Przepraszam, że na tak długo zamilkłam. Pisałam inne, zaległe rzeczy, trochę fotografowałam i chociaż nie oddalałam się bardzo od domu odkryłam całkiem nowy świat. Przypadkiem (zbyt długim żeby tłumaczyć) znalazłam w necie ludzi zwiedzających zrujnowane budynki. UE, urbex, urban exploring… nic o tym wcześniej nie słyszałam – zwykle trzymam się daleko od miasta. Byłam bardzo ciekawa i zjawiska, i samych budynków (czy miejsc), które tak jak nasze górskie szlaki dorobiły się własnych rankingów. Całkiem nie najgorzej oceniono Wiskord- wielką widoczną z daleka fabrykę z ogromnym kominem (250 m- to najwyższa budowla w Szczecinie) opuszczoną od kilkunastu lat. Budynki chociaż ponad stuletnie (powstały w 1900 roku) mają zostać zburzone. Część już jest zrównana z ziemią, reszta o dziwo dostępna. Zwiedzających też (jak na takie miejsce) sporo. Spotkałam kilka różnych osób. Naprawdę rożnych i to też było bardzo ciekawe. Z aparatami jak ja, z bronią (na kulki), z piwkiem, z narzędziami… To miejsce robi niezwykłe wrażenie. Tysiące ludzi, którzy po 2000 roku (kiedy Wiskord ogłosił bankructwo) musieało znaleźć sobie inną pracę pozostawiło po sobie przedziwne rzeczy. Sprawiają wrażenie porzuconych w popłochu, jakby nagle upadła cała cywilizacja (w sumie tak było-produkcja opuściła Europę). Nasuwają myśli co po nas zostanie, co (i dlaczego) przestaje być dla nas ważne. Pokazują moc destrukcji (czy potwierdzenie drugiej zasady termodynamiki), która w ciągu kilku lat zniszczyła ogromny, utrzymywany przez stulecie ład. Siłę przyrody natychmiast zajmującej wolny teren- dużo sprawniejszej niż przypuszczają ekolodzy. Paradoksalnie to łażenie po ruinach było dla mnie innym sposobem na przebywanie w dzikości. Pozwoliło spojrzeć z całkiem nowej perspektywy na miasto i ogólnie na działalność człowieka. Możliwe, że dla Ziemi, dla Natury my- ludzie jesteśmy tylko etapem przejściowym tak jak zlodowacenia czy wzmożone erupcje wulkanów i wypiętrzanie się gór. Naszkodzimy, naniszczymy, ale i tak, chociaż myślimy, że to niemożliwe Ziemia kiedyś się z nas otrząśnie, a potem pozbiera i zorganizuje na nowo… To nie naukowa teza (więc się nie burzcie), raczej przeczucie, wywołane dwudniowy łażeniem po ruinach. Takie miejsca są w całej Polsce. Jeśli tak jak ja musicie siedzieć latem w mieście- może spróbujcie? Nie namawiam, jestem tylko ciekawa jakie wrażenie zrobiłoby to na Was.
PS: To brudna, nieco niebezpieczna robota. Przydadzą się buty na grubej podeszwie (tłuczone szkło, wystające gwoździe) i dużo ostrożności (zapadające się stropy, chemikalia…)
A tak to wygląda na zdjęciach (w podczerwieni- cały czas się jej z entuzjazmem uczę). Dziękuję wszytskim moim modelom! Miło mi było Was spotkać.