Co jakiś czas dopada mnie pytanie o sens podróżowania. Po co w sumie ruszać się z domu, po co wyjeżdżać? Długie podróże nie zawsze są możliwe, krótkie (na pozór) niewystarczająco atrakcyjne żeby się ruszyć, zresztą i tak trudno zdobyć na nie czas lub środki. Celowo nie piszę znaleźć, bo czas coraz częściej trzeba wyrywać. Wyszarpywać z przesytu, z gonitwy. Przeszłość kiedy można go było znaleźć przepadła. Żyjemy w pośpiechu, w natłoku wszelkich wrażeń. Podróż rzadko jest już potrzebna do ożywienia monotonnego życia, wręcz przeciwnie często staje się wytchnieniem, oddechem, oczarowaniem. Chwilą odzyskania równowagi.
To relacja z bardzo krótkiej podróży. Noc jest dostępna i bardzo bliska, ocieramy się o nią nieustannie, chyba nie w pełni doceniając.
Na zdjęciach jedno z najczystszych polskich jezior- Siecino koło Złocieńca i krótkie lipcowe noce- prawie białe :). Więcej fotografii we wpisie koncert.
PS: zdjęcie z pomostem skierowanym wprost na świt zostało wyróżnione w kilku konkursach:)