Irlandia zimą cz7

Idziemy asfaltem w stronę mostu. Kamienny, przysadzisty, pełen (być może romańskich) łuków ciekawi nas. Przechodzimy z rozpędu, ale to nie tu, wracamy. Polami, nad jezioro wzburzone przez silny wiatr. Za nim wysokie pagóry przesłaniane frankami deszczu. -Szudera- mówi Agnieszka, a ja zapamiętuję to śląskie słowo. Szudera za szuderą, jak szyderstwo. Deszcz narasta, wiatr buja słupami z prądem jeden wyrobił już wokół dziurę w torfie. Przegina się nad drogę i wraca. Agnieszka nakręca film- uważaj, bo cię trafi!- martwię się. Idzie huragan Ellen- ostrzega nas sms-sem Ela. Chmury rwą się, światło jest wspaniałe, fotografuję nie zważając na deszcz. Potem nie będę mogła zrozumieć po co robiłam te zdjęcia. Nie rozgryzę dlaczego nie przeniosły mojego zachwytu światem. Może był niezasłużony, cieszyłam się, bo w końcu mogłam? Szłyśmy! Chwilę potem obie dostaniemy głupawki. Gradobicie za gradobiciem, wichura, kałuże bagna. Brniemy wodą, przedzieramy się przez ociekające krzaki. Szukamy osłony przed najgorszym. A to murek osłaniający most, a to gąszcz rododendronów. -O proszę poprawia się- jest tęcza! A jednak nie, znów dopada nas siekący deszcz. Owce (tu pomalowane na czerwono) nie zwracają na tę pogodę uwagi, posklejane w strąki jedzą trawę z gradem. Góry bieleją, w kałużach pływają lodowe krupy. I to jest piękne. Ostatnim budynkiem, który mijamy jest dziwny pałacyk, z wieżą, z kanałami, być może był kiedyś młynem. Wisi na nim tabliczka „keep out”, więc nie zaglądamy. Chwilę dalej szlak zbacza z asfaltu. Gruntowa droga doprowadza nas do schronu. Wiem z opisów, że jest kamienny i zimny, jest przed nim ogromny parking, wewnątrz atrapa kominka. Kamienna posadzka jest nierówna, wyszukujemy na niej suche miejsca i dekujemy się na noc i pół dnia. Na drzwiach tabliczka, że polowania. Wolno wyjść dopiero w południe. Nudzę się, łażę, czytam informacyjne tablice. Dowiaduję się, że Nephin Beg to obszar przywracany naturze. Że zostanie ponownie zdziczony, ograniczy się rozwój obcych roślin, posadzi te, które rosły w Irlandii, zanim je niemal doszczętnie wycięto. Brzozy, wierzby, leszczyna. Jarzębiny. Nie wiem czy je tu kiedykolwiek widziałam. Ich miejsce- podszyt na dnie lasu zajęły rododendrony. Zadomowione w Irlandii już od 250 lat, tworzą gęste monokultury. Tyle ich tu, że nie sposób sobie wyobrazić zmian. Doczytam potem, że Park Narodowy Killarney wydaje setki tysięcy euro rocznie na walkę z tym inwazyjnym gatunkiem. A skutek marny. Pomysł żeby natura przejęła 11 tysięcy hektarów wydaje mi się fascynujący. Myślę o nim zasypiając na kamiennej podłodze, myślę czekając aż się obudzi Agnieszka, potem aż nadejdzie południe- koniec polowań. Wychodzę pierwsza, Agnieszka mówi, że mnie dogoni. Już cieszę się na spotkanie z dzikością… A tu sadzony, przemysłowy las. Iglasty, same obce gatunki. I ogłoszenie- „Wycinka. Nie wchodzić”- ale oczywiście wchodzę. Szlak biegnie gruntową drogą, wzdłuż rzeki. Iglaste lasy są tak upiornie gęste, tak omszałe że nie ma wśród nich żadnych liściastych drzew, a te które się wysieją na skrajach natychmiast ogryzają owce- też nie naturalne. Wyżej ogromny wyrąb, pieńki, połacie świeżo posadzonych sosen. Aż po horyzont. Ze zdziczeniem jest coś nie tak. Od ogłoszenia projektu minęło już 7 lat. Pomysł utknął pewnie w jakiś urzędach. Drogi, które miały same zarosnąć noszą ślady opon ciężarówek, widzę farmera w pickupie, jakieś dzieciaki wożą się samochodem. Mam czas, schodzę nad rzekę, włóczę się wzdłuż skalistego koryta, siadam na piaszczystych plażach. Wyszukuję dzikie fragmenty. Troszkę ich jest. Dopada mnie deszcz, z ulgą skręcam w stronę wiatki. Ochlapuje mnie samochód dzieciaków, potem drugi. Wyrostki po kilkanaście lat. Wbiegają do schronu nanosząc błota, zaglądają do skrzynki z książką gości. Siadam, czekam aż odjadą. Przejaśnia się na krótki moment nabieram wody z niedalekiej rzeki. Kiedy nadejdzie Agnieszka wypełni się nią już cała droga. Zbocza pokryją  strumyki, kałuża pod naszym stołem zatarasuje wyjście z wiatki jak fosa.

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »