Reserve Naturelle Neouvielle- lac Oredon ( Pireneje marzec 2014)

AA029 (8)

Trasa wokół pustego jeziora Lac de L’Oule  była wydeptana przez narciarzy. Łatwy dostęp z wyciągów, szybka pętelka z widokiem. Natomiast znany mi z lata GR20 okazał się straszną mordęgą. Długo szukaliśmy początku błądząc w upiornie gęstym i zasypanym lesie. Zapadaliśmy się w dziury pod niewidocznymi gałęziami, obsuwaliśmy na stromiźnie,  wszystko to z plecakami wypełnionymi zapasami na kilka dni . Naprawdę bardzo ciężka i wyczerpująca trasa. Gdyby nie to, że w końcu odnaleźliśmy stary ślad narciarza chyba nigdy nie trafilibyśmy na przełęcz. Oznakowanie GR-u było chyba za nisko. Pod śniegiem. Na hali ponad lasem wcale nie zrobiło się lepiej. Idąc przez cały dzień doliną nie zdawaliśmy sobie sprawy jak bardzo wieje. Wichura zrywała ze śnieżnych pól fragmenty lodoszreni wielkości małych płytek chodnikowych i przerzucała nam to przed nosem jak talie kart. Ślad wywiało. Ściemniało się. Udało mi się tylko raz rozłożyć mapę. Na chwilkę, a i tak się podarła. Uparliśmy się żeby zejść nad lac Oredon, bo na mapie (IGN 1:25000 Neouvielle), nad jeziorem jest zaznaczony schron. Spytaliśmy o niego- miał być w hotelu. Bardzo chciałam zobaczyć hotel, który utrzymuje zimą otwarty schron, więc z uporem maniaka wdrapałam się na podejrzanie wyglądającą przełęcz (z jednej strony podciętą) i nawet znalazłam zejście. To nie tak daleko jak mogłoby się wydawać. Jakieś 40 minut. W stromiźnie, w śniegu po pas, już bez śladu, ale nie w tak upiornym lesie. Schodzi się przesmykiem nas strumieniem, trzeba tylko uważać żeby w niego nie wpaść. Słyszeliśmy  czasem szum, ale wody nie było widać. Szlak schodzi na drogę obok zakazu parkowania obowiązującego przez cały rok-ciekawostka, może się przyda gdybyście tam zabrnęli.

Nad jeziorem stoją 3 hotele. Obeszliśmy budynki, szukając otwartych drzwi, ale wszystkie były pozamykane. Ostatecznie przenocowaliśmy w zaspie pod okapem, zasłaniając się prowizoryczną barykadą (z rakiet, czekanów, kijków) przed gościnnością miejscowego lisa. Koniecznie chciał nas bliżej poznać. W bezksiężycową granatową noc widzieliśmy wyraźnie lśniące lisie oczy krążące wokół naszej nory.

fot Jose Antonio de la Fuente

Rano wdrapaliśmy się znów na drogę, ledwo widoczną pod śniegiem, przeszliśmy wzdłuż jeziora Oredon i skręciliśmy w rzadki las. Zaplanowałam przejście wzdłuż naturalnych jeziorek Lac du pe d’Estibere i lac Anclare zaznaczoną na mapie zimową trasą. Nie było ani jednego ludzkiego śladu. Cisza. Biel i ten szalejący wiatr. Nie da się tam zgubić, jeziorka łączy strumień, wypływający wyżej z malej zapory na lac d’Aumar. Na mapie też jest tam schron- i ten okazał się prawdziwy. Jest otwarty przez cała zimę od listopada do marca. Fajnie byłoby w nim zostać, ale znów trafiliśmy tam w połowie dnia, i znów postanowiliśmy iść dalej. Szkoda nam było pięknej słonecznej pogody…

Share

Pireneje marzec 2014- Fabian -Lac l’Oule

Ponieważ pogoda wyraźnie się poprawiła postanowiliśmy się nie poddawać i dotrzeć do Francji w kółko, samochodem.

AA021 (6)AA022 (7)Zjechaliśmy do Ainsy i znów podjechaliśmy kawałek doliną rzeki Cinca. Gdzieś na wysokości Pena Montanesa Jose przypomniał sobie, że jego buty nadal suszą się na parkingu w Torli. Wróciliśmy, odnaleźliśmy (ktoś uczynny oddał je paniom z informacji turystycznej, podobno dostają im się i psy, i koty, i dziecinne wózki, i narty, i kule…).

