pakowanie plecaka

Niby robię to często, niby zawsze tak samo. Lista rzeczy do zabrania podobna… a jednak za każdym razem pakowanie wymaga myślenia.

jak spakować do środka wszystko co trzeba, tak żeby nie czepili się w samolocie?

do środka. Nie wiem czy wiecie, ale to co wystaje lub jest tylko przypięte nie podlega ubezpieczeniu. Wygięto mi kiedyś czekan, więc zapamiętałam. Karimaty, czekany, kijki trekingowe muszą więc wejść do worka. Ja w tym celu rozpinam poprzeczną, dzieląca plecak na pół przegrodę. W zasadzie nie używam jej. Jest stale otwarta. Na środku ląduje karimata- co kiedyś chyba uratowało mi życie lub zdrowie (spadłam na plecak, który tak spakowany okazał się świetnym amortyzatorem). Obok układam ustawiony pionowo (zwinięty w rulon) namiot lub worek biwakowy. W wolne miejsce wciskam śpiwór puchowy, spakowany do dużego i luźnego worka- wbrew pozorom tak zajmie mniej miejsca, bo wpasuje się płynnie we wszystkie dziury. Ubranie, poza tym co na sobie zwykle mieści mi się w kieszeniach. Skarpety, bielizna, dwie cienkie koszulki i legginsy (lub kalesony z wełny) – tego jest mało i wchodzi do przedniej kieszeni. Da się tam jeszcze dopchać powerstretcha i ewentualnie zdjęte z siebie legginsy w razie upału.  Waciaczek czy kurtkę puchową muszę zmieścić w głównej komorze (bez worka, luzem, wypełniając tym wolne miejsca). W bocznej kieszeni upycham przeciwdeszczowe rzeczy- kurtkę, spodnie pelerynę, w drugiej sandały, kubek, palnik i co się nawinie, zapas chustek do nosa… czy paczkę marchewki.

Drobiazgi- mycie, kremy… wędrują do małej wierzchniej kieszeni klapy (dzięki temu nie potrzebuję kosmetyczki), do drugiej dużej i płaskiej pakuję książki i mapy. Filmy, baterie itp trzymam w wewnętrznej kieszeni pod klapą razem z innymi ważnymi, a delikatnymi rzeczami, na przykład ładowarką.

Na wierzch komory i w wolne miejsca w kieszeniach trafiają raki i zapas jedzenia. Każda rzecz jest wtedy łatwo dostępna.

Zimą, kiedy muszę mieć jeszcze rakiety wszystkiego nie da się upchnąć w moim 55 litrowym worze. Żeby linie lotnicze się nie zakwestionowały pakowania wkładam całość- plecak z przypiętymi do niego rakietami do wielkiego worka na śmieci i pięknie oklejam taśmą ( wtedy pakunek jest jeden). Robię to na oczach pracowników lotniska już po zważeniu mojego plecaka. Jeśli przekraczam wagę, zbyt ciężkie, a nie zabronione w bagażu ręcznym rzeczy wkładam do drugiego śmieciowego worka- i to jest mój podręczny bagaż. Śliczny… ale po dotarciu na miejsce można moje worki beż żalu wyrzucić (lepiej jednak jeden włożyć do wnętrza plecaka- to jedyna znana mi ochrona przed wodą). Resztka taśmy przydaje się do klejenia map, można nią też uratować pękniętą klamrę plecaka. Widziałam już sklejony taśmą but.

Po wyjściu z samolotu wyciągam kije (czekan czasem zostawiam), a w wolne miejsce wkładam dokupiony na miejscu gaz. Szkoda, że nie można z nim latać, kupienie go to zawsze wielki problem.

tam gdzie tęcza jest podobno ukryty skarb... Pireneje, listopad

Zawsze staram się zapakować jak najmniej. „Na lekko” jest znacznie przyjemniej. Na zdjęciu beztroskie wędrowanie pod tęczą. Pireneje, listopad.

Share

GR15 -niski pirenejski szlak – wyzwanie dla początkujących :)

Pewnie zauważyliście, że pisząc kwietniowo- majową relację bardzo często wspominałam GR 15.

To niski szlak trawersujący całe aragońskie Pireneje, trzymający się cieplejszej południowej strony gór. Rozpisany na kilkanaście dni w większej części oznakowany biało- czerwono jak inne GR-y. Na zachodnim końcu nieznakowany. Mało popularny. Jest jednak powód żeby się tam wybrać.

