczywiście. Wszedł do kuchni i zawołał zonę. Korpulentna kobieta przyniosła mi troszkę w kubku i chwilkę zajęło zanim zrozumiałam, że to mineralna. -Wystarczy zwykła z kranu- ale tej z rur nie będziesz mogła pić!- przegotuję. Piłam tu już wodę z jezior i stawów, mogę z rur… Mężczyzna kiwnął głową. -Ja też piłem- szepnął kiedy żona odeszła. Wypełniłam dwie butelki i pobiegłam, było już szaro. I tu nie było szlaku. Szosa, las, jakaś gruntowa droga, opuszczone zabudowania, przy jednym z domów pompa…

Zawahałam się, ale jakoś nie czułam się pewnie przy jezdnej drodze. Przy kolejnych budynkach szlak odbił w trawy. Wysokie ponad kolana, zwilżone, falujące. Potem w las. Za rzeczką pojawił się kolczasty płot. Jeszcze kawałek pobiegłam z rozpędu, ale wróciłam i rozbiłam namiot. Było późno, od wiatru zasłaniała mnie skała, miałam wodę. Jedyne czego mi brakowało to widok, ale trudno na niego liczyć w lesie…

Share
Translate »