<— Podział tego szlaku na etapy jest orientacyjny i w zasadzie ma niewielki sens. Nie ma powodu żeby gdziekolwiek jakiegokolwiek dnia dojść. I tak nie bardzo da się przejść tę trasę bez namiotu więc w razie potrzeby można go sobie rozbić niemal w każdym miejscu. Najwygodniej oczywiście tam, gdzie jest woda. Odcinki, na które podzieliłam opis to jednorodne kawałki, które można obejść innymi wariantami. Warianty opisałam kursywą. Podałam linki do relacji, które już były zamieszczone na blogu. GR15 może zająć od 10 do kilkunastu dni, zależnie od tempa i wybranej trasy.
Pomijam kilka pierwszych i kilka ostatnich dni. Nie widziałam tych miejsc. Według map GR15 wyznakowano od Acumuer u stóp Sierra de Partacua do Pont de Suert na granicy Katalonii. Na stronie FAM z opisem wszystkich aragońskich szlaków opisano go już od Anso (na końcu jest nieznakowany). Ja przeszłam fragment od Cyrku Armena w Masywie Cotiella do Biescas. Koniec: Biescas – Anso to niskie zalesione góry i sporo polnych dróg. Wydaje mi się, że to najmniej interesujący fragment, ale jeśli tam z jakiegoś powodu trafię, na pewno to opiszę. To około 90 km. Podobno planuje się przedłużenie szlaku aż do Pampeluny.
Gdybyście mieli ochotę przejść niska trasą przez całe Wysokie Pireneje polecam wariant idący wyżej (na północ od GR15). Opisałam go w punkcie 9.
Opisuję trasę ze wschodu na zachód, chociaż można ją z powodzeniem przejść w obu kierunkach.
Początek- czyli fragment z Pont de Suert do Cyrku Armena najprawdopodobniej zajmie 3 dni *. To około 50 km. Szlak (według map) biegnie niskimi zalesionym wzgórzami na stokach Masywu Turbon. Z tego co pamiętam z szosy, wzgórza są skaliste i interesujące, ale niskie więc w środku lata może tam być i gorąco i sucho. W Bassa Mora- dzień drogi na wschód od Cyrku Armena jest schron.
Innym pomysłem na dojście do Cyrku Armena w Cotielli od wschodu jest częściowo oznakowany szlak z Sahun prowadzący przez wyższe, ale nie bardzo trudne przełęcze. Sahun leży ok. 50 kilometrów na południe od Pont De Suert przy drodze z Lleridy do Benasque. Łatwo tam dojechać. W tym wariancie pomija się El Turbon, ale można obejrzeć bardzo mało znany i bardzo dziki rejon jezior Barbarisa.
Z Sahun trzeba podejść do Sanktuarium Guayen.
Z parkingu do góry i w prawo odchodzi ścieżka- stara droga dla mułów wspinająca się na skaliste zbocze. Prowadzi w dolinę Aiguera de la Vall.
Na wysokim piętrze nad doliną dochodzi do niej ścieżka z Eriste- niewygodnie stroma, ale idąc w drugą stronę można nią w razie nagłej potrzeby zejść. W Eriste jest kemping. Dalej ścieżka prowadzi przez dziką, bardzo zarośniętą dolinę do mokradeł- rozlewisk rzeczki. Tam kończy się oznakowanie. Rzekę pokonałam kiedyś w bród. Szlak wspina się na dość strome, ale nietrudne zbocze po lewej do cabany Pradines,
a potem przechodzi wzdłuż jeziora i wdrapuje na przełęcz Pradines (na innych mapach La Vall, lub Ravall).
Z przełęczy kamieniste zejście do jezior Barbarisa, nie ma trudności orientacyjnych- jeziora widać.
Idąc w drugą stronę przy dolnym końcu Ibon Barbarisa ostro w prawo. Na inne przełęcze nie da się łatwo wejść, więc wybór drogi jest dość jasny. Nie jest trudno, jest kilka kopczyków. Od Ibon Barbarisa znów pojawia się żółte oznakowanie. Ścieżka prowadzi na Collado Sahun.