Śnieg lub brzydka pogoda nie zawsze pozwalają przejść wysokie pirenejskie przełęcze. GR 15 takie trudne miejsca omija. Nie można powiedzieć, że to łatwy szlak, jest stosunkowo dziki i nie zawsze go można odnaleźć, ścieżki są mało wychodzone. Teren nietknięty ludzką ręką, kamienisty, bagnisty… jaki się trafi. Czasem niestety trafia się droga.

Ale nie ma trudności typu wysokogórskiego. Szlak da się przejść bez używania rąk i bez większego ryzyka. W tym roku uporządkowano najbardziej eksponowany kawałek- pod Sestrales.  To wyjątkowa okazja. Wcześniej kolczaste krzaki niemal zupełnie zarastały drogę. Nie wiem jak długo ten stan się utrzyma więc chyba nie warto zwlekać :)

Pomimo tego, że niezbyt wysokogórski i stosunkowo niski  (nie wchodzi wyżej niż 2000 m), GR15 nie jest nudny. Pokazuje miejsca, które się zwykle omija jako zbyt oddalone od najbardziej popularnych gór.

Masyw Cotiella,

kaniony Anisclo i Escuain.

Castillo Mayor,

południową stronę Sierra de Tendenera i Sierra de Partacua.

Pokazuje też inne niż GR11 czy HRP oblicze gór. Zahacza o tereny niegdyś zamieszkane, opuszczone, ale wcale nie zniszczone wsie, przechodzi przez stare, zapomniane przez inwestorów miasteczka, mija zabytkowe kościoły i mosty.

Można go przejść niemal przez cały rok. Wędrując w okolicach GR15 przez prawie dwa tygodnie nie spotkałam ani jednej osoby. Być może powodem jest brak możliwości nocowania w schroniskach. Na tym szlaku lepiej liczyć na siebie i najrozsądniej jest zabrać namiot. Jest kilka bezobsługowych schronów, czasem trafia się pasterska cabana, kilka razy można przespać się w hotelu lub na kempingu. Są dwie czy trzy gite.

Szlak jest z grubsza opisany na stronie (użytecznej bo pokazuje też inne aragońskie szlaki: http://www.guiadelospirineos.com/fichadetalle/183/1/GR-15—Senda-Prepirenaica 

Postaram się dopisać te  informacje, których tam brakuje, a bez których trudno się będzie obyć, źródła… sklepy… możliwości noclegu, trudne orientacyjnie miejsca. Mam motywację bo już niedługo na GR 15 wyrusza czwórka moich przyjaciół.

Wybrali tę trasę, ponieważ w Pirenejach jeszcze leży śnieg. To rekordowa zima. Krowy nie mogą wyjść na pastwiska, Francuzi otworzyli ponownie stacje narciarskie, w lawinach wciąż giną ludzie, jak zimą. Latem GR15 nie wymaga ani czekana ani raków. Śnieg może się na nim trafić tylko sporadycznie i można sobie będzie poradzić bez (na przykład wychodząc później kiedy ewentualny poranny lód już zmięknie).

Opiszę też inne wyższe warianty na wypadek gdyby w niskich górach zrobił się upał. Jak wiecie sporo chodzę poza sezonem więc znam dużo ciekawych, ale niskich tras. Być może ten „przewodnik”  (w zasadzie półprzewodnik :)) przyda się nie tylko moim przyjaciołom.

Powinien się bardzo spodobać osobom lubiącym nasze polskie góry. Trudności techniczne nie są istotnie wyższe (określiłabym tę trasę jako T2), za to widoki nieporównywalnie bardziej różnorodne, a góry dzikie, niezadeptane i wolne. Można biwakować (rozbijać namiot na noc), można chodzić gdzie się tylko chce i można zabrać swojego psa (nie wolno do Kanionu Anisclo). Można rozpalić ogień- ale tylko w kominku cabany czy schronu.

To wyższe niż nasze góry, a cywilizacja jest dużo dalej, więc lepiej do przedsięwzięcia podejść z należnym szacunkiem, a góry zostawić w niemienionym stanie .

Ja staram się zawsze zostawić w lepszym (sprzątam), po to, żeby i tam nie wprowadzono stosu idiotycznych zakazów- jak u nas.

Dokładny opis plus kilka innych wariantów jest w kolejnym wpisie.

 

 

Share
Translate »