Pireneje latem

Trafiliśmy na wspaniałą pogodę. Padało tylko kilka razy, zwykle tak, że nie sprawiało to żadnych kłopotów, nocą albo poniżej nas. Pomimo pełni sezonu i wyboru bardzo znanych miejsc, w górach niemal nie było ludzi. Żadnych problemów z noclegiem w schroniskach (bez rezerwacji), czy miejscem na kempingach. Na szlakach tylko pojedyncze osoby. Były dni, kiedy nie spotykaliśmy nikogo, lub widzieliśmy ludzi z bardzo daleka.

Wyszliśmy z Luchon i wróciliśmy w to samo miejsce. Przeszliśmy fragmentem GR10, HRP i GR11, opiszę to, bo to fajna trasa, częściowo pokrywająca się z pętelką, którą już opisałam, ale znalazłam też miejsca, które widziałam pierwszy raz, albo byłam tam dawno, kilkanaście lat temu. Szliśmy powoli, dobrze jedliśmy, wypiliśmy sporo wina, zniszczyliśmy dwa kijki, porwaliśmy dwie pary nowych butów, nabiliśmy sobie po kilka siniaków, a mnie znów ugryzł kleszcz (i teraz przez miesiąc muszę jeść antybiotyk).  Na razie wrzucam kilka przypadkowych zdjęć. Mam ich mnóstwo, było przepięknie.

Share

Picos d’Europa-Ruta de la Reconquista

Ruta de la Reconquista to historyczny szlak wytyczony na pamiątkę pierwszego zwycięstwa nad Maurami (w 8-mym wieku), które miało zapoczątkować wyzwolenie Hiszpanii spod muzułmańskiej okupacji. Fakty są nie do końca znane. Muzułmańscy i chrześcijańscy historycy przeczyli sobie przez całe wieki, według naszych legend mały oddział powstańców pokonał i wybił wielotysięczną armię. Covadonga- gdzie najwyraźniej zdarzył się cud stała się miejscem kultu, a Matka Boska z Covadongi została patronką Asturii. Nie wiem jaki związek z tą historią ma dzisiejszy szlak- GR202. To raczej stara pasterska ścieżka, jedno z najłatwiejszych wyjść z kanionu Cares, prowadzące do wysokich górskich hal. Po drodze co i rusz trafia się tam na ślady dawnej ludzkiej obecności. Orzechy włoskie, pokrzywy, mieszkalne jaskinie (teraz zasłane dywanem bobków). Po wydostaniu się z kanionu ścieżka wdrapuje się na rodzaj płaskowyżu- zawiły, spękany skalisty teren -krasowy więc trudny do pokonania. Porośnięty przez kamienne wioseczki- Oston, la Vega de Comeya…- wyglądające na odwieczne, wrośnięte w ziemię kolonie domków, użytkowanych nadal i pozamykanych na klucz. Piękne i bardzo ciekawe.

Sporo tam błądziłam, bo w skałach znikła jakakolwiek ścieżka, a nieliczne znaki powywracały krowy. Do tego poszukiwania wody, piękne widoki, ogromne (czasem otoczone płotkami) jaskinie, mniejsze szczeliny, błoto i zarośla kwitnących krzewów- paskudnie ostrych. Wszystko to cudownie dzikie jakby zatrzymane w innych czasach- nie zmieniane może od średniowiecza. Pod wieczór doszłam do krańca płaskowyżu wprost na rzędy łagodnych pagórków i dalekie zamglone morze. Zanocowałam w jednej z wioseczek. Mogłam w kolibie (pewnie tysiącletniej), ale nie musiałam, rozbiłam namiot pośród pozamykanych domków na wystrzyżonej przez owce trawce. Zwierząt już tam nie było, zeszły na zimę w doliny. Była woda.—>

Share
Translate »