Po drodze jest stromy, trawiasty próg, a pod nim dwie cabany. Duża- ładna i zamknięta (jest z niej drugie zejście do Sahun- nie znam) i wyżej druga mała i brzydka, ale otwarta. Woda jest tylko w rzece przy dużej cabanie. 10 minut (betonową drogą) na południowy zachód z Collado Sahun jest czynne przez cały rok schronisko Refugio Marradetas. Z Collado Sahun można przejść szutrowymi i gruntowymi drogami na Collado del Crus (ok 2- 3 godziny) i dalej do Cyrku Armena – gruntową drogą i kawałkiem GR15 lub żółto znakowaną ścieżką jak w mojej relacji. Idąc w drugą stronę można zobaczyć czy na przełęczy Ravall (Pradines) jest śnieg- gdyby był zawsze można zejść do Sahun od cabany Barbarisa lub drogą od schroniska Marradetas. Przełęcz widać z zejścia z Cyrku Armena i z Collado Sahun.
Taki wariant to ok 2 dni. Planowałam kiedyś przejście jeszcze bardziej na wschód z Conangles w Dolinie Barraues do Celler w dolinie Benasque przez Tuca Castaniesa lub niżej przez Collada Baciver, ale poszłam wtedy inaczej. Być może warto to kiedyś sprawdzić. Byłby piękny wyższy wariant naszej niskiej pirenejskiej trasy kończący się na katalońskiej granicy. Z Doliny Castanesa do wsi Aneto prowadzi polna droga, a Collada Baciver jest niestety blisko wyciągów, ale góry są tam chyba ładne, chociaż nie są strzeliste i strome. Tak wyglądają z daleka:
1- Od Cyrku Armena (jest schron**)
szlak wspina się na Collado del Ibon- opisałam relację z początku maja. Podejście początkowo dość strome po kamieniach i piargu, przełęcz nietrudna, szeroka i płaska, zejście miejscami strome. Prawdopodobnie to też kamienie i piarg (widziałam tylko śnieg). Stromy próg nad Ibon del Plan nie najlepiej oznakowano ***. Niżej szlak obchodzi jezioro od wschodu. W progu jest źródło.
Na płaskiej łące nad jeziorem stoi drogowskaz, widać ścieżkę schodzącą do Plan i na przełęcz -nad brzegiem jeziora. Jest też znak do schroniska. Szlak przechodzi rzekę i wspina się na leśną polanę gdzie kończy się gruntowa droga. Ok 15 minut. Schron jest duży i nowy ze stołem i ławkami, bez łóżek i bez wody. Z fantastycznym widokiem ****. Od Cyrku Armena ok. 3,5 godziny.
Będąc w Cyrku Armena można wdrapać się na Cotiellę.
2-Dalej do Sarvillo prowadzi leśna ścieżka przecinająca czasem gruntowe drogi, a potem stara droga dla mułów. W połowie jest poidło dla krów ze źródłem. Źle oznakowano skrzyżowania z drogą i trzeba uważać. W Sarvillo jest bar i sklep (na zapleczu baru), na rynku woda w kranie. Szlak idzie dalej do góry, a potem trawersuje stok starą drogą dla mułów. Na przełęczy zgubiłam znaki. Powiniam zejść do Lafortunady, ale zeszłam do doliny Gistain. Z tego co widać z góry i z szosy las nad Lafortunada to raczej ostre krzaki. Lafortunada jest bardzo nisko to tylko 500 m npm do tego w wąskiej dolinie. Może tam być gorąco. Za wsią GR 15 podchodzi przez las do Telli. Ok. 3 godzin do Sarvillo, 2,5 do Lafortunada i ze 2 godziny do Tella- może to zająć trochę więcej, bo to spore podejście ok 800 m. W dół będzie oczywiście łatwiej.
Gdyby był straszny upał można ominąć kawałek nr.2 . Z Ibon del Plan należałoby zejść do Plan (ok 2 godziny, w Plan jest sklep- na dole miejscowości przy wyjściu szlaku,obok baru). Stamtąd GR 19-1 można podejść na Collado de Crus del Guardia ok 4 godziny.
Po drodze ok. godzinę przed przełęczą jest pozbawiony wygód schron. Na przełęczy drugi. Woda w korycie nad pierwszym schronem, drugi nie ma wody. Najbliższe źródło na podejściu i z drugiej strony przełęczy ok. 100 metrów poniżej grani.
Zejście do Bielsa- leśną ścieżką zajmie ok 3,5 godziny. Jest przyzwoite oznakowanie.
