Dopiero odpowiadając na pytania czytelników bloga zdałam sobie sprawę, że pisząc pierwsze, poradnikowe artykuły o górach dla początkujących, dużo podstawowych rzeczy pominęłam.
Postaram się to teraz nadrobić.
Przede wszystkim jak może zacząć swoją przygodę z górami ktoś, kto nie ma jeszcze żadnego górskiego doświadczenia?
Są dwa sposoby, oba dobre. Jeden to zapisać się na wyjazd z jakąś doświadczoną grupą lub nawet z przewodnikiem (ale z biurem podróży raczej nie warto). Nigdy na takim zorganizowanym wyjeździe nie byłam, po górach chodziłam od dziecka, zresztą jestem odludkiem i zwykle wolę być sama, ale dla wielu osób będzie to bardzo dobre rozwiązanie. Można wybierać, zaczynając od ofert renomowanych górskich klubów.
w Polsce chociażby SKPB- Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich, który wbrew nazwie na wyjazdy zabiera nie tylko studentów (oddział w Warszawie zrzesza wiele osób w różnym wieku też starszych), ma bardzo dobrze wyszkoloną kadrę i swoistą kulturę, która wielu osobom może się bardzo spodobać. SKPB, zgodnie z nazwą interesuje się przede wszystkim niższymi górami. Głównie w Polsce i na Ukrainie. Istnieją też inne kluby, których nie znam, choćby lokalne oddziały PTTK.
Kluby wysokogórskie w Polsce niestety zrzeszają tylko ludzi zainteresowanych wspinaczką. Dla kogoś chodzącego po górach, tak jak ja nie powstało nawet odpowiednie polskie słowo. Bo „turysta wysokogórski” na pewno takim słowem nie jest. Odpowiada raczej grupie Japończyków w białych spodenkach i czapeczkach z butiku, którzy kiedyś koniecznie chcieli się z nami sfotografować w Zermacie. Wjechali wyciągiem na „mały Materhorn”, zobaczyli lokalesów opieczonych i brudnych po tygodniu w górach… Nic dziwnego, że chcieli mieć nas na zdjęciu :). Ja czuję się raczej wysokogórskim wędrowcem niż turystą i zazdroszczę wszystkim innym językom, w których istnieją na nazwanie ludzi podobnych do mnie odpowiednie i ładne słowa. Być może wynika to stąd , że mamy bardzo mało gór i tradycja wędrowania po nich z plecakiem jest u nas troszkę mizerna.
Ci, którzy dobrze radzą sobie z niemieckim mają szeroki wybór interesujących wyjazdów organizowanych przez duże alpejskie kluby. DAV, OEAV i nawet niektóre, niemieckojęzyczne kluby włoskie (np. oddziały CAI ). Każdy z nich organizuje kilka letnich, a czasem nawet wiosennych i jesiennych wypadów i każdy kto chce, może się na nie zapisać. Informacje są umieszczane na stronach klubów i aktualizowane. Członkowie klubów mają na takie wyjazdy zniżki. Zapisanie się do klubu oprócz wyjazdów i zniżek na noclegi w schroniskach daje też bardzo dobre górskie ubezpieczenie (już o tym, pisałam, należę do OEAV, ten klub ma polską sekcję z siedzibą w Krakowie). Przynależność do polskich klubów takich zniżek i ubezpieczenia niestety nie daje. Nie są zrzeszone w odpowiednich organizacjach i nie odprowadzają do nich składek.
Nie znam włoskiego, ale w wielu włoskich schroniskach można znaleźć ulotkę z listą tegorocznych wyjazdów wszystkich zrzeszonych w CAI oddziałów i jest to lista imponująca. Być może warto czasem spróbować czy nie da się jakoś porozumieć np. po angielsku. Szłam kiedyś przypadkiem z taką włoską grupą, bardzo było miło. ( PS list. 2012: w tym roku umówiłyśmy się z taka grupą z koleżanką, opiszę to :))
Należy się liczyć z tym, że każdy wyjazd w grupie będzie dostosowany do możliwości najsłabszego uczestnika i w efekcie dość asekurancki. Żaden przewodnik nie będzie podejmował ryzyka wyprowadzania nieznanych mu ludzi w trudne miejsca. I dobrze, bo dzięki temu nic się nikomu nie stanie.
Jeśli zdecydujecie się pójść z kimś doświadczonym-słuchajcie go :)
O tym jak zdobyć doświadczenie samemu napiszę następnym razem.
Wyjazdy z biurami podroży, mocno reklamowane w internecie nie dadzą umiejętności potrzebnych do samodzielnego chodzenia. Ich organizatorzy są niezainteresowani rozpowszechnianiem wiedzy na temat gór i pozbawianiem się w ten sposób klientów. Ich opisy tras zwykle dramatyzują i koloryzują. Spokojnie, to tylko marketing. Samodzielne chodzenie po górskich szlakach nie jest wcale ani skomplikowane ani trudne. Robią to dziesiątki tysięcy ludzi w każdym wieku we wszystkich europejskich górach. Najlepiej zorganizowane sieci szlaków długodystansowych ma Francja. O przyzwoitym zachowaniu troszkę napisałam tu. O jedzeniu, pakowaniu plecaka, prognozach pogody… i setkach innych problemików wspominam w kolejnych wpisach. Te najważniejsze na samym początku otagowałam „dla początkujących”.
Niesamowite miejsce, przepiękne zdjecia. Sam chętnie bym wyjechał do Włoch, ale raczej teraz nie dam rady. Pozdrowienia i uściski dla Was wszystkich :)
Mam słowo dla turystów (nie, nie turystów) wędrowców wysokogórskich. Wędrowcy Wysokogórscy to Ciuracze, Ciuracie tymi plecakami po tych skałach jakbyście byli opętani przez ducha gór. aha i nie jest to słowo obraźliwe być Ciuraczem to przywilej którego nie posiadam. Posiadam za to inny jestem z Gdyni :P