Polarna Plus- mój alpejski jesienny test

Zacznę moją relację od opisu sprawowania się bluzy Polarnej Plus. W Alpach spadł śnieg i powtórzenie naszej letniej trasy nie będzie chyba szybko możliwe, natomiast Polarna Plus może przydać się Wam w wielu sytuacjach i to już pewnie niedługo.

Jak wiecie nosiłam wcześniej Polarną– tą z krótkim zamkiem. Sklasyfikowałam ją jako ekstremalne ubranie na zimę przeznaczone do dużego wysiłki. Mój pogląd poparł Łukasz. Polarna zimą rozwiązała nam mnóstwo ubraniowych problemów, zastępując kilka założonych jeden na drugi powerstretchy. Polarna Plus różni się od niej tylko długością (dodaliśmy 5 cm) i długim zamkiem, dzięki czemu łatwiej się ją zakłada i można się rozpinać.

Szczerze- ani razu jej nie rozpinałam (poza zakładaniem), pomimo to zamek uważam za świetny pomysł. Wciskanie Polarnej Plus na wszystkie inne warstwy ubrania (codziennie rano i wieczorem) było znacznie łatwiejsze i szybsze niż w „kangurce”. Zamek jest wszyty lekko ukośnie (tylko na górze) i bardzo płasko.  Wcale się go nie czuje. Nie usztywnia bluzy i w niczym nie przeszkadza. Dzięki niemu Polarna Plus jest znacznie bardziej praktyczna niż zwykła Polarna. Jak wiecie nie zabrałam innej warstwy izolacyjnej. Ani Highlofta ani Waciaczka ani (co wcale nie byłoby przesadą, pogoda na koniec była zimowa) tradycyjnie mi towarzyszącej kurtki puchowej). Były chwile kiedy tego żałowałam, chociaż były też takie kiedy byłam szczęśliwa, że mój plecak nie jest już ani odrobinę cięższy.

Wniosek (zaraz uzasadnię) jest taki: osobom, które chodzą po górach, lub innych odkrytych, zimnych i wietrznych miejscach (nawet latem, o ile temperatury zbliżają się do zera) Polarna Plus zapewni ciepło w ruchu i w spoczynku przez cały dzień. W wielkie zimno trzeba pod nią włożyć powerstretcha, a na nią założyć wiatrówkę. Odczucie zimna zależy od wysiłku i wiatru więc te rzeczy trzeba czasem zdejmować.

Rano: W moim przypadku potrzebowałam Polarnej od wyjścia ze śpiwora do wyjścia na słońce (co niejednokrotnie trwało kilka godzin).

W środku dnia rozbierałam się nawet do samej wełenki, najczęściej (zwłaszcza pod koniec września) chodziłam w wełnie i Powerstretchu, często też w wiatrówce Costabonie- przez wszystkie dni dręczył nas bardzo silny wiatr.

Wieczorem: Polarna Plus okazywała się znów konieczna koło 17-tej. Nawet jeśli nadal świeciło słońce było już zbyt zimno na sam powerstretch (poza szybkimi podejściami). O 19-tej zapadał zmrok i robił się mróz. Jeżeli szliśmy aż do zmierzchu, szybko rozbijaliśmy namiot i gotowaliśmy przez godzinę czy dwie było mi wystarczająco ciepło w tym co miałam: wełna, powerstretch, Polarna, Costabona, często też przeciwdeszczowy płaszcz- zakrywający również nogi (jak namiot) więc przy wietrze to duża różnica. Na nogach legginsy i dziurawe goteteksowe spodnie- wieczorami bardzo mi brakowało Szarotek, lub drugiego powerstretcha. W dzień powerstretchowe legginsy pod goretex były dobre nawet w najzimniejszą pogodę. Na głowie baran, na szyi kominek, na dłoniach łapki czy rękawiczki (albo razem). Jeśli z jakiegoś powodu siedzieliśmy na zewnątrz dłużej, a na dodatek upiornie wiało (zawzięło się na nas tym razem), po dwóch godzinach robiło mi się zimno i musiałam włazić do śpiwora.