Z Bielsy (szlak wychodzi na dole miejscowości przy parkingu) szlakiem nad kanałem– niemal płasko do Telli ok 2,5 godziny. Żółte znaki. To interesująca wykuta w skale ścieżka z pięknymi widokami. Raz trzeba się przytrzymać ręką- szlak się obsunął, ale miejsce ubezpieczono. W Bielsie są sklepy, kemping (ładny jest kemping Bielsa poniżej wsi, jest tam też dobry hotel), dwa drogie hostele i kilka hoteli. Inne połączenie Bielsy i Telli to GR 19 przez przełęcz Portillo. Można iść tamtędy bezpośrednio do Lamiana. Od północy pod samą przełęczą stromo, poza tym ok, woda przy cabanach. Piękne widoki na La Munia, Monte Perdido, Punta Suelza.
3- Z Telli GR15 idzie do Escuain. W Lamiana (ok. godziny od Tella) jest gite. W Escuain warto podejść na punkt widokowy- pięknie stamtąd widać kanion Escuain.
Wieś jest teoretycznie wyludniona, ale mieszkają tam dwie panie.
Za miejscowością ostre podejście przez las na Cuelo Raton obok Castillo Mayor (szlak odchodzi od drogi przed rzeką, obok tablicy Park Narodowy i szlabanu. Są znaki, ale wyższych partiach nie ma ścieżki).
Z przełęczy wyraźna ścieżka do drogi schodzącej do Bestue od schronu Plana Canal. Przy drodze woda. Ścieżkę idącą do góry w stronę Cuello Raton widać z drogi.
Będąc w Escuain warto przejść wzdłuż kanionu,
można wejść na Cuello Vicenda- piękne widoki na Monte Perdido i kanion Anisclo.
Da się stamtąd wrócić do Lamiana drugą stroną kanionu przez Revilla- to byłaby długa całodzienna wycieczka. Niestety trzeba by powtórzyć fragment Lamiana- Escuain bo drogę przecina kanion. Inna możliwość to zejść do Refugio Vicenda i dalej do Plana Canal omijając Cuello Raton.
Można też wrócić górą tak jak opisałam we wrzesniu. Lub nadłożyć drogi i pójść z Lamiany do Escuain przez Puntas Verdas, Cuello Vicenda i drogę wzdłuż kanionu. Nie ma znaków i nie zawsze jest bardzo łatwo, ale widoki są niesamowite.
4- Drogą ok. 1,5 godziny do Bestue, dalej w dół do rzeki (ok. godzina) i ok 3 godzin do Puente de San Ubrez. W Bestue nie ma nic do jedzenia*****, nie widziałam też wody.
Będąc w Puente de San Urbez warto przejść się kawałek kanionem. Można też zrobić skrót – z la Ribereta można wyjść na Cuelo Arenas. Nie znam tej drogi, ale widziałam znak, to niedaleko. Drugą możliwość przejścia do Cuelo Arenas opisałam we wrześniu.
odcinek 4 można przejść wyżej, ale nie będzie już bardzo łatwy. Prościej jest iść w odwrotną niż opisałam stronę. Miejscami ekspozycja, brak oznakowania poza kilkoma drogowskazami. Drogą pod Cuelo Raton zamiast w dół- w górę do schronu Plana Canal. Potem wyraźną ścieżką na Sestrales.
Zejście jest na platou za ostatnim szczytem w grani -Sestrales Bajo.
Po wschodniej stronie z płaskowyżu opada wąskie gardło z wygiętym drzewkiem. Ostro w dół, potem półką pod skałami- trochę widać ścieżkę, miejscami dość duża ekspozycja.
Po przejściu na południową stronę zejście kamienisto- skalistym terenem, a potem plątaniną wąskich, ale zarośniętych półek (mogą być zarośnięte). Woda dopiero przed samym połączeniem z GR15. Dalej GR15 do Puente de San Urbez. Ok. 6-8 godzin zależnie od stanu krzaków. Piękna trasa i fantastyczne widoki.
Inna możliwość to iść z Plana Canal polną drogą do cabana Vicenda. W miejscu gdzie kończy się droga, ścieżką przy brzegu kanionu na Paso Fondiello. To przejście jest troszkę ukryte w krzakach. Na skraju łąki jest znak. Można zejść do dna Kanionu Anisclo i iść do Puente de San Urbez kanionem. Na Paso Fordiello trzeba czasem użyć rąk, ale nawet przy deszczu czy małym śniegu jest łatwo (bywa bardzo stromo). Ok 6 godzin.
