Dolomity opisy tras- Cristallo

Nie chciałabym dublować przewodników. Większość ferrat jest dobrze opisana  i  niewiele można już do tych opisów dodać… poza odrobiną subiektywnych wrażeń.

Wyciąg na Cristallo

Cristallo z obu stron wygląda pięknie. Strzeliste turnie nad morzem białego piargu. Od północy- z doliny Landro masyw wydaje się bajeczny i niedostępny. Południowa strona jest inna. Na jedną z najwyższych przełęczy wyjeżdża zabawny, staroświecki  wyciąg.  Drugi etap to malutkie beczułki w których mogą stać obok siebie (bardzo blisko- powiedziałabym na styk) dwie osoby. Większe plecaki raczej by się tam nie zmieściły, a w każdym razie wciśnięcie ich nie byłoby łatwe.  Gondola jedzie dość szybko i przy wsiadaniu nie zwalnia, więc sam proces wskakiwania i wyskakiwania dostarcza trochę emocji. Beczułki są świeżo pomalowane, ale pogięte i miejscami na wylot dziurawe. .. nie wiem ile mają lat. Wyglądają bardzo wiekowo. Fajna jazda (16 Euro od osoby).

wyciąg na CristalloWzdłuż całego masywu biegnie jedna z bardziej znanych  ferrat- Via Ferrata Iwano Dibona.  Jest zatłoczona tylko na pierwszym, bardzo zresztą krótkim odcinku. W dalszej części, aż do ostatniego żlebu, którym można zawrócić do pośredniej stacji kolejki, oprócz nas szło jeszcze kilka osób. Na ostatnim prowadzącym w kierunku Ospitale fragmencie zostaliśmy już całkiem sami.

Według opisu w przewodniku Tkaczyka- piękna wysokogórska całodniowa trasa- jako ferrata niezbyt trudna ( Tkaczyk pisze: dość trudna), jako górska ścieżka dość wymagająca kondycyjnie, trudna orientacyjnie i długa. Podobno bardzo piękna. Nam wydała się dość monotonna.  Zajmuje kilka godzin. Wliczając powrót do punktu wyjścia- parkingu na Passo Tre Croci- potrzebny jest cały dzień. Ubezpieczone odcinki zajmują tylko fargment i są łatwe. Nie wydaje mi się żeby było tam jakiekolwiek budzące choć trochę wspinaczkowych emocji  miejsce. Natomiast trudność całego przejścia może być bardzo różna zależnie od okoliczności i pogody.  W górnej części w kilku miejscach leżał jeszcze śnieg.  Wiele odcinków jest źle oznakowanych, a ubezpieczenia właściwej ścieżki krzyżują się w  ze starymi, nieużywanymi już przejściami, prowadzącymi donikąd… ale również trochę ubezpieczonymi. Kilkukrotnie poszliśmy inną, niż ta oznakowana drogą włażąc w sypkie piargi, zasypane śniegiem żleby czy nieubezpieczone, ale możliwe do przejścia eksponowane półeczki  (jak się później okazało równoległe do właściwego szlaku :)). W piargu trudno odróżnić wydeptane lekko ścieżynki prowadzące np. do bunkrów od właściwej ferraty.  Generalnie jeżeli od jakiegoś czasu nie widać znakujących drogę czerwonych placków, rozsądniej  zawrócić.

Trasa ma kilka „awaryjnych zejść”, bardzo stromymi piarżystymi żlebami.  Również normalna droga dwukrotnie schodzi kilkaset metrów po sypkim i stromym, i niestety nie da się tam jak radzi Tkaczyk zjechać po piargach. Być może cały piarg został już przez to zjeżdżanie zsunięty. Ścieżka złazi bezładnie gliniasto- skalistymi żlebami lekko przysypanymi ruchomymi kamykami. Wbrew temu co pisze przewodnik w takim terenie łatwiej jest wchodzić niż schodzić.  Przydałyby się też kijki.

Biwak na Forcella PadeonNa szlaku jest wiele umocnień, okopów i bunkrów pozostałych po pierwszej wojnie. W jednym z nich urządzono całkiem fajny schron (znów nie zgadzam się z Tkaczykiem, który określa biwak jako nieapetyczny).

Biwak na Forcella PadeonProblem braku wody (nie ma jej na całej trasie) jak widać na zdjęciu został chwilowo rozwiązany. Zgromadzony wewnątrz śnieg pewnie wystarczy aż do połowy lata…. ale zbyt apetyczny rzeczywiście nie jest :).

Schronisko Lorenzi

Cała Dibona zajmuje około 5 godzin.  Szliśmy w dół, tak jak radzi przewodnik ze schroniska Lorenzi (gdzie dociera beczułkowy wyciąg) w kierunku zejścia do Ospitale.

Dolina Padeon

W dolinie Padeon zawróciliśmy w kierunku schroniska Sa Forca, a potem zeszliśmy nartostradą na parking przy wyciągach poniżej Passo Tre Croci. Ostatni dwugodzinny odcinek ferraty nie ma wielu ubezpieczeń, ale są z niego dość ciekawe widoki.  Dolina Padeon jest piękna.  Zielona, pełna źródeł,  strumyków i kwiatów.

Podsumowując- ładny, długi dzień wysoko w górach. Nietrudna ferrata poprzeplatana długimi, nie zawsze łatwymi (technicznie i orientacyjnie) nieubezpieczonymi odcinkami i przyjemny powrót łatwą (rowerową) drogą w dolinie.

