Ancizan -Pireneje marzec 2014

To już ostatni dzień wędrowania. W sumie nie marzec. Już kwiecień.

Staraliśmy się schodzić jak najbardziej w kółko,  w zasadzie nasza trasa wyglądała jak gwiazda. Trzymając się mniej więcej tej samej wysokości podeszliśmy do lac Arou w kolejnej wcinającej się w południowe zbocze Arbizon dolince, potem przez zaśnieżone dość ponure urwiska przetrawersowaliśmy na Clot de Portilou i na koniec zeszliśmy na Horquette d’Ancizan.  Neouvielle jest wysunięte bardzo daleko na północ i odlegle od głównej pirenejskiej grani. Doszliśmy już do końca gór. Na wschodzie i na północy widzieliśmy podpirenejskie pagórki-  z dużej odległości wydawały się płaskie i niskie, ale niektóre sięgają 2000 m.

Bardzo mocno wiało. Od rana na niebie działy się fascynujące rzeczy, a wichura- nietypowa bo atakująca z południa zrywała zlodowaciałe nawisy. Jeden spadł całkiem blisko nas, do tego już z samego rana. Potem zachmurzało się i przejaśniało na zmianę, chwilami padał drobny śnieg. Droga prowadząca na Horquette Ancizan była zasypana, znakowana ścieżka (odchodzi na drugim zakręcie drogi) trudna do odnalezienia. Babraliśmy się w mokrej brei walcząc z wichurą, ale z każdym metrem było coraz cieplej- na dole prawie gorąco. Szlak wił się przez hale i laski, minął kilka samotnych zabudowań, a w końcu wyszedł na drogę. Tam go zgubiliśmy. Dotarliśmy do Ancizan szeroką szutrówką i już nam się nie chciało szukać innych bocznych dróg. Być może dałoby się podejść bliżej samochodu, chociaż najprawdopodobniej i tak nie, a w każdym razie nie szybko i łatwo.

Na szosie natychmiast złapaliśmy stopa, a raczej złapał Jose – nadal w spódnicy. Dojechaliśmy do St Lary z jakimś snowboardzistą, a tam nikt się nie chciał zatrzymać przez dłuższy czas. Zostałam z plecakami,  Jose poszedł do Fabian po swój samochód. Ktoś go podwiózł końcowy kilometr, 5 przeszedł. Ostatni autobus był o 16-tej. Godzinę za wcześnie.

Największą niespodzianką tej niskiej i niezbyt wyszukanej trasy okazał się niezwykły  widok na Pireneje z jakiegoś wzgórza za Horquete Ancizan (może Piquete?). Pomimo nie najlepszej pogody widzieliśmy całe góry piętrzące się ponad Loudenvielle – Port de la Pez, dolinę La Soula, Grań Bachimala, Pic Hourgade, dolinkę z cabana Ourtiga i kociołek z lac Nero. Wystawał fragment cyrku Espingo. Miejsca gdzie łaziliśmy we wrześniu dwa lata temu. Jak na dłoni. Piękne, lśniące, białe. Bajka…

AA031 (5)

PS: na upartego, gdyby chcieć zamknąć naszą pętelkę w Neouvielle pieszo, należałoby zgubić drogę ponad Ancizan (jak my) i kilkaset metrów ponad wsią odbić na znakowany szlak prowadzący lasem do drogi do Aulon. Jest niezbyt wyraźny drogowskaz. Nie do odczytania. Z Aulon, podobno pięknego miasteczka, można iść ścieżką do cabana Auloneuilh (to otwarty schron), a potem do pierwszego bezobsługowego schroniska, które minęliśmy poprzedniego dnia, lub na parking przy wyciągach na col Pourlet- skąd łatwo zejść do lac L’Oule.

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »