( <—wcześniejsze teksty są tu)
Ten dzień był jednym z najpiękniejszych. Ani na chwilkę nie pogorszyła się pogoda, chociaż wiał przenikliwy wiatr.
Uzbrojeni w uratowaną przed spaleniem kartkę wdrapaliśmy się po piargach po przeciwnej stronie drogi (pod wyciągiem, zaraz za jakimś śmietnikiem) i bardzo szybko znaleźliśmy w dzikim i pięknym miejscu.
Ścieżka jest widoczna aż do jeziora, bywają nawet znaki (chyba czerwone).
Początkowo dochodzi się do płaskich łąk (noszących ślady licznych biwaków), Lac Bastani jest wyżej niemal pod granią.
Przy stawie było kilka wydeptanych dróżek, ale szlaku wiodącego w górę nie widzieliśmy. Znaleźliśmy go znów po drugiej stronie jeziorka.
Najprawdopodobniej był jeszcze jakiś wariant, ten nasz kluczył w kruchych piargach i wbił się w strome skałki, a raz niepotrzebnie wylazł na boczne żebro (bez zejścia). Być może łatwiej wejść na grań po łagodniejszej, prawej stronie stoku. Łażąc w poszukiwaniu szlaku zagubiliśmy się sami. To znaczy ja widziałam ubranego na szafirowo Jose, ale on nie widział mnie- byłam zielona. Nie słyszeliśmy się, bo wył wiatr i musiałam kawałek wrócić.
Grań Monte Renoso to wielkie kamieniste pustkowie. Szerokie i prawie płaskie. Można by pewnie iść grzbietem już od pagóra nad Bergerie Alzeta przez Punta Oriente..
Miejsce cudowne, widoki oszałamiające, przeszkadzał nam tylko zwalający z nóg wiatr.
Postanowiliśmy iść dalej granią na południe, tak jak pokazano w podarowanym nam przez los opisie.
Większa część trasy jest prosta i łatwa, ale za Monte Renoso grań zwęża się i na kawałku robi się ostra. Nie ma trudności orientacyjnych, bo ścieżkę troszeczkę widać.
Miejscami przejście wymaga przytrzymania się rękami, ale to nic trudniejszego niż w innych miejscach GR20. Nie wiem dlaczego ten wariant nie został oznakowany jako szlak. Być może ze względu na schroniska (to dłuższa trasa i poza okresem długiego letniego dnia nie da rady dojść do Usciolu. Z opisu wynika, że z Bergerie Campanelle jest 7 godzin do Plateau de Ghjalogone, i tyle mniej więcej szliśmy. Dojście do GR20 zajęło nam godzinę, kolejną na Col de Verde, a do Usciolu zostają jeszcze ze 2 może ciut więcej).
Troszkę mylny jest punkt gdzie trzeba zejść do widocznej z góry Bergerie des Pozzi (Col de Pruno). Niżej szlak też często znikał.
Kiedy zeszliśmy do chałup dopadły nas chmury, potem cień . Zrobiło się lodowato.
Bergerie na Plateau de Ghjalogone była zamknięta, a źródło dawało bardzo mało wody. Straciliśmy tam z pół godziny.
Przeszliśmy jeszcze kawałek aż do połączenia z GR20, ale pomimo rączego biegu nie udało na się zejść przed nocą na Col de Verde.
Rozbiliśmy namiot wewnątrz ruiny zabudowań mając nadzieję, że nikt nas tam nie wypatrzy i się nie czepi.
W osłoniętym przed wiatrem lesie było jeszcze całkiem ciepło.