jesienne mgły

Od tego zacznę. Nasza tegoroczna jesienna wędrówka przez Alpy Nadmorskie była wielkim świętem mgły. Doświadczyliśmy (to chyba najodpowiedniejsze słowo) wszystkich jej rodzajów. Od pięknych, suchych i pachnących świeżością obłoczków, powodujących, że obrazek uchwycony na fotografii jest rozjaśniony jak akwarela czy suchy pastel, do ciężkiej, wilgotnej, osiadającej na wszystkim i na koniec zamarzającej wilgoci wyciekającej z mięsistych deszczowych chmur- gęstej i lepkiej jak tempera czy farba olejna. Też pięknej, chociaż zwykle niechcianej. Mgła ma złą sławę. Zasłania drogę, mąci plany. Wilgoć przemacza ubrania, wdziera się do namiotów i butów. Jesienią nie ma od niej ucieczki i jedyne co naprawdę warto zrobić- to ją polubić.

Na początek zdjęcia tej trudnej mgły. Wcale nie dręczyła nas brzydka pogoda. Przez pierwsze 10 dni było sucho, słonecznie i pięknie. Chmury snuły się poniżej nas, niemal nas nie dotykając. Później opadły i zgrubiały, i chociaż staraliśmy się wyjść jak najwyżej w nadziei, że je przechytrzymy, momenty lepszej widoczności trafiały nam się tylko sporadycznie. Pomimo tego zrobiłam sporo zdjęć i teraz, kiedy na nie patrzę, wydają mi się równie piękne, jak te uchwycone w „dobrą” pogodę.

PS; tę łatwiejszą w odbiorze (czy może przyjemniejszą w dotyku) stronę jesiennej alpejskiej mgły pokażę jutro:)

Share

Prawdziwa twarz Alp Nadmorskich

Jeszcze zanim zacznę swoją relację chciałabym Wam coś pokazać. To fotograficzna opowieść o Alpach Nadmorskich: The true face of the Maritimes Alps (opublikowana na mojej stronie z fotografiami). Bardzo krótka.

1

W ciągu tych kilkunastu dni uzbierałam znacznie więcej zdjęć, ale próbując ułożyć je w serię i eliminując to, co się powtarza (czy co opowiada mniej więcej o tym samym) – ograniczyłam się do dziesięciu. A potem nie wytrzymałam i dodałam więcej… Tak czy siak historia nie jest bardzo długa.

Alpy Nadmorskie to jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie. Chronione, ale nie całkiem dzikie. Od zawsze byli tam ludzie skupieni zwykle na własnych sprawach. Wędrując co krok trafia się na historię. Ruiny wojskowych budynków i dróg, druty kolczaste sąsiadujące z pasterskimi schronami. Krajobraz szpecą brzydkie wyciągi i przyklejona do nich infrastruktura, ale to naprawdę nic. Nic ważnego. Nie przeszkadzało mi. Idąc przez te góry przez wiele dni nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że wszystko co zostawiamy tam my- ludzie, jest nietrwałe i tylko czasowe. A góry zostaną wiecznie.

I tak własnie starałam się to pokazać. Ciekawa jestem jak Wam się podoba.

 

 

Share
Translate »