Pierwszy raz w góry cz.1

Dopiero odpowiadając na pytania czytelników bloga zdałam sobie sprawę, że pisząc pierwsze, poradnikowe artykuły o górach dla początkujących, dużo podstawowych rzeczy pominęłam.

Postaram się to teraz nadrobić.

Pireneje, czerwiecPrzede wszystkim jak może zacząć swoją przygodę z górami ktoś, kto nie ma jeszcze żadnego górskiego doświadczenia?

Są dwa sposoby, oba dobre. Jeden to zapisać się na wyjazd z jakąś doświadczoną grupą lub nawet z przewodnikiem (ale z biurem podróży raczej nie warto). Nigdy na takim zorganizowanym wyjeździe nie byłam, po górach chodziłam od dziecka, zresztą jestem odludkiem i zwykle wolę być sama, ale dla wielu osób będzie to bardzo dobre rozwiązanie. Można wybierać, zaczynając od ofert renomowanych górskich klubów.

w Polsce chociażby SKPB- Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich, który wbrew nazwie na wyjazdy zabiera nie tylko studentów (oddział w Warszawie zrzesza wiele osób w różnym wieku też starszych), ma bardzo dobrze wyszkoloną kadrę i swoistą kulturę, która wielu osobom może się bardzo spodobać. SKPB, zgodnie z nazwą interesuje się przede wszystkim niższymi górami. Głównie w Polsce i na Ukrainie. Istnieją też inne  kluby, których nie znam, choćby lokalne oddziały PTTK.

Kluby wysokogórskie w Polsce niestety zrzeszają tylko ludzi zainteresowanych wspinaczką. Dla kogoś chodzącego po górach, tak jak ja nie powstało nawet odpowiednie polskie słowo. Bo „turysta wysokogórski” na pewno takim słowem nie jest. Odpowiada raczej grupie Japończyków w białych spodenkach i czapeczkach z butiku, którzy kiedyś koniecznie chcieli się z nami sfotografować w Zermacie. Wjechali wyciągiem na „mały Materhorn”, zobaczyli lokalesów opieczonych i brudnych po tygodniu w górach… Nic dziwnego, że chcieli mieć nas na zdjęciu :). Ja czuję się raczej wysokogórskim wędrowcem niż turystą i zazdroszczę wszystkim innym językom, w których istnieją na nazwanie ludzi podobnych do mnie odpowiednie i ładne słowa. Być może wynika to stąd , że mamy bardzo mało gór i tradycja wędrowania po nich z plecakiem jest u nas troszkę mizerna.

 Pireneje, czerwiec, nie wszędzie rozpalanie ognisk jest dozwolone, tu byłoCi, którzy dobrze radzą sobie z niemieckim mają szeroki wybór interesujących wyjazdów organizowanych przez duże alpejskie kluby. DAV, OEAV i nawet niektóre, niemieckojęzyczne  kluby włoskie (np. oddziały CAI ). Każdy z nich organizuje kilka letnich, a czasem nawet wiosennych i jesiennych wypadów i każdy kto chce, może się na nie zapisać. Informacje są umieszczane na stronach klubów i aktualizowane. Członkowie klubów mają na takie wyjazdy zniżki. Zapisanie się do klubu oprócz wyjazdów i zniżek na noclegi w schroniskach daje też bardzo dobre górskie ubezpieczenie (już o tym, pisałam, należę do OEAV, ten klub ma polską sekcję z siedzibą w Krakowie). Przynależność do polskich klubów takich zniżek i ubezpieczenia niestety nie daje. Nie są zrzeszone w odpowiednich organizacjach i nie odprowadzają do nich składek.

Pireneje, czerwiecNie znam włoskiego, ale w wielu  włoskich schroniskach można znaleźć ulotkę z listą tegorocznych wyjazdów wszystkich zrzeszonych w CAI oddziałów i jest to lista imponująca.   Być może warto czasem spróbować czy nie da się jakoś porozumieć np. po angielsku. Szłam kiedyś przypadkiem z taką włoską grupą, bardzo było miło. ( PS list. 2012: w tym roku umówiłyśmy się z taka grupą z koleżanką, opiszę to :))

Należy się liczyć z tym, że każdy wyjazd w grupie będzie dostosowany do możliwości najsłabszego uczestnika i w efekcie dość asekurancki. Żaden przewodnik nie będzie podejmował ryzyka wyprowadzania nieznanych mu ludzi w trudne miejsca. I dobrze, bo dzięki temu nic się nikomu nie stanie.