5- Puente de San Urbez – Nerin- ok 1,5 godziny. Ścieżka biegnie przez początek kanionu, a potem wspina się na porośnięte krzakami zbocza.
Są piękne widoki na kanion Anisclo i Sestrales.
W Nerin jest gite i hotel, ale nie ma sklepu. Ścieżka prowadzi dalej przez niskie krzaki przypominające skalny ogródek. Wiosną kwitną tam żarnowce lawenda i narcyzy, latem kolcolisty i róże, a miejscami irysy. Na kawałku szlak idzie szosą, ale odejścia są oznakowane i je dość dobrze widać. Ok 1,5 godziny do Busain i Fanlo. Bywa woda.
6- Z Fanlo GR15 schodzi doliną Vio do Servillo, nie wiem niestety którędy. W teorii są dwa warianty przez Buerbę i Vio i drugi idący powyżej szosy. Ja niestety znalazłam tylko szosę (na szosie poniżej serpentyn przed Fanlo jest schron). To ok 15 km.
Z Sarvillo do Broto jest biegnący powyżej drogi leśny szlak.
Z Fanlo można pójść wyżej i bardziej interesująco (niż szosą). Z zakrętu szosy w kierunku Nerin odchodzi szlak na Cuelo Arenas. Jest oznakowany na żółto chociaż to (polna) droga. Na Cuelo Arenas jest schron ******. Widać odnogę kanionu Anisclo, można pójść na Collado Goro i do schroniska Goritz– bez znaków, lub zejść drogą biegnąca pod granią Sierra de Cutas do Ermita de Santa Anna i do Torli. Ciekawa biegnąca przez bardzo specyficzny krajobraz trasa. Z góry jest piękny widok na kanion Ordesy. Ok 6-7 godzin od Cuelo Arenas, ze 2,5 od Fanlo do Cuelo Arenas. W Torli są hotele, kempingi, sklepy i bary. Nawet basen. Z Torli do Broto jest kilka kilometrów drogą, są znaki GR 15.
7- Za Broto GR 15 przechodzi przez kilka opuszczonych wsi. W pierwszej -Oto podobno jest gite, Yosę widziałam tylko z daleka,
Otal jest bezludny, chociaż można w nim spać pod dachem bo dachy jeszcze tam są. Po drodze ścieżka przechodzi przez nieszczególnie urodziwy szczyt- Pepolin z fantastycznym widokiem. Pod samym szczytem jest spore źródło. W Otal jest rzeka, ale dojście do niej zajmuje ok. 20 minut.
Z Torli można iść na Pelopin i do Otal przez Collado Cebollar *******. Niezbyt łatwa (T3), ale bardzo piękna droga. Szlak na przełęcz jest oznakowany, zejście nie. Ścieżka odbija od GR 11- w połowie odcinka Torla- Bujaruelo. Po drugiej stronie przełęczy w cyrku Soaso jest dość skromny schron- ref Sorosa. Niżej, w Linas de Broto jest ładna gite i bar. Na przejście od Bujaruelo do Refugio Sorosa potrzeba ok. 7-8 godzin, na zejście do Linas de Broto jeszcze 2 godziny. Podejście na Pelopin zajmie dalsze 2,5, na zejście do Otal wystarczy godzina.
8-zejście do Biescas******** opisałam w tekście o opuszczonych wsiach. Początek do Yesero jest ładny, reszta już nie- to asfaltowa, ale nieużywana droga. W Yesero (za kościołem) jest prywatne schronisko, nie ma sklepu.
9– Biescas- dolina Aragon Subordan…. to teoria, bo nie znam tych tras. Na oko (z góry) GR 15 wygląda na tym odcinku nieszczególnie. Schodzi bardzo nisko i w środku lata będzie tam straszny upał. Nic nie wiem o wodzie. Inny wariant pokonania tego dystansu to:
-Z Biescas GR 15 aż do Puente de Santa Elena, dalej przez most i nie w dół rzeki jak znaki, ale zboczem do góry do Refugio del Baranco del Puerto, początkowo gruntową drogą. Na mapie wygląda to na schron. Dalej na Plan de Usabas i przez trawiastą przełęcz pod Punta Gabacha (widziałam ją z daleka) na Plan de Igues. Stamtąd dolinką do Valle de Acumuer. Na dnie doliny znów w górę. Powinna być ścieżka na Collado de la Espada. Za nim cabana i schron od schronu drogi aż do Villanua lub do Canfranc *********. Z obu tych miejsc łatwo wrócić do Saragossy.
