Nasz pierwszy dzień nie był bardzo emocjonujący. Zostawiliśmy samochód na parkingu Pond du Prat i podeszliśmy do Schroniska La Soula.
Szłam tędy kiedyś, ścieżka jest bardzo popularna. Ciekawostką jest ogromna ilość tablic informacyjnych (teksty niestety tylko po francusku i hiszpańsku)- w większości całkiem ciekawych. Opisują rośliny,
i inne zwierzęta występujące w Val Louron. Jest ich mnóstwo, udokumentowano ślady, objawy żerowania, nawet odchody. Dowiedziałam się między innymi, że kupy roślinożerców są okrągłe, a drapieżników walcowate. Wiecie w jaki sposób drapieżne ptaki, których odchody są przecież płynne pozbywają się zjadanego razem z upolowanymi myszami futra? Nie pomyślałam o tym… a one biedne to wymiotują! Częste w górach pełne sfilcowanego włosia, twarde walcowate bryłki o średnicy ok 1 cm to wymiociny orłów i sokołów.
Tablice ciągną się aż do stawów. Powyżej lasu ścieżka trawersuje urwistą ścianę kanionu. Wykuto ją na początku 20 wieku, budując tamy.Pozostały jeszcze liczne ślady tamtej budowy.
Schronisko la Soula jest wielkie, ale chyba niezbyt sympatyczne, mieliśmy zamiar tam zajrzeć na kawę, ale zniechęcił nas brak toalety. Pan schroniskowy powiedział, że ją zamknął z powodu … braku wody! La Soula leży u zbiegu dwóch gigantycznych rur prowadzących wodę ze spiętrzonych jezior do elektrowni w Pont du Prat… obok przepływają dwie rzeki, z tyłu jest staw… na wszelki wypadek zrezygnowaliśmy z jedzenia tam. Podejście w kierunku lac de Pouchergeus jest słabo widoczne, chociaż oznakowane. Trzeba wejść na teren elektrowni i schroniska, minąć budynki i pójść skosem w górę przez widny las. Ścieżka biegnie wzdłuż potoku (jest też możliwość pójścia zboczem po drugiej stronie, są kopczyki).
Tą trasą prowadzi niższy wariant HRP, trochę ciekawszy niż wyższy, w każdym razie dzikszy i bardziej interesujący widokowo (o tym potem).
Sama dolina Ajguestortes (kręte wody) nie przypomina innych pirenejskich dolin o tej nazwie. Wody jest tam stosunkowo mało, cześć chyba niestety skradła rura.
Nie, żeby nie było pięknie. Było zwłaszcza w ostrym wrześniowym świetle, na chwilkę przed nocnym mrozem.
Doszliśmy aż do ostatniego miejsca gdzie można wygodnie rozbić namiot. Miękkich trawek w pobliżu wody.
Wieczorem połaziłam po dolinie i sfotografowałam leżące dość daleko od ścieżki stawy.
Przez cały dzień bardzo silnie wiało. Nocą trawy pokrył szron, rano wstał piękny dzień.