Jeśli  zdecydujecie się pójść z kimś  doświadczonym-słuchajcie go :)

za pierwszym razem nawet strumyk bywa trudnyO tym jak zdobyć doświadczenie samemu napiszę następnym razem.

Wyjazdy z biurami podroży, mocno reklamowane w internecie nie dadzą umiejętności potrzebnych do samodzielnego chodzenia. Ich organizatorzy są niezainteresowani rozpowszechnianiem  wiedzy na temat gór i pozbawianiem się w ten sposób klientów. Ich opisy tras zwykle dramatyzują i koloryzują. Spokojnie, to tylko marketing. Samodzielne chodzenie po górskich szlakach nie jest wcale ani skomplikowane ani trudne. Robią to dziesiątki tysięcy ludzi w każdym wieku we wszystkich europejskich górach. Najlepiej zorganizowane sieci szlaków długodystansowych ma Francja. O przyzwoitym zachowaniu troszkę napisałam tu. O jedzeniu, pakowaniu plecaka, prognozach pogody… i setkach innych problemików wspominam w kolejnych wpisach. Te najważniejsze na samym początku otagowałam „dla początkujących”.

Share

Wiosenny śnieg cd:- bezpieczeństwo

biwak nad Lago Helado, Pireneje, czerwiec
Pod wieloma względami chodzenie wiosną jest niestety mniej bezpieczne niż latem. A szkoda, bo wiosna jest piękna. W górach nie ma dosłownie nikogo i nawet bardzo znane miejsca wydają się cudownie bezludne i dzikie.

Wiele rozsądnych latem dróg  nie nadaje się do przejścia i nie ma sposobu, żeby się o tym dowiedzieć wcześniej. Nie ma  żadnych dostępnych pozasezonowych opisów, nie piszą o tym przewodniki chociaż ostatnio coraz więcej użytecznych wiadomości pojawia się w necie.

Zawsze, kiedy jestem sama, a nie ma sieci telefonicznej i od kilku dni nie widziałam zupełnie nikogo, albo (co zdarza się rzadziej, bo zwykle nie ma otwartych schronisk) w schronisku powiedziano mi, że wybranej przeze mnie drogi nie da się przejść, czuję się znacznie bardziej wystraszona niż wymagałyby tego warunki. To psychologia. Śnieg zawsze chyba troszkę przeraża, w końcu większość naszego życia upływa przecież bez niego.

Cima Sette Selle, Dolomity, majZejście z przełęczy widocznej na zdjęciu, latem biegło gęstym ciągiem zygzaków. Próbowałam przejść kawałek, ale byłam tam wieczorem i śnieg tak rozmiękł,  że jedynym, bardzo zresztą skutecznym sposobem było zjechanie ( zbiegniecie) długimi równymi łyżwowymi susami wprost na dół. Tak jak to się robi w luźnym piargu. Szybko, ale kontrolowanie. Trochę się bałam, nie zabrałam czekana, a parę razy zdarzyło mi się przysiąść, ale jak szybko się okazało trudność była wyłącznie natury psychologicznej. Chociaż zbocze było strome, wcale się z niego na siedząco nie zjeżdżało. Buty wbijały się głęboko.  Śnieg był miękki. To wystarczało. Co innego byłoby rano, kiedy śniegowa bryja zmieniłaby się w kawał lodu. Wtedy bez raków i czekana nie ruszyłbym się ani o krok.

Zimowe zejście z Puig Carlit , Wschodnie Pireneje, czerwiecA to zimowe zejście z Puig Carlit, w czerwcu wciąż jeszcze niemal do samej góry pokryte śniegiem. Tylko najwyższy kawałek był stromy, wyjęłam czekan i zeszłam kilkadziesiąt metrów ostrożnie, a niżej po prostu jechałam sobie na butach.

Wiosną, kiedy maleje niebezpieczeństwo lawin, wiele zimowych zejść jest znacznie łatwiejszych niż latem, chociaż są miejsca, których zawsze należałoby unikać.

Widok z podejścia na Cima Sette Selle. Lagorai, maj

Po południu bezpieczniej jest nie przekraczać stromych,  wystawionych na słońce dużych żlebów.  Mogą w nich siedzieć niewidoczne z dołu nawisy, które pewnego dnia polecą. Rozpędzona lawina przelatuje niespodziewanie, bez ostrzeżenia, jak pociąg zostawiając po sobie  zwalisko ogromnych twardych jak beton zlodowaciałych bloków. Tym bardziej zaskakujące jeśli trafi się już w rozmarzniętym terenie. Poniżej skał i śniegu. Zdarzyło mi się widzieć to z bliska w początkach maja w Dolomitach.  Lawiny nic nie zapowiadało,  żleb był wąski i kręty. Minęłam go i kilkanaście metrów dalej, już za plecami usłyszałam huk…Bezpieczniej jest unikać takich miejsc.

