Noce w górach niemal zawsze są piękne. Patrząc na granatowo- czarny świat skąpany w świetle gwiazd ma się ochotę sięgnąć po aparat i zabrać ten widok ze sobą. Próbowałam wiele razy. Ze wszystkich prób na filmie udało mi się tylko kilka. Lepiej wyszły te zrobione cyfrówką, być może dlatego, że nie baliśmy się bardzo wielu podejść.
Wiele magicznych chwil nie utrwaliło się wcale, lub rozmazało. Przez lata nie nosiłam statywu, nawet malutki wydawał mi się za ciężki. W plecaku gdzie liczy się każdy gram byłby straszliwym zbytkiem… a jednak teraz jest mi bardzo żal. Nie wiem jak długo jeszcze uda mi się pamiętać np. światła Marakeszu widoczne nocą spod schroniska Lepiney, czy nocny zjazd taksówką (czy raczej podającym się za nią gruchotem), z Cashapampy do drogi na Huaraz… kilometry gruntowych serpentyn, bez świateł, gdzie lampki domów daleko w dolinie żarzyły się z tą samą siłą co gwiazdy… a nam zmęczonym i śpiącym, wydawało się że fruniemy pod Krzyżem Południa, zawieszeni wśród gwiazd.To pierwszy etap GR 20 na Korsyce. Lipiec, wiatr od morza, cykady. Gdzieś, nie wiadomo gdzie pachniały kwiaty. Słodki zapach mieszał się z kuchenną wonią ziół. Nie wyjęliśmy latarek, wystarczało nam światło gwiazd. Do nocy minęliśmy grań i widok oświetlonego jasno wybrzeża znikł. Spaliśmy pod chmurką przyglądając się niebu. Bajka.
Księżyc w Montgari. Jedno z niewielu nocnych zdjęć które udało mi się zrobić na kliszy. Październikowa, zimna noc. Księżyc w pełni i lekki mróz. W lasach tuż obok wyły jelenie. Godzinę po zachodzie słońca wciąż było widno, niemal jak w dzień. Długo szliśmy drogą, kiedy weszliśmy w krąg świateł, wśród zabudowań, delikatny księżycowy blask stracił moc, a noc nagle wydała się całkiem ciemna.
To nie jest całkiem nocne zdjęcie, niedaleki wierzchołek Monte Perdido oświetla jeszcze ostatnia, różowa resztka zachodu.
A to grań Gabieto chwilę przed zachodem słońca zrobiona małą cyfrówką.
I to samo ujęcie kilka minut później utrwalone na tradycyjnym filmie. Jeszcze długo potem, w ciemności przyglądaliśmy się jak księżyc powoli podnosi się nad granią. Zrobiliśmy wiele zdjęć ale było tak zimno, że wszystkie okazały się ruszone. Płaty śniegu jaśniały w księżycowym blasku i wszystko było widać wyraźnie i ostro, jak w dzień. Czysta magia.