-można też pość troszkę wyżej, zahaczając o południowy wariant GR11. Z Biecas do Puente Santa Elena i drogami na zboczach Sierra de Partacua w stronę Pedrafita de Jaca i Refugio Tellera (opis poczatku jest na stronie Moje Pireneje, przy okazji opisu wejścia na Pena Telera).
Powyżej wsi dalej drogą jak w mojej relacji (lub trochę w kółko drogą do schroniska Tellera i wokół doliny). Dalej na przełęcz Escarra – na zdjęciu widok z Canal Izas. Nie ma znaków, ale są punkty orientacyjne- stacje meteo po obu stronach grani.
Zejście do Canal Izas jest dość dowolne, na dole szlak dołącza do GR11 i schodzi do Canfranc Estacion.
I jeszcze trochę informacji:
Dojazd: autobusem lub pociagiem da się dojechać do Pont de Suert lub do Sahun w Dolinie Benasque, do Lafortunady i Bielsy w dolinie Bielsa, Torli, Broto w dolinie Bujaruelo, Biescas i ewentualnie Panticosa w dolinie Tena i do Canfranc, Villanua i Casteillo de Jaca w dolinie Aragon Subordan. W inne miejsca trudniej się dostać, ale często udaje się z kimś podjechać.
Gaz można kupić (na pewno) w Benasque, na stacji benzynowej w Parzan 5 km powyżej Bielsy, w Torli i prawdopodobnie w Biescas- przy moście jest sklep sportowy, na rynku drugi chyba lepszy. W Ainsa i Jaca są duże sklepy Intersportu i tam też na pewno jest gaz. Nie jestem pewna jak w Bielsa. Nie ma tam typowego sklepu outdoorowego, ale jest sporo kramów z pamiątkami. Mają różne dziwne rzeczy. Na przykład filmy i mapy. Ponieważ szlak idzie nisko i dostępne jest drewno można czasem gotować na ogniu z tym, że w Pirenejach obwiązuje bezwzględny zakaz palenia ognisk. Wolno to robić tylko w cabanach i schronach- w zasadzie wszystkie mają kominki. Ten zakaz jest bardzo serio. Trzeba go przestrzegać.
Poza Parkiem Narodowym Ordesa Monte Perdido- gdzie wolno rozbić namiot tylko powyżej Fuen Blanca (w rejonie kanionu powyżej 1800 m), można go sobie rozbić w dowolnym miejscu. W Escuain poza parkiem jest łączka nad rzeką powyżej wsi. Nie można nocować w Puente de San Urbez – rejon kanionu jest codziennie patrolowany. W Nerin też jest zakaz, ale tam bym spytała o zgodę. Podobnie w Fanlo.
Mapy– najlżej jest wziąć mapy IGN 1:50 000. Wystarczą dwie Gavarnie Ordesa i Posets Maladeta. Obejmują kawałek od Esposa (dzień nad Pont de Suert) do Yosa de Sobremonte w drodze do Acumuer. Jeśli chcielibyście przechodzić warianty przydadzą się dokładniejsze mapy Editorial Alpina lub Editorial Pirineos. Ja miałam Editorial Alpina Ordesa Monte Perdido i Val di Tena, a Editorial Pirineo Val Chistau (czyli Gistain), Ordesa Monte Perdido i Val de Aragon. Mapy można kupić w Canfranc, w Biescas, Torli, Bielsie, gite w Linas de Broto, kempingu w Bujaruelo. Nie zawsze są i nie koniecznie te co potrzeba. Niektóre są dostępne w Polsce w Sklepie Podróżnika.
Jeśli to Wasz pierwszy długodystansowy szlak z namiotem przeczytajcie jeszcze o toaletach i śmieciach. To ważne bo ten rejon jest bardzo czysty i szkoda byłoby go zniszczyć.
