To bardzo stary wpis, więc postaram się go zaktualizować nowe rzeczy dopisałam kursywą.
Niby biorę to samo, co idąc w góry na tydzień- dwa latem (letnia lista jest w artykule „Dla początkujących- co ze sobą zabrać?”), ale nie do końca.
– buty koniecznie zimowe. Nie tylko grubsze i cieplejsze, ale też z grubszą, lepiej izolującą i sztywną podeszwą. Mniej izolowanym podeszwom pomogą grube oklejone odblaskową folią wkładki. Sztywna podeszwa pomaga się utrzymać na lodzie i stromym śniegu, i lepiej współpracuje z rakami. To nawet nie kwestia wygody ( bo sztywne buty nie są specjalnie wygodne) tylko bezpieczeństwa.
– więcej rękawiczek. Jak jest naprawdę zimno wkładam dwie: wewnętrzne z powerstretchu i drugie z windbloca. Kiedy było bardzo, bardzo zimno poniżej -25 i wiało, bez grubych nieprzewiewnych (np. takich jak narciarskie, chociaż bywają i inne, bardziej miękkie) po jakimś czasie bardzo marzłam. Próbowałam już kilku rodzajów. Ich wspólną wadą jest zupełna niemożliwość używania rąk, nie da się poprawić kaptura, zmienