wiatrówka Laponia

Zrobiliśmy zmianę w damskiej wiatrówce Laponii- uprościliśmy krój. Znikły szwy uwydatniające talię i biust.  Dzięki temu kurteczka stała się bardziej uniwersalna- można pod nią włożyć highlofta lub gruby sweter (nie martwiąc się o utratę linii), można nosić ją jak miejski płaszczyk. Wygląda nowocześnie i lekko, optycznie wyszczupla sylwetkę.

Długość zostawiliśmy, ale przez prostotę teraz łatwo ją skrócić- dobrze wygląda zbluzowana i związana w talii (jak koszula), można ja też podwinąć i zbluzować- w gumce na dole jest stoper.

Zrobiłam Laponii kilka zdjęć. Mi (175 cm wzrostu) zasłania biodra nawet jeśli coś ją lekko podciąga w talii (np nerka na aparat), dla Jagody (155 cm wzrostu ) była troszkę ponad kolana. Można ją też awaryjnie założyć jak spódnicę (jeśli trzeba się przebrać na plaży albo wysuszyć spodnie).

Na zdjęciach z Jagodą widać detale niemożliwe do pokazania na manekinie:  rękaw jest tak skrojony, że przy podnoszeniu rąk prawie się nie podciąga, wiatrówka jest tak długa, że się na niej siada. Poza tym jest jak Costabona-kaptur ma łatwą i skuteczną regulację, wysoka garda dobrze chroni szyję, waga i rozmiar po spakowaniu przypominają spore jabłko.

Żeby nie mnożyć bytów starą Laponię wycofujemy. Na jej miejscu w sklepie pojawi się nowa z tą samą nazwą. Po ponad pół roku noszenia (dla sprawdzenia) jestem przekonana, że ten wariant jest bardziej uniwersalny i praktyczniejszy, a do tego, że wyglądam w nim lepiej… chyba hm…nawet trochę lepiej niż bez :)

PS: Większość zdjęć to Chile– ostatni górski biwak i Valparaiso. Ostatnie  to Pireneje.

Share

jadę na Lofoty

Lofoty zawsze wydawały mi się nieosiągalne więc odkładałam je na nieokreślone później. Teraz, kiedy bilety lotnicze staniały i cena nie jest już tak zaporowa, pozostała trudność samych gór -nie wiem jaka. Jak dotąd chyba nikt nie przeszedł wysp zimą. W necie są tylko opisy krótkich wypadów i pięknie przygotowana relacja z lata.

Dla nas, dla mnie i dla Jose Lofoty zimą będą podsumowaniem pewnych etapów. Wysokie góry- jak nasze zimowe Pireneje i Arktyka, którą znamy z bardziej płaskich miejsc. Nie tak surowa jak ta, której doświadczaliśmy, a raczej, która nas doświadczała na Finnmarksvidzie. Nie tak mroźna jak północ Finlandii, ale pewnie kapryśna i zmienna jak sztormy pędzające nas pod Nordkapp czy pod Nordkinn. Nie bardzo wiemy jak się na to spakować. Nie weźmiemy ani pulek, ani nart. Na Lofotach jest na to zbyt stromo, zbyt dużo nieosłoniętych skał i przeszkód, które trzeba pokonać inaczej- mostów, tuneli, nawet promów. Rakiety, raki, nie wiemy czy brać też czekany. W tej chwili wszystko porasta lód. Śniegu jest mało, miejscami nie ma go wcale. Jeśli spadnie od razu dużo (a na Lofotach spada czasem kilkadziesiąt centymetrów co noc), wyższe przełęcze i wszystkie trawersy stoków staną się nieprzechodnie przez lawiny. Podobnie trasy wzdłuż gór -w zeszłym roku widzieliśmy lawiny na szosie. To wszystko ogranicza wybór dróg i ilość bezpiecznych biwakowych miejsc. Dzień będzie jeszcze bardzo krótki. Pod koniec lutego trafiają się huragany. Czyli może być tak, że niewiele zdziałamy. Jesteśmy na to przygotowani, psychicznie -bo organizacyjnie nie mamy planu B. Przeniesienie się w inne miejsca odpada ze względu na sprzęt-żeby odejść od morza trzeba by mieć pulki i narty, pewnie też więcej ciepłych rzeczy. Na Lofotach nie jest nigdy bardzo zimno, a nadmiarowego bagażu w wysokich górach nie poniesiemy. Postaramy się wziąć jak najmniej.

Plusem tej niewielkiej odległości od cywilizacji jest dostęp do sklepów i ewentualnych noclegów we wsiach. Nie będą tanie, ale trudno, odżałujemy.

Zdjęcia to północne wybrzeża Norwegii, które już zdążyliśmy zobaczyć. Lofoty są podobno jeszcze ciekawsze. Idąc (tam, gdzie nam się zechce -jak zwykle) na pewno trafimy w piękne miejsca, oby tylko pogoda pozwoliła je sfotografować.

Prawdopodobnie wielu z Was było już na Lofotach, jeśli wiecie coś, co by nam się mogło przydać piszcie.

Share
Translate »