rowerem cz3 Dęblin- Kazimierz Dolny

Rano troszkę się pokręciłam po Dęblinie. Interesował mnie niebieski pieszy szlak wyznakowany aż do Annopola. Znalazłam go, ale mnie rozczarował. Biegł ulicami, po asfaltach. Pomyślałam, że sobie lepiej poradzę. Maps me pokazywało dojazd do wiślanych wałów. Chodnik wzdłuż koszarów, wśród drzew, most na Wieprzu, krótki kawałek szosy biegnącej wałem i zjazd na wał, początkowo betonowy, potem niestety z niewygodnych jumbów. Morze kwiatów. Nic egzotycznego, nawłocie, wrotycze, solne astry, rudbekie (które zawsze wydały mi się ogrodowe), gorąco, dziko i pięknie. Trochę kałuż. Drogi wzdłuż wiślanych wałów są do siebie podobne, zawsze za wałem, więc nie widać Wisły, wśród chaszczy, mokradeł i wierzb. Zjechałam do Gołębia. Już z daleka kusiły wieże kościoła. Zabytkowe budynki były świeżo odnowione. W sklepie dużo dobrego jedzenia, parasole ławeczki, muzeum rowerów… Pod kościołem głęboki cień. Przyjemnie. W Wólce Gołębiewskiej znalazłam niebieski szlak prowadzący lasami do Puław. Zaskoczył mnie. Po dzikim, bezludnym fragmencie wyprowadził mnie na remontowane tory, w błoto, koleiny i smród zakładów chemicznych. Nie wiem w sumie czym pachniały… mocznikiem? Do centrum dojechałam chodnikami. Puławy są ładne. Czyste, pocięte rowerowymi ścieżkami, zielone. Informacja turystyczna przy pięknym świeżo odrestaurowanym skwerku rozdawała dobre rowerowe mapy sięgające aż do Lublina. Wzięłam wszystkie. W Parku Czartoryskich, który zawsze chciałam zobaczyć paradowały pawie domagające się karmienia z ręki i  chmary komarów częstujące się bez pozwolenia. Do Kazimierza prowadzi dobra rowerowa ścieżka, po wałach. Długo udało mi się ociekać burzy. Dorwała mnie dopiero w Bochotnicy. Schroniłam się na chwilę na przystanku autobusowym, a potem wciąż w deszczu skręciłam do jednego z pierwszych domów  w Kazimierzu. Na płocie wisiała obiecująca tablica – wolne pokoje. W altance pośród dziesiątków hortensji siedziała para fajnych ludzi- jak się okazało gości ze Śląska. Pensjonat prowadziła starsza pani. Urocza, w szlafroku, częstująca papierówkami. Pokój kosztował 50 zł, pachniał pleśnią, ale  jak mnie zapewnili inni goście był ostatnim wolnym w Kazimierzu. Byłam zadowolona. Spokój, dach nad głową, prysznic, kuchnia i piękny kwitnący ogród. Niesamowity. Naturalnie wkomponowany w lessową skarpę. Pół dziki.

Share

4 komentarze do “rowerem cz3 Dęblin- Kazimierz Dolny”

  1. Ciekawą alternatywą było by gdybyś pojechała z Dęblina nad Wieprzem do Niebrzegowa. Potem do rezerwatu Piskory i przez Bonów do Wronowa lub Gołębia. Piskory to piękne miejsce – spodobało by Ci się tam. Dziko i dziki :) Wieprz też jest ładną rzeką. Zerknij na zdjęcia satelitarne jakie piękne meandry :)

    1. Wcześniej myślałam żeby jechać do Kośmina (bo tam kemping) i stamtąd pojechałabym właśnie przez Piskory, ale nie dojechałam przed burzą, stąd nocleg w Dęblinie. Dopiero w Puławach dostałam mapę ze szlakami, mnóstwo ich. Aż szkoda, że to tak strasznie daleko od Szczecina:). Wieprz bardzo ładny i chyba go widziałam pierwszy raz w życiu:)

      1. Kosmin to ciekawe miejsce na nocleg. Rzeka, zabytkowy dworek i park. Trochę szpeci widok na wschód budowa drogi S17 ale po za tym jest fajnie. Podejrzewam żeby Ci się spodobało :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »