gdzie na majówkę?- Alpy

To mój coroczny problem, godziny w necie, studiowanie prognoz pogody. Najlepiej pewnie tam, gdzie już da się chodzić, czyli szlaki choć trochę wylazły spod śniegu. W praktyce wszędzie powyżej 1800- 2000 metrów na pewno trafi się jeszcze na śnieg. Co gorsza w każdej chwili znienacka może pojawić się nowy.

Bywałam w różnych miejscach. Często przypadkowych, bo zabierałam się na doczepkę z kajakarzami. Maż wypuszczał mnie w jakichś górach i wracając z kajaków (po drodze lub nie),  kilka dni później po mnie wracał. Parę razy byłam w Słowenii (w okolicach Bovca). Niestety mam mało zdjęć. Kiedyś w ogóle ich nie robiłam. Niezwykłe wrażenie robią tam całe hale pokryte ciemiernikami w pięknych bladoróżowych odcieniach. W początku maja śnieg leży już tylko powyżej 1500 metrów, ale bywa głęboki i miękki. Schroniska mają zimowe sale, szlaki są znakowane i czasem nawet przy śniegu, niektóre znaki troszeczkę widać. Na dole jest już piękna wiosna i warto też pochodzić po niższych przełęczach i po dolinach.  Wejścia na szczyty w warunkach zimowych są raczej trudne. Zwykle wymagają użycia rąk jest też kilka ferrat. W maju będą jeszcze  miejscami pod śniegiem. Być może nie wszystko się uda. Ja kilka razy wracałam. W Słowenii są bardzo duże przewyższenia. Wsie leżą nisko i podejścia zwykle przekraczają 1500 -1800m. Komuś, kto tak jak ja woli łazić niż zdobywać, Słowenia wiosną na pewno bardzo się spodoba.

Fajnym miejscem na kilkudniowe wczenomajowe łażenie jest też najbliższy nam masyw Wapiennych Alp- Kajsergebirge.  Pamiętam przepiękny majowy weekend w którym w kilka dni udało mi się obejść te góry w kółko. Jedynym trudnym miejscem była wysoka i stroma przełęcz- Steinere Rinne. Latem są tam łańcuchy, widziałam wystający kawałek,  w maju niezbędny jest czekan i raki.  Bardzo strome podejście, w schronisku powiedziano mi, że się nie da, byłam sama,  idąca za mną (obca ) para zawróciła, chociaż wybiłam im piekne stopnie.  Tak naprawdę przerażająca jest tylko wizja ewentualnego upadku i zjazdu, zwłaszcza w połączeniu ze świadomością, że jest się w „rynnie”. 1 maja był tam bardzo dobry i mocny firn. To piękne góry, tłumnie odwiedzane przez wspinaczy, więc część schronisk  na pewno będzie już otwarta.

Innym pomysłem, który sprawdzałam już w maju, są południowe rejony Dolomitów. Warunki śnieżno- pogodowe podobne jak w Julijskich Alpach, czyli w wyższych partiach -prawie zima. Trudności sprawiały wszystkie eksponowane ścieżki, a via ferraty, zasypane śniegiem w kluczowych miejscach, zwyczajnie przerażały. Po tygodniu samotnej walki dorosłam i zamiast leźć w kolejne przerażające (mnie) zbocze  zeszłam niżej, myśląc, że jednak lepiej jest jeszcze trochę pożyć. Lagorai i Cima d’Asta dały mi w kość.  Dużo się nauczyłam. Jeden z wysokich biwaków był tak zasypany, że nie udało mi się go znaleźć, inny o mało nie uwięził mnie aż do wiosny. W piękną pogodę weszłam do położonego prawie na 2,5 tysiącach metrów schroniska Ottone Bernardi, wdrapałam się po schodkach do położonej na piętrze zimowej sali,  rozłożyłam rzeczy… bo chwilę wcześniej,  wpadłam jedną nogą do jeziora nabierając wody (lód się załamał) … i zasnęłam jak kamień. Kiedy się obudziłam, Cima d’ Asta zasłaniała chmura  i padał śnieg. Wejście prowadziło po wyślizganych przez lodowiec dość stromych płytach… Nic takiego, ale ktoś umieścił tam fotografie ludzi, którzy pospadali. Zeszłam bez problemu, ale byłam sama i jak to często bywa samemu… trochę się tego bałam.

Jeżeli lubicie niższe góry, całkiem fajnie jest połazić trochę w Trentino np. w okolicach Riva del Garda.  Lago Garda leży tylko na 200 m, aż do położonych na 1600 metrach najbliższych szczytów, zbocza są wolne od śniegu. Dostępne są liczne (łatwe w tym rejonie) ferraty, w lasach panuje przepiękna wiosna. Troszkę gorzej jest w wyższych partiach gór. Południowe zbocza są lawiniaste, niebezpieczne są też wszystkie wysokie żleby.

1 maja to dobry czas na niższe partie gór, latem gorące i być może mniej ciekawe, wiosną, cudowny i bezludny raj.

O bezpieczeństwie, ubraniu itp napisałam jużwcześniej.

