wróciłam!

Rondane

Hej, wróciłam przed chwilką. Przepraszam za ogromną zwłokę w odpisywaniu na komentarze. Byłam w Norwegii, bez szans na internet. Być może byłoby łatwiej gdybym zamiast strej nierozladowującej się tygodniami nokii zaczęła używać jakiegoś smartfona, ale chyba jeszcze do tego nie dorosłam. Mam dla Was świetną i o dziwo (bo wyszła bez planowania) bardzo rozsądną i temnatycznie, i komunikacyjnie, i finansowo trasę. Wartą powtórzenia.

biwaczek pod Trollą

W wielkim skrócie- przeszliśmy przez Trollheimen, Rondane i Jotunheimen. Wydaliśmy bardzo malutko (po ok 1200-1300 zł na głowę plus bilet lotniczy do Oslo-prawie darmowy). Góry są piękne, ludzi nie było wcale, podobnie jak i nocy- słońce wprawdzie zachodziło na chwilkę ale nadal było zupełnie jasno. Można by w sumie wcale nie spać- iść przez całą dobę :)

Trollheimen

Poza tym przetestowałam dwa nowe produkty, które jak sądzę powinny Wam się spodobać.

Straciłam podeszwy od butów (odpadły, ale udało się je przybić gwoździkami wyciągniętymi z rozbitych drzwi obok zamkniętego schroniska) i sporo skóry na nosie… mam nadzieję, że mi kiedyś odrośnie. Poziomo świecące przez ponad 20 godzin na dobę słońce z powodzeniem omija nawet duże rondo i nos trzeba było chyba zwyczajnie zakleić. Wszyscy, których widzieliśmy byli poopiekani. Mi dodatkowo zaszkodziło paskudne fototoksyczne lekarstwo zaaplikowane mi po ugryzieniu kleszcza (jeszcze w Polsce, na kilka dni przed wyjazdem…). Pech.

zmierzch w Jotungheimen

Share

Pireneje marzec 2014 Lescun

AA009 (4)Podjechaliśmy rano do Lescun, wciąż licząc na poprawę pogody. To 500 metrów wyżej więc nic dziwnego, że lało jeszcze mocniej niż na dnie doliny. Zdążyliśmy tylko załapać właściciela gite (powiedział, że nie ma problemu, otworzy), ubraliśmy się w nieprzemakalne ciuchy i poszliśmy w górę, w stronę Belvedere- to kierunek, którego nigdy wcześniej nie wybrałam. We mgle niewiele widzieliśmy. Kilka kwiatków na położonych przez śnieg łanach zeschłej orlicy. Czarne plamy -ślady wypalania łąk.

IMG_5897

Belvedere to punkt widokowy na ostrym, z północnej strony zalesionym grzbiecie. W dobrą pogodę pewnie widać z niego cały piękny Cyrk Lescun, tym razem niestety nic…

AA003 (5) Poszliśmy znakowaną ścieżką schodzącą do Accous. Byłam ciekawa jak wygląda ta trasa- przy braku samochodu sensowne piesze połączenie z rejonem Col d’Iseye.

AA002 (8)Przez jakiś czas szliśmy lasem, potem odkrytym grzbietem ciągnącym się wzdłuż doliny Aspe. Chmury rwały się i pojawiały się fragmenty widoku.

AA001 (6)IMG_5900AA035 (7)Na wysokości przełomu doliny ścieżka rozwidla się. Jedna odnoga schodzi do Accous (z góry widać, że trasa jest stroma i ładna). Druga przekracza grzbiet i wraca do Lescun okrężną drogą.

AA032 (6)Przeszliśmy przez przepiękny pełen wielkich łanów różnych paproci i wpół rozwiniętych  śnieżyc las, zeszliśmy nad wezbrany strumień, powalczyliśmy z przejściem (nie było łatwo)  i zaczęliśmy podchodzić przeciwległym zboczem.

AA031 (6)Magiczną buczynę zastąpiły świerki, sosny i brzozy. Podszycie zubożało, zresztą nie zdążyliśmy się mu dobrze przyjrzeć. Bardzo szybko weszliśmy w płaty śniegu, wyżej w gruby i ciężki kożuch.

AA029 (6)Wielokrotnie gubiliśmy szlak. Padał śnieg, baliśmy się, że nie uda się odnaleźć drogi i będziemy musieli wracać. Czuliśmy się nieswojo bez naszych śpiworów, jedzenia, namiotu. Po ponad godzinie błądzenia pojawił się skądś (lub znikąd) stary ślad rakiet, który wyprowadził nas na grzbiet. Nie było ani śladu znaków.

Dalej była już wyraźna ścieżka schodząca do Refuge L’Aribet.

IMG_5920AA028 (6)IMG_5923Długo szliśmy przez  świeżo pobielone pola wokół Lescun. Cyrk Lescun nie pokazał się ani razu. Chmury zgęstniały i zaczęliśmy wątpić czy pogoda kiedykolwiek się jeszcze poprawi.

AA027 (6)Na szczęście mieliśmy gdzie spać. Gite Maison de la Montagne w Lescun jest bardzo wygodna (15 Euro za osobę). Wysuszyliśmy ciuchy, zrobiliśmy duże pranie. Kupiliśmy sobie trochę dobrych rzeczy w sklepie. Padało przez całą noc.

IMG_5943

Share
Translate »