PS (31 lipca 2013) : moi przyjaciele przeszli tę trasę w lipcu, gwiazdkami w tekście zaznaczyłam ich poprawki i uwagi:
*Odcinek z Barruerens do Seiry nie pozwala się przejść z powodu kolczastych krzaków. Gdyby to się nie zmieniło, drugą stroną kanionu (podobno bardzo pięknego, co jednak widać dopiero z autobusu) biegnie krótkodystansowy żółty szlak PHU- w znacznie lepszym stanie.
** Drzwi w schronie w Cyrku Armena zacinają się i trzeba się strasznie naszarpać, żeby je otworzyć. Nie sugerujcie się patentowym zamkiem. W schronie jest radio SOS, więc nikt nie może go trwale zamknąć. Tak czy siak interweniujemy w klubie, być może uda się ten zamek naprawić.
*** bez śniegu nie ma tam żadnego problemu.
**** niestety latem przy schronie panował okropny tłok, wjeżdża tam mnóstwo wycieczek mikrobusami. Doprowadzono wodę.
***** W Bestue są prywatne gite, eleganckie i bardzo drogie, jednak obsługują tylko biura podróży, nie mają nawet szyldów. Można próbować się tam wprosić. Jedzenie jest w normalnych cenach.
****** niestety w lipcu schron na Cuelo Arenas był zamknięty, zostawiono wielki jak hangar namiot i strzałkę że nocleg 600 metrów dalej, ale nie bardzo było wiadomo gdzie.
******* Można też przejść przez grań wcześniej, wykorzystując polną drogę wspinającą się na zbocze z Torli. Po zejściu śniegu nie ujawniły się nowe ścieżki, ale możliwości przejścia grani bez szlaku jest więcej. Jest ciężko, ale nie niebezpiecznie.
******** Dorota z Jackiem ( znani być może czytelnikom Wedrówek Pirenejskich) przeszli szlak tym wariantem. Widziałam zdjęcia. To bardzo ładne góry, troszkę przypominające Pieniny. Wyższy schron nad Villanua to ruina. Niższy- dobre otwarte schronisko.
Kawałk dobrej roboty :)
Niesamowite,że tak rzezowo, a jednak pięnie opisujesz szlak.
Nie za dużo, by to co potencjalny piechór zobaczy było zaskoczeniem i by chciał więcej :D
no pięknie, pięknie i jeszcze szczypta info praktycznych..
ah!
W te wakacje uderzam na Korsykę, ale możesz być pewna, że aszczepiłąś we mnie miłość do Pireneji, które niebawem poznam osobiście :)
Dziękuję i pozdrawiam!
dzięki! Udanej Korsyki :)
Pozwolę sobie na skomentowanie odcinka w Eriste do stawów Barbarisa. Tak się składa, że w tym roku sprawdziłem ten odcinek. No prawie ;). Chciałem z Eriste dojść do stawów przez przełęcz Pradines (Ribereta, LaVal) i wrócić „drugą stroną” przez Sahun. Oczywiście w jeden dzień. Już w Eriste zgubiłem szlak. Oczywiście przegapiłem odbicie na ścieżkę w lesie, przy której stał duży kopczyk. Poszedłem w stronę wodospadu, mostku Puente Tramarrius. Wiedziałem, że nie mogę przejść przez most, tylko trzeba odbić w lewo. Gdy już bylem blisko pojawiła się nieoznakowana ścieżka prosto w las. No nic, odbiłem, musiała gdzieś prowadzić. Przedzierałem się z coraz większym trudem mając w dole po prawej stronie potok i od czasu do czasu wodospady. W końcu ścieżka „wyszła” z lasu wprost na inną ścieżkę na której pojawił się żółty znak! Bingo. Dalej w górę, dość dziko, trzeba się przedzierać przez zarośla. Jest jakaś cabana. Znowu przez las i … w końcu otwiera się widok. No pięknie! Duże wypłaszczenie, chyba to rozlewisko. Wbrew temu co napisała Kasia są tak znaki. Kopczyki. Całe mnóstwo. Aczkolwiek trzeba wypatrywać. I jakoś się przedostać na drugą stronę spływających strumyków, co nie jest łatwe. Idąc tak za tymi kopczykami udało mi się w końcu przejść potok. Oczywiście kopczyki od razu zniknęły. Poszedłem więc na czuja i ku mojemu wielkiemu zadowoleniu