Share

szałasy, biwaki i schrony

Nie zawsze chodzę z namiotem. Nie jest lekki, zajmuje sporo miejsca. Bardzo ciężki plecak niemal uniemożliwia poruszanie się w trudnym terenie. Łatwiej jest, jeśli wspólnymi rzeczami można się z kimś podzielić. Jeśli jestem sama, zwłaszcza poza ciepłym letnim sezonem, często staram się wybierać trasy gdzie mogę liczyć na w miarę pewne biwaki. Szałasy (w Pirenajech kamienne cabany) lub specjalnie postawione schrony są zaznaczone na mapach podobnie do schronisk z obsługą, z tym że narysowany „domek” jest w środku pusty. Czasem występuje jeszcze znak pustego domku …jakby bez podłogi. Nazwa sugeruje to samo, ale jakość bywa bardzo różna. To czasem już tylko ruina. Ruiną, mogą też okazać się przyzwoicie opisane i zaznaczone bezobsługowe schroniska, inne z kolei z biegiem lat zostały przerobione na „normalne”i już mają obsługę. Mapy nie są całkiem pewne. Warto poszukać  świeższych informacji w internecie.

W ostatnich latach stale przybywa komercyjnych schronisk. Co roku słyszę o jakiejś rozbudowywanej cabanie. Widuję wciąż zaznaczone jak schronisko zwykłe restauracje (bez noclegu), a w miejscach gdzie kilka lat temu podziwiałam piękne widoki, stoją już nowe budynki gite i prywatnych, trochę bardziej podobnych do pensjonatów schronisk.

Szkoda, bo samotne sypianie w cabanach, biwakach i schronach w niczym nie przypomina porannego zgiełku w popularnym schronisku. Tłoku w łazience, hałasu, już od bladego świtu, chrapania, zapachu dawno nie pranych skarpet… okropnego i niezrozumiałego zamykania wszystkich okien, tak jakby odrobina świeżego powietrza mogła komuś potwornie zaszkodzić lub zabić.

Schrony przetrwają tylko jeśli wszyscy będziemy je bardzo szanować. Nie chcę się mądrzyć, to oczywiste… ale zdarza się, że ludzie tego nie robią. Szanujcie je. Nie zostawiajcie tam śmieci, pozamiatajcie po sobie, prawie zawsze gdzieś w kącie jest szczotka, wymiećcie popiół i jeśli zużyliście przyniesione przez kogoś drewno przynieście nowe. Jeśli jest tam jedzenie i nie potrzebujecie go, zostawcie komuś kto może przyjść głodny, a jeśli macie na coś ochotę, zamieńcie zostawiając coś w zamian. Choćby symbolicznie. Schrony to magiczna wspólna sprawa. Nie są komfortowe. Nie wszystkim się spodobają, ale czasami bywają bardzo potrzebne i mogą komuś uratować życie. Nie chciałabym, żeby zniknęły na zawsze.

Poniżej troszkę porannych zdjęć z różnych schronów. Oprócz mnie nie było tam zupełnie nikogo. Cisza, spokój i te piękne widoki!

La Feixa, Wschodnie Pireneje, koniec września. Leśne schronisko, czyli duża murowana sala z kominkiem i kamienną lawą, bardziej odpowiednia na piknik niż spanie. Niedomykające się drzwi. Morze chmur nad doliną Cerdagne sprawia wrażenie, że góry są płaskie. Nie są, wstające po lewej wierzchołki to Puig Carlit (2929m ).

Baborte, Pireneje, październik. Na zdjęciu załapała się tylko stalowa lina podtrzymująca typowy „alpejski” biwak- pomarańczową 12 osobową kapsułę. Ta jest wyjątkowo przytulna. Wygodna, w środku wyłożona boazerią, z przedsionkiem i dużym drewnianym stołem. Stoi w jednej z najpiękniejszych wysokich dolinek jakie widziałam.

Cabana Callalaous, Pireneje, wrzesień. Niezbyt urodziwa i mocno zrujnowana cabana pod samą tamą, spleśniałe materace, chwiejne piętrowe łóżka… ale z jakim przepięknym, porannym widokiem. Całkiem dobrze mi się tam spało.

Poranny widok ze schronu Mont Roig w katalońskich Pirenejach. Piękne dzikie miejsce, wygodny 9 osobowy schron- kapusła. Lodowaty świt. Październik. Byłam tam kilka razy…i na pewno jeszcze tam wrócę.

Wrzesień. Poranek po bardzo zimnej nocy. Jezioro Montmalus w Andorze. Słońce weszło nad wodę dosłownie przed chwilą. Nad lodowatym stawem skrapla się para. W górze wyje wichura, ale to Pireneje…wiadomo, że będzie piękny dzień :)

Biwak Argentina w masywie Cima d’Asta we włoskim Trentino. Czysty kamienny budyneczek z solidnymi, piętrowymi łóżkami. Widok na dalekie, położone 1500 metrów niżej doliny. Maj.

Biwak na Col des Thures, Piemont. Nowy piękny 12 osobowy schron.

i  kilkaset metrów za dużymi, starymi zabudowaniami biwaku klubu ANA z Telve. Lagorai, Alpy, późny maj.

Poza sezonem biwaki są puste, tylko klika razy w życiu zdarzyło mi się dzielić schron z jakąś inną, obcą osobą. Ciekawe doświadczenie w  bezludnych górach.

Latem niestety, bywa w nich tłoczno. Nie ma pewności czy znajdzie się miejsce, pierwszeństwo mają członkowie klubów właścicieli, a potem innych, stowarzyszonych klubów. Nie wiem jak to wygląda w praktyce. Wolę nie sprawdzać. Nie lubię tłoku :)

Więcej o związanych z biwakowaniem w górach problemach we wpisie Jak to się robi w Pirenejach?

Share
Translate »