Pireneje listopad 14, cz5, Port de Coulliac

Nocą wiatr zmienił kierunek, temperatura wzrosła. Lód na jeziorze nadtopił się na powierzchni i rano woda marszczyła się na nim na kilka sposobów. Wyszliśmy wcześnie, ale straciliśmy ponad pół godziny szukając początku szlaku. Nie był oznakowany i ostatecznie znaleźliśmy go dopiero nad cyrkiem. Podejście jest początkowo strome, potem wychodzi w łagodniejszy, skalisto-trawiasty teren. Przełęcz jest łatwa, zejście wprost w dół byłoby trudne (tak je pokazuje mapa IGN), ale kopczyki prowadzą  trawersem po lewej. Dłuższym ale nieryzykownym. Zimą, przy cienkim śniegu poruszaliśmy się tam bardzo powoli, nieustannie wpadając w dziury. Z gapiostwa nie poszliśmy szlakiem (są znaki) tylko prosto w dół wzdłuż stawów. Teren był podstępny i mokry. Droga dłuższa niż na to wyglądała. Mijając Estany Romedo de Dalt zdaliśmy sobie sprawę, że nie zdążymy już przed zmrokiem do Certascan. Tak naprawdę, nawet nie było nam szkoda. Udało  się znaleźć równe i suche miejsce na ośnieżonej górce pod sosną. Pogoda była piękna i ciepła. Gwiazdy jaskrawe. Leżąc w workach patrzyliśmy jak przesuwają się nad białym trójkątem Pic de Coulliac i staraliśmy sobie wyobrazić jak też wyglądałaby słynna, podobna do japońskiego bonsai wyspa na stawie gdyby choć na chwilkę wyszedł księżyc… Nie mieliśmy szczęścia. Był nów.

Share

2 komentarze do “Pireneje listopad 14, cz5, Port de Coulliac”

    1. Jak tylko się zdecyduję które wybrać :) Fotki z bonsai są właściwie przez Ciebie. Sfotografowałeś wyspę lepiej niż ja (ja to już chyba z 10 lat temu) a jak my tam zeszliśmy było już za ciemno i wyspa wyglądała smutno. Żal było odchodzić więc zostaliśmy do rana. Potem się okazało, że dobrze zrobiliśmy, bo na trawersie do Certascan było dużo śniegu i wcale nie było tak blisko jak latem. Zimowe skrzywienie czasoprzestrzeni :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »