Wróciłam i jak zwykle natychmiast siadłam do zdjęć. Mieliśmy wspaniałą pogodę, zimną ale słoneczną, bezwietrzną. Nie spodziewałam się takiej w Szwecji. Nie sądziłam, że uda się tam zobaczyć szadź czy delikatnie posypane świeżym śniegiem gałązki. A jednak.
Zimno miało swoje nieprzyjemne strony, nie zawsze chciało nam się wyjść na trzaskający mróz i ustawiać statywy. Pod koniec pogoda się nagle zepsuła, temperatura wzrosła o prawie 20 stopni, zerwał się wiatr. Były dni kiedy niewiele widzieliśmy, wędrowaliśmy we mgle, bywało że padał śnieg, kilka razy szliśmy długie odcinki nocą, dzień w lutym jest jeszcze bardzo krótki. To było ciekawe doświadczenie, ale wtedy nie powstawały zdjęcia.
Ten album nie jest więc reprezentatywny. To nasze najpiękniejsze dni, najlepsze światło. Nie wiem jeszcze jak opiszę ten wyjazd. Byliśmy blisko cywilizacji miałam sieć, więc pisałam krótkie notatki na bieżąco. Wiecie jak było. Spokojnie, bezpiecznie, chociaż mój plan w pewnym sensie nas zawiódł. Liczyłam odległości na mapach, zawsze tak robię, ale ponieważ nigdy tego nie sprawdzam (nie mam jak) nie podejrzewałam jak bardzo się mylę. Zaplanowałam 140 kilometrów, zegarek Edka policzył, że przeszliśmy 262.
Mieliśmy szczęście i pierwsza zimowa wyrypa Edka przyniosła nam po kawałku wszystkiego czego dotąd doświadczałam zimą w Laponii. Łyse góry i dziki las. Zorza, gwiaździste niebo i mgła. Nawet inwersja termiczna. Szadź, renifery i psy, niekończące się wschody i zachody słońca, wieczorny błękit, wiatr podnoszący tumany śniegu. Było ognisko, chatki i namiot, rzeczki gdzie poławialiśmy wodę. Nie sfotografowaliśmy chyba tylko halo, pojawiło się na zbyt krótką chwilę i znikło.
Luty na północy jest piękny. Drzewa w śniegu, mało ludzi, szlaki jeszcze gładkie nierozjechane w muldy i doły. Rzeki niepozamarzane do końca (więc bywa woda). Rejon gdzie pojechaliśmy- najbardziej na południe wysunięte góry w Szwecji okazał się popularny tylko wśród Szwedów, głównie na śnieżnych skuterach. Działały narciarskie wyciągi, w Idrefjall był już spory tłok. W okolicach Grovelsjon spotkaliśmy dwie grupki z pulkami, poza tym byliśmy sami.