Nocą: Zdarzało mi się spać we wszystkim co miałam (oprócz przeciwdeszczowego płaszcza). Kiedyś nawet zapomniałam zdjąć Costabonę. Miałam śpiwór Robersta 650 g- dla mnie letni, zimą zawsze współpracujący z kurtką puchową, według przepowiedni Romana powinnam dokupić jeszcze puchowe spodnie, nie zrobiłam tego tylko dlatego, że zawsze wystarczały mi Szariki/ Szarotki. Kilka razy obudziłam się nocą i musiałam zdjąć Polarną, bo było mi za gorąco Najlepiej spało mi się w Polarnej na wełnie (bez powerstretcha) lub w powerstretchu (bez Polarnej). Ta drugą rzecz wkładałam sobie wtedy pod plecy. Nasz namiocik jest pojedynczy. Mieliśmy tym razem też podłogę z moskitierą (rozsądne rozwiązanie na deszcz), ale termicznie to podobne do spania pod chmurką. Wiatr hula wewnątrz bez większych przeszkód i wcale się tam nie nagrzewa. Piszę to, bo posiadaczom lepszych namiotów na pewno będzie znacznie cieplej nocą.

Dla porównania Jose sypiał tylko w cienkim Powerstretchu (cordura), chociaż kilka razy też zapomniał zdjąć Costabonę :). Ubierał się zresztą podobnie (z tym, że na biwakach i postojach wciągał kurtkę puchową), nie wiem tylko czy jego przykład uznać za miarodajny. To bardzo ciepły i okropnie sprawny fizycznie facet. Coraz trudniej mi mu dorównać…

Z powodu lodowatej wichury mój entuzjazm do wstawania  w środku nocy i robienia nocnych zdjęć był tym razem niezwykle malutki… Cieplutki śpiworek, a na na zewnątrz ten wyjący bez opamiętania, wiatr (który przecież targa moim lekkim statywem…). Zasypiałam jak kamień i często budził mnie dopiero budzik o wpół do siódmej. Gdybym miała jeszcze puchówkę i Szarotki- jak zimą wyłaziłabym pewnie bez wstrętu, ale plecak urósł by o ponad kg więc w sumie nie wiem czy byłoby warto.

Rano wychodziłam ze śpiwora ubrana we wszystko (dokładając przed wyjściem tę dogrzaną bluzę spod pleców), wciągałam Costabonę, nieprzemakalne spodnie i płaszcz i o ile się dało próbowałam coś ugotować. Czasem udawało się troszkę rozebrać przed wymarszem, często zaczynaliśmy wędrować ubrani i ściągaliśmy nasze biwakowe warstwy dopiero po kilkuset metrach. Przez cały ten czas trzymaliśmy się bardzo wysoko, powyżej 2000 m- stąd takie trudne warunki.

Z punktu widzenia biwakowego Polarna Plus wystarcza, chociaż nie jest aż tak komfortowa jak puch. Jej przewaga ujawnia się natomiast podczas marszu. Bywały dni, kiedy od rana do wieczora zostawałam w Polarnej i takie kiedy nosiłam ją przez ponad pół dnia. W przeciwieństwie do puchu można się w niej poruszać, nawet intensywnie, nie pocąc się (o ile jest zimno lub wietrznie),  i można ją też bezkarnie przemoczyć- nie marznąc przy tym.

Przemoczenie zdarzyło mi się tylko raz, ostatniego dnia , kiedy zostałam już sama. Z niewytłumaczalnych powodów zachciało mi się wyjść na ponad 2000 metrów w paskudną deszczową pogodę. Już po godzinie podejścia weszłam w mokry śnieg i oblepiona nim jak bałwan walczyłam z zamiecią przez prawie 7 godzin. Potem znów zeszłam niżej i ze śniegu zrobił się deszcz. Czułam, że moje rękawy są mokre, ale było mi ciepło. Oczami wyobraźni malowała mi się całkowicie przemoczona bluza (mój płaszcz przeciwdeszczowy bardzo cieknie, a Costabona nie jest przecież wodoodporna) tymczasem okazało się, że Costabona przepuściła wodę tylko na rękawach (wszystkie kurtki, które miałam zachowują się w tej kwestii tak samo, może to wina kijków i nieustannego podnoszenia rąk). Na biuście zrobił mi się niewielki zaciek od wody ściekającej z twarzy pod kaptury, a cała reszta była po prostu sucha. Rękawy polarnej przemoczone pod Costaboną przepuściły odrobinkę wody do wełenki, ale też tego nie było dużo. Wiem, że Łukasz pisał nam już, że tak jest, ale szczerze mówiąc raczej nie dowierzałam.

