Przepraszam tych wszystkich, którzy czekali. Szarotki testowałam już wiosną. Łaziłam w nich (w tych samych co na fotografiach) przez 3 tygodnie po Pirenejach w marcu. Ponieważ są na mnie troszkę za duże (tak czasem wychodzi z prototypami) zdecydowałam się po testach dodać im pasek. Jednak poszukiwanie odpowiedniej taśmy i klamry, a nawet samego rozwiązania (mój pierwszy pomysł działał, ale uwierał), przerywane innymi pilnymi zadaniami przeciągnęło się aż do teraz. Prototyp został wykonany w wersji damskiej- czyli bez rozporka. Wersja męska (zobaczcie dopisek na końcu) oczywiście będzie go miała. Pasek jest tylko na froncie z tyłu wciągnęliśmy gumkę w tunel uszyty z powerstretchu. Dzięki temu jest miękko i nic nie uwiera. Spodnie sfotografowałam tak jak je nosiłam, na nasze legginsy (nosiłam też na kalesony z wełny i same w cieplejsze dni). Były rewelacyjne wygodne. Chronią od wilgoci i wiatru (można siadać na mokrej trawie czy śniegu), są ciepłe, miękkie i oddychają. Nie klei się do nich błoto. Na samym dole wykłułam nowym rakiem małą dziurkę. Poza tym Szarotki przetrwały test bez żadnych uszkodzeń. Po praniu zeszły z nich też tłuste plamy.
Za kilka dni wrzucimy je do sklepu. Są wykonane z Powershieldu w delikatną krateczkę jak kurtka Besiberri. Tak jak inne materiały z serii Polartec, powershield jest wewnątrz miękki i mechaty. Włosek przypomina powerstretch, sam materiał jednak się mniej rozciąga. Stąd potrzebny jest luz. Wewnątrz wszyliśmy cienką kieszonkę na dokumenty- podobną jak w naszych legginsach (w górach noszę w niej dowód i karty). Szarotki maja też dwie kieszenie na zamki z boku (nie gniotą pod plecakiem- sprawdzałam). Ja jestem z nich bardzo zadowolona.
Spodnie są przeznaczone do zimowego chodzenia po górach i na narty. Przydadzą się też na zimowe spacery po lesie, wietrznym wybrzeżu… Biorąc je w góry zastanawiałam się czy będzie mi też potrzebny goretex. Powershield jest softshellem, nacisk położono na oddychalność nie wodoszczelność. W środku jest polar więc nie możemy kleić szwów. W praktyce nosiłam je przez cały czas i dodatkowe spodnie leżały sobie w plecaku nieużywane. Założyłabym je gdyby lało, ale na szczęście trafiła nam się niemal dobra pogoda. Lubię w nich to, że nie szeleszczą i oddychają. Są równie wygodne jak miękkie dresowe spodnie.
PS (dopisuję po pojawieniu się komentarzy): Drodzy Panowie, zarezerwowałam sobie miejsce na wzorcowni w przyszłym tygodniu. Wcześniej ze względu na nawał pracy nic nie daje się niestety wcisnąć. Do tego czasu możecie zgłaszać zapotrzebowanie na ewentualne zmiany. Będę wdzięczna. Do ustalenia zostaje też męska nazwa. Mam nadzieję, że zechcecie się włączyć w proces tworzenia, w końcu ten akurat produkt jest dla Was nie dla mnie :)
PS2: ( 23 listopada) Zdecydowałam się nazwać spodnie Szarik– bo tak ładnie pasuje do Szarotki. Są już gotowe :)