AA019 (7)Kiedy w końcu udało nam się przejechać przez tunel Bielsa, był już wieczór.

AA018 (9)Nie było miejsc w gite (szkolna wycieczka), więc znów przenocowaliśmy w vanie. Fajnie było patrzyć jak wysoko, na wyciągach Piau Engaly wynurza się z chmur i znów gaśnie zostawione tam nie wiem po co światełko. Mrugało jak latania (w morzu chmur). Cieszyliśmy się tym widokiem przez długi czas, nie ustaliliśmy jednak czy świeci też nocą. Chmury opadły i nad doliną zawisła gęsta mgła. To jednak Francja. Nocą padał drobny śnieg.

AA017 (7)Rano zjechaliśmy z gościnnej górki i zaparkowaliśmy przed  barem pełnym stylowych gadżetów, chyba jeszcze bardziej francuskim niż ta mętna pogoda. Lubię takie miejsca- zawsze pełne miejscowych, z doskonałą kawą i świeżym pieczywem, którego niestety nie jadam, ale Jose je zawsze.

AA016 (7)Próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć o prognozach i otwartych lub nie schroniskach, ale pan z baru nie wiedział, a pani w merostwie orzekła, że wszystko niedostępne, zamknięte, zasypane… przecież jest zima!

AA015 (11)Zdecydowaliśmy się zacząć od lac l’Oule. Początkowo trzeba podejść kilka kilometrów szosą. Baliśmy się, że będzie głęboki śnieg, ale okazało się, że mieliśmy szczęście.

AA014 (10)Chwilkę przed nami przejechał pług. Droga została odśnieżona aż do parkingu na odgałęzieniu do Lac Oredon. Miejscami pług przegryzł się przez lawiniska wycinając w śniegu głębokie na kilka metrów tunele. Ciekawi byliśmy po co, skoro schroniska nieczynne?

AA013 (9)Podejście poszło nam błyskawicznie. Zastanawialiśmy się nawet czy nie iść od razu nad lac Oredon- szlakiem wzdłuż rzeki, ale po kilku krokach zrezygnowaliśmy. Nie było nic widać spod śniegu, a na mapie to przejście nie wygląda wcale jasno. Można by od biedy pójść szosą, teraz przepięknie białą. Był na niej nawet jeden ślad. Rakiety. Przeszliśmy kawałek za zakręt, kiedy nasz poprzednik wrócił. Kilometr dalej szosę zasypała świeża lawina  (drogę wycięto w skałach, narciarska ścieżka biegnie dołem chyba właśnie z powodu stromizny i lawin). Chłopak i bał się pójść po bardzo tam stromym zboczu.  Pokazywał nam na komórce zdjęcia. Nic groźnego, ale po nocnym śniegu lawiny miały prawo lecieć. Było z czego więc odpuściliśmy.

AA012 (7)Skręciliśmy w stronę lac l’Oule. Wszystkie jeziora Neouvielle mają tamy i doprowadzające do nich jezdne drogi. Latem to bardzo razi, teraz gruntowa, wycięta miejscami w skale dróżka była pod śniegiem, a góry wydawały się prawie dzikie.

AA011 (6)Nad lac l’Oule nie prowadził żaden ślad. Doszliśmy do tamy (z 1917 roku ), a potem połaziliśmy trochę po zboczu szukając przejścia. Bardzo się zdziwiliśmy widząc działający wyciąg i otwarte jeszcze schronisko. Puste, ale z obsługą.

AA010 (8)Nie rozpoznałam go, chociaż byłam tu już kiedyś, 6 czy może 7 lat temu. Budynek odnowiono i przebudowano. Podłączony do sieci wyciągów ciągnących się aż do Luz Saint Sauveur stał się bazą dla narciarzy. Pomyślałam, że szkoda, ale obsługa okazała się wyjątkowo miła. Powinniśmy byli zostać tam na noc, tylko że rozbestwieni przez łatwą poranną trasę uparliśmy się dotrzeć nad lac Oredon. Przecież była dopiero trzecia.

AA009 (7) Dziwnie było oglądać puste jezioro i wijącą się przez nie rzeką. Pewnie taką jak przed 100 laty, jeszcze przed tamą.

AA008 (10)Cywilizacja skończyła się tuż za „jeziorem”. Potem ugrzęźliśmy na dobre. To oddzielna historia, całkiem z innego świata więc opiszę ją także oddzielnie. Park Neouvielle nie bez powodu jest zimą tak bardzo pusty i dziki. Zaskoczył nas.

Share
Translate »