Podsumowując- uważam Polarną Plus za doskonałą całoroczną warstwę ocieplającą na każdą najpaskudniejszą pogodę. Zimą, jeśli sypiacie poza schroniskami warto do niej dołożyć coś ocieplającego (a potem tego nigdy nie nosić, żeby na czarną godzinę pozostało suche!), jesienią i wiosną Polarna Plus wydaje mi się idealnym rozwiązaniem i w ruchu i w spoczynku, wystarczając nawet na wietrznych biwakach (z zastrzeżeniami jak wyżej-czasem na chwilkę atakuje zima i wtedy dla kobiety i zmarzlaka jest już nieco na styk). Latem wydaje mi się przydatna tylko w bardzo wysokich górach (lub bardzo surowym klimacie). To czy warto ja zabrać latem jako warstwę biwakową wydaje mi się dyskusyjne. Tak, jeśli lubicie ciepło i nie macie nic lżejszego. Latem raczej nie ma potrzeby chodzenia w ekstra ciepłych rzeczach, a wybór izolacji wyłącznie biwakowej (działającej tylko w spoczynku) jest większy. Wystarczy choćby highloft lub waciaczek.

Polarna Plus waży ok 500g i zajmuje w plecaku sporo miejsca. Ma też dość pospolitą urodę, ale zapewnia ciepło i wygodę (jest bardzo rozciągliwa i miękka) w tak różnorodnych warunkach, że nie potrafię sobie nawet wyobrazić innego, równie funkcjonalnego rozwiązania.

wybrałam kilka zdjęć obrazujących moje testowanie, mam mnóstwo pięknych wietrznych pejzaży i troszkę moich eksperymentalnych fotografii ( z duchami lub może z duszą :)), jeszcze chwilka i Wam je jakoś pokażę.

Share

na chwilkę znikam

Lecę jutro w Alpy. Nie na długo, ale zawsze to coś. Przeglądając zdjęcia uzmysłowiłam sobie, że chyba nigdy jeszcze nie widziałam południowych Alp jesienią. Bywałam tam wielokrotnie najczęściej wiosną lub latem i nawet nie wiem jak te góry mogłyby wyglądać teraz. Lecę do Bergamo i spróbuję dostać się w Mercantour. Pewnie jak zwykle z przesiadką w Mediolanie i Turynie. Włoskie pociągi jeżdżą często i gęsto. Nie są drogie więc to chyba nie będzie problem.

Zabieram paczkę dawno nie używanych map (pozostałą nam z kanioningu), a z nowych  rzeczy Bluzę Polarną z długim zamkiem (czyli Polarną Plus). Ciekawa jestem jak sobie poradzi jako moja izolacja biwakowa. Mam nadzieję, że wystarczająco sprawnie, bo nie biorę już nic cieplejszego. Waciaczek, który dzielnie przetrzymał lodowatą Norwegię zostaje w szafie.

Tym z Was, którzy są już po urlopach przygotowałam kilka być może inspirujących zdjęć. Niektóre z nich pokazaliśmy niedawno na facebooku. Cieplutka Klasyczna sukienka i bryczesy Sarna znalazły się już w naszym sklepie. Idealne na nadchodzącą jesień highlofty :Technical i Misia były tam już od kilku lat, a sukienka Gienia– nadal genialna, jak dotąd jeszcze na ten zaszczyt czeka… :)

Bawcie się dobrze :) Przepraszam, że z męskich nowości zdążyłam pokazać tylko nową Polarną…

pa

PS: ktokolwiek ma prototyp męskiej Alphy (puszczony w ruch w zeszłym sezonie do przetestowania) proszony jest o pilne odesłanie go do Kwarka! Radku, Zającu podajcie to proszę dalej na NGT. Wygląda na to, że Alpha wyparowała… ((przy okazji- gdzieś tam u Was jest jeszcze moja Utla z alphy)

 

Share
Translate »