Cristallo wieczorem zasłoniła chmura

 

Share

Z Luchon do Luchon- jeszcze garść informacji

Luchon jest dobrym punktem wypadowym w Wysokie Pireneje. Można tam dojechać pociągiem z Paryża. Bilet na kuszetkę kupiony z kilkutygodniowym wyprzedzeniem kosztuje ok 40 Euro i jest sporo tańszy (po dodaniu wszystkich ukrytych w cenie biletu lotniczego kosztów i ceny dojazdu na lotnisko) niż najtańsze bilety lotnicze. Do tego bardzo wygodny. Pociąg wyjeżdża wieczorem z położonego w samym centrum dworca Paris Austerlitz, nie staje po drodze i jedynym problemem jest przesiadka w Tuluzie o 4 rano.  Za to w góry można wyjść już o 8-9 rano. Zostaje więc cały wolny dzień.

W Luchon jest sporo sklepów, też sportowe (jest tam gaz), w księgarni spory wybór map. Niemal przy samym centralnym placu jest pralnia gdzie za kilka Euro można wyprać i wysuszyć nawet duże rzeczy. Sklepy są otwarte od 9-tej rano.

Pętelka (opisana w poprzednim wpisie) miała z założenia omijać miejsca, w których już byłam. To łatwa, chociaż wymagająca wysiłku trasa. Niektóre schrony jak np Cabana Literola mogą pomieścić najwyżej 3-4 osoby (materace są tam tylko dwa) W Anescrucez jest jedno łóżko, a w cabanie na Cruz del Guardia dwa. Większa grupa (ale to raczej normalne w Pirenejach) koniecznie powinna wziąć namioty, jedna osoba zwykle jakoś się wciśnie. Idąc z namiotem można podzielić odcinki inaczej- prawie dowolnie. Do przejścia wysokich przełęczy na początku sezonu potrzebne są raki. Tym razem na Literoli śnieg był miękki i  jedyne miejsce gdzie w żaden sposób nie zeszłabym bez raków, (nie wiem jak to wygląda w lecie) to żleb w dolinie Literola. Schroniska Portillon i Espingo są czynne od początku maja. Estos zwykle jest otwarte przez cały rok (dla pewności watro potwierdzić). Podobnie jest w przypadku Biados. Osoby, które nie mają zniżki klubowej w schroniskach, a są parami, być może zapłacą tyle samo (a uwzględniając wspaniałe śniadanie nawet mniej) w hotelu np w Hospital de Benasque. Samotnej osobie schronisko wyjdzie o połowę taniej.

Na tej trasie nie ma trudnych miejsc, tylko kilka razy trzeba się czegoś przytrzymać rękami. Jedynym problemem może być zła widoczność i zalegający jeszcze po zimie (lub świeżo spadły) śnieg. Jeszcze nigdy nie widziałam col de Literola bez śniegu.

Trasa jest bardzo urozmaicona. Od fragmentów legendarnych pirenejskich szlaków długodystansowych:

GR10 (z Luchon do Espingo), GR11 przez colado Gistain i z Tabernes do Parzan, HRP- (z Portillon na Literolę i jego stary wariant przez Port de Madera do Riuomajou,

przez  mało uczęszczane szlaki znakowane przez prowincję Huesca (PHR) – żółte znaki na Puerto del Plan, Port De Madera,  podejście na Col de Sahun i z Sahun nad Ibon Barbarisa i na łąkę poniżej cabana Pradines i biało- czerwony GR19.1 z Bielsy do Servetto,

szlaki znakowane kopczykami- Collado Raval, zejście do Tabernes z Colado Senal del Biados, Dolina Literola, droga na Cuello Estos,

do dróg zupełnie nieznakowanych, być może nawet nieistniejących, ale możliwych do przejścia, bo w zasadzie technicznie i orientacyjnie łatwych- zejście z Cuello Estos, wejście z Anescrucez na Collado Senal de Biados, zejście do GR11 z Puerto del Plan,

i w końcu leśne i polne drogi, którymi okrążyłam południowy brzeg Parku Narodowego Posets.

Trasa przechodzi przez szereg łatwych przełęczy z widokami na najwyższe masywy Pirenejów- Posets- Maladeta szczyty wznoszące się ponad Luchon i położony daleko na południu masyw Cotiella. Z Cruz del Guardia widać też Dolinę Pineta i Monte Perdido. Warunki zmieniają się od niemal alpejskich przejść na Col Pradines i Literola, do sielskich łączek w rejonie Sorbarabre. Niekoniecznie trzeba powtarzać moje błędy. Być może nie watro upierać się na Rioumajou (podobno kilkadziesiąt metrów poniżej port de Madera usypisko uspokaja się i można nim już wygodnie zejść, to znany szlak, przypuszczam, że moje kłopoty wynikły wyłącznie z powodu mgły, zmęczenia  i problemów z nogą), można też darować sobie uroczą skądinąd ścieżkę na Puerto del Plan i skrócić zejście do Servetto. Niekoniecznie trzeba też wlec się aż do Biados, a potem długo wracać drogami. Można też spróbować wjechać stopem lub wyciągiem do Superbagneres oszczędzając kilka godzin podejścia. Uzyskany w ten sposób czas można by przeznaczyć na odpoczynek, troszkę mi go brakowało tym razem :)

Wiosna na tym szlaku jest piękna. Łąki pełne irysów, asphodeli i margerytek. Kolcolisty, w końcu rododendrony.

Share
Translate »