znów pojawił się kopczyk. Dalej już bez kopczyków w górę, wzdłuż jakiegoś potoku, oj stromo. Myślę sobie, coś tu jest nie halo, nie może tędy prowadzić szlak! Trudno powiedzieć czy prowadził. Gdy później patrzyłem na ślad GPS doszedł bym wprost do ostatniego stawu przed przełęczą (Ibon Ribereta). Podejrzewałem, że przecież skądś ten potok musi wypływać – a przeważnie wypływają z wyżej położonych stawów. Tak ze dwadzieścia minut mi zostało. Ale mogłem też iść w stronę stawów Baguena? Trudno było się zorientować. Postanowiłem więc wdrapać się na pobliską morenę na której zauważyłem kozicę. Tym bardziej, że było blisko i łatwo. I tak zrobiłem. Odbiłem więc w lewo i wdrapałem się na wzgórze. I co zobaczyłem w dole? Cabanę! A nawet dwie! Chyba te Pardines? Zszedłem tam. Zaraz obok znalazłem znaki, żółte i zielone. Popatrzyłem na mapę, do przełęczy było jeszcze bardzo daleko. A trzeba jeszcze wrócić. Do tego było tak masakryczne gorąco, że odechciało mi się iść dalej. Wracam więc po raz żółtych raz zielonych znakach. Schodzę nad rozlewisko. Na końcu tego zejścia jest oczywiście duży koczyk. Nie zauważyłem go idąc w tamtą stronę. Znów trzeba się jakimś sposobem przeprawić przez sto strumyków. Wracam, tym razem nie odbijam w las, idę cały czas żółtą ścieżka. zejście do Eriste jest upierdliwie strome a na końcu oczywiście jest kopczyk, którego nie zauważyłem idą w tamtą stronę. Nie muszę chyba dodawać, że nikogo nie spotkałem przez cały dzień.
Mam dwie mapy, na jednej jest odbicie od rozlewiska do Cabany Pradines, czyli tak jak schodziłem. ale na drugiej szlak omija cabanę, i wychodzi prostu na Ibon Ribereta, czyli chyba tak jak szedłem. Na prawdę ciężko tam się wyznać.
brzmi wspaniale! mam nadzieję, że Ci się podobało? ;) Mogłam nie zauważyć kopczyków, brnęłam przez kwiaty po pas. W Twoim opisie zachwyca kozica jako punkt orientacyjny :) ile razy już się na taki punkt kierowałam… Moim zdaniem ścieżka szła po prawej stronie stawów (orograficznej) od cabany Pradines (prawie na pewno pamiętam tam dwa budynki) i pod koniec było dość stromo. Raczej nie poszedłeś do Baguena- musiałbyś wyjść z dolinki przejść przez garb (kiedyś to na pewno zrobię :)). Przy rozlewiskach też mi się ta ścieżka zgubiła (albo ja ją zgubiłam- co by wyjaśniało brak znaków :)) ale to jest kompletna dzicz. Dzięki za wniesienie wielkiego wkładu w opis. Może dzięki niemu kolejna osoba ochoczo wbije się w te hmm… maliny :)
Generalnie bardzo ładnie tam jest. I zero ludzi.
Z tymi kopczykami to trzeba pamiętać, że jak jest bardzo duży kopczyk to oznacza rozwidlenie szlaku. Tam są dwie trasy na przełęcz, jedna łatwiejsza tak jak szłaś, przez stawy i Cabanę. A druga jest tak jak ja szedłem. Gdyby nie było tak gorąco to pewnie bym jeszcze poszedł w górę, wzdłuż tego potoku, być może ta ścieżka idzie gdzieś obok potoku, trudno powiedzieć. Dużo czasu straciłem na tym rozlewisku. Nie dało się tam przejść przez strumyki. Właściwie to już na tym rozlewisku podejrzewałem, że jest jeszcze jakaś inna ścieżka. Słyszałem jak z góry schodzi stado owiec. Ale nie widziałem. A one często chodzą po szlaku ;) Jak wracałem to część ścieżki przez chaszcze, jakieś wysokie rośliny było elegancko przetarte. Chyba przez to stado, hehe.
mi się tam marzyło stado, ale nie było :) To chyba nie owce chodzą po szlakach tylko ktoś znakuje kopczykami ich drogi. Czasem mam wrażenie, że widzę zamysł „projektanta” i to taki trochę hmm nieludzki :) Cieszę się, że Ci się podobało!