Niepewne są też gładkie, trawiaste stosunkowo łagodnie nachylone południowe zbocza. Te bardziej strome powyżej 45 stopni, nie akumulują wystarczająco dużo śniegu, wiec wielka, zbierająca całą pokrywę aż do gruntu, wiosenna lawina jest na nich znacznie mniej prawdopodobna. Ze zrozumiałych względów bezpieczne są też miejsca niemal płaskie, na przykład granie. Mając wybór zawsze lepiej jest podejść czy zejść stromo i szybko, bezpośrednio na półkę czy grań i nie trawersować podejrzanych zboczy. Lepiej iść po formacji wypukłej niż wklęsłej, jeśli jest się grupą, podejrzane miejsca powinno się przechodzić jak najszybciej, w odstępach, każdy oddzielnie.

Zejście z Colado Meners, Andora, czerwiecNie widać tego na zdjęciu i pewnie nie widać też na innych zdjęciach, które widuje się w internecie… wbrew pozorom zejście z Menners jest raczej strome:) ! Patrząc na fotografie nie zawsze można sobie wyobrazić wrażenie jakie robi strome zejście i niespodziewanie kopny śnieg. Najbardziej niebezpieczny jest cienki, co niekoniecznie widać, miękki śnieg pokrywający litą skałę. W takich miejscach nie pomoże ani czekan ani raki. Trzeba to po prostu ominąć.

śnieżny most, Pireneje, czerwiecInnym, nierzadkim problemem bywają śnieżne mosty, często wypłukane tak jak ten, ale niekoniecznie aż tak dobrze widoczne.

W tym roku w czerwcu schodząc z Torre de Marobure weszliśmy niechcący w krasowy, pełen szczelin teren. Latem szczeliny są doskonale widoczne, wiosną przykrył je około półmetrowy zlodowaciały śnieg. Niewystarczająco gruby, żeby utrzymać człowieka. Nie wpadliśmy w nie wyłącznie dlatego, że chwilę wcześniej idąc pierwsza, po jak mi się wydawało stabilnym, dużym i gładkim śnieżnym polu, znienacka zapadłam się pod ziemię. Zarwał się most pokrywający skalny uskok. Szczelina długa na kilkadziesiąt metrów i szeroka na jakieś pół metra- czasem metr ciągnęła się pod śniegiem wzdłuż  ciemnej, rozgrzewającej się w dzień skały. Już siedząc w środku przypomniałam sobie, że przecież znam ten uskok. Schodziłam nim kiedyś latem. Z góry nie było jednak zupełnie nic widać. Wyszłam bez problemu, szczelina była głęboka na jakieś 3 metry, następna, którą wypatrzyliśmy, bo zrobiliśmy się bardzo ostrożni, była skalna, lekko tylko przykryta śniegiem i dużo, dużo głębsza.

Krasowe szczeliny widywałam poza Pirenejami też w Alpach Julijskich i tam kiedyś na początku w maja w całkiem niewielką szczelinę wpadła kumplowi niemal cała noga. Ja przeszłam obok i nic, miałam szczęście, ale takich miejsc wiosną lepiej jest po prostu unikać.

Collado Meners, czerwiec, PirenejePogoda wiosną lubi się często zmieniać, znienacka potrafi spaść świeży śnieg i trzeba być przygotowanym zarówno na zimę jak i na lato. Wbrew pozorom w górach wciąż zdarzają się przypadki śmierci z wychłodzenia. Ludzie gubią się i nie mając sprzętu do biwakowania, i odpowiedniego ubrania nie dają rady przetrwać załamania pogody czy nocy. Niestety, o czym mało kto wie,  reakcją organizmu na jakikolwiek, nawet niewielki wypadek bywa uczucie strasznego zimna. Dopóki jest się w akcji i walczy, jest ciepło. Potem, kiedy emocje opadną bywa dokładnie odwrotnie.

Nie chcę nikogo straszyć, wiosna jest dla ludzi, ale lepiej być wtedy troszeczkę bardziej ostrożnym.

Share
Translate »