To jedno z moich ulubionych miejsc… jeśli miejscem można nazwać ciągnącą się przez kilkaset kilometrów grań. Watro ją przejść i miło o niej pisać. Nie chcę dublować opisów z przewodników. Jest dużo naprawdę ciekawych… zresztą nie wiem czy naprawdę warto je ze sobą mieć. Jednym z uroków długodystansowych szlaków jest niespodzianka czekająca za każdym zakrętem i za każdą granią. Najlepiej sprawdźcie to kiedyś sami :)
HRP (Haute Randonnee Pyreneene) biegnie wzdłuż całej pirenejskiej grani, wielokrotnie przechodząc z francuskiej na hiszpańską stronę. W przeciwieństwie do innych szlaków długodystansowych nie jest znakowany. Na niektórych fragmentach prowadzi kawałkami innych dróg, np. czasem pokrywa się z GR11 a nawet z biegnącym zwykle znacznie niżej Gr10, lub idzie tą samą trasą co jeden z żółto znakowanych PHU (szlaki prowincji Huesca) czy andorskim GPR (znaki żółto czerwone), w większości jednak jedynymi znakami są kopczyki.
HRP jest zaznaczony na wszystkich mapach, ale czasem ma kilka wariantów. Niektóre stare fragmenty zostały ostatnio poprzestawiane niżej, być może po to, żeby skrócić odcinki bez dostępu do jedzenia i noclegów.
Nowe przewodniki, chcąc chyba przypodobać się bardziej lajtowo nastawionym wędrowcom, próbują uprościć HRP i ułatwić przejście go każdemu. Być może przysporzy im to czytelników, ja wolałabym jednak pójść starą, opisaną kilkadziesiąt lat temu przez Georga Verona (dokładnie w 1968) trasą, albo co jeszcze ciekawsze, „wyprostować” te fragmenty, które niepotrzebnie schodzą w dół do cywilizacji i schronisk.
Największym urokiem HRP jest właśnie to, że jest taki dziki i tak oddalony od ludzi, i popularnych, zatłoczonych miejsc.
Tak jak dwa inne szlaki trawersujące Pireneje ( GR10 i GR11) HRP prowadzi od oceanu do morza Śródziemnego. Nie przeszłam go w całości. Odcinki położone bardzo daleko na zachód i wschód (mniej więcej tygodniowe) zostawiłam sobie na później, na starość, albo na nieprzewidziany urlop w złą pogodę. Są łatwiejsze, z przyjemnością przejdę je innym razem.
Na całą trasę potrzeba około 40-50 dni (rekord podobno wynosi 26, ale wymaga pomocników dostarczających jedzenie w wybrane punkty na drodze, a to już nie to samo i chyba wcale nie byłoby fajne). Najprzyjemniej jest iść bez pośpiechu, a cywilizacji raczej unikać. To piękne uczucie, budzić się rano z jednym tylko celem, iść wciąż na wschód :) Tak idzie większość ludzi, oczywiście można też pójść w drugą stronę.
Lubię improwizować i sztywne trzymanie się jednej trasy, znudziłoby mnie, zwykle chodzę kombinacjami wszystkich możliwych ścieżek, a czasem i bez nich, jednak jeżeli komuś marzy się długa wędrówka jedną drogą, ta jest najlepsza ze wszystkiego co znam.
Namiot. Biwakowanie w Pirenejach jest dozwolone a człowiek z namiotem jest wolny jak ptak. Na starym HRP nie ma w zasadzie innej pewnej możliwości noclegu, nawet jeśli na jakimś kawałku codziennie trafia się na schroniska zwykle nie ma w nich wolnych miejsc. Noclegi w Pirenejach trzeba rezerwować. Niestety. Nie ma możliwości spania na podłodze jak u nas. Idąc przez miesiąc, szkoda zawracać sobie tym głowę, a jeśli ktoś ma ochotę na cywilizowaną, obstawioną schroniskami trasę, lepszy jest GR10.
Najprzyjemniej jest zapomnieć o wszystkich planach i po prostu iść przed siebie, a wieczorem poszukać odpowiedniego miejsca. W przewodniku Verona noclegi są zaplanowane i opisane, ale brak opisu nie jest kłopotem. Pireneje są pełne wody i biwakowych miejsc. Najwyżej trzeba pójść kawałek dalej. Moim zdaniem bez szczegółowego planu jest ciekawiej, a rzadkie fragmenty gdzie przez kilka godzin nie da się rozbić namiotu widać na mapie (np zejście z Collado Anisclo do doliny Pineta- wyjątkowo strome urwisko). Oczywiście trzeba zachować rozsądek i trudne, wysokie przełęcze forsować rano, nie na chwilę przed zmrokiem.
Zapas jedzenia na kilka dni. Warto to sobie zaplanować. Najdłuższy odcinek bez jedzenia ma około 6 dni, ale zwykle udaje się co 3-4 zejść do drogi i podjechać stopem do jakiegoś sklepu.
Mapy. Wiele osób idących HRP zabiera tylko przewodnik. To nie najlepszy pomysł. Rozsądniej mieć mapy. Można gdzieś zboczyć, zmienić trasę, wejść na szczyt, albo w razie potrzeby gdziekolwiek zejść. Wędrowanie z mapą jest bardziej romantyczne i tak naprawdę bardziej bezpieczne. Przewodniki opisują tylko jedną trasę, to trochę jakby iść korytarzem nie widząc wiele z tego co jest wokół nas. W razie zgubienia drogi, co się zdarza, robi się prawdziwy problem. Idąc szlakami długodystansowymi lepiej mieć mapy w skali 1:50 000. I tak będzie ich dużo, a sporo ważą.
Nie jest bardzo łatwe. Ale to fajne, inaczej nie byłoby wyzwaniem. Można zabłądzić, na niektórych fragmentach kopczyki są słabo widoczne, albo zniszczone. Nie ma sieci telefonicznej, bywa, że przez dzień czy dwa nie spotyka się ludzi. Na HRP nie ma poważnych skalnych trudności. Trasa da się przejść z ciężkim plecakiem, nawet z psem (chociaż to dość ryzykowny pomysł, nie każdy pies da sobie radę), ale niektóre miejsca są kruche, a czasem trzeba używać rąk. Na początku sezonu (do połowy lipca) na wielu przełęczach jest jeszcze śnieg. Droga prowadzi przez wysokie góry i trzeba być na to przygotowanym (mieć sprzęt).
To szlak na lato. Zimą wielu odcinków nie da się bezpiecznie przejść, a noclegi stają się sporym problemem.
Jeżeli to Wasz pierwszy długodystansowy szlak przeczytajcie jeszcze o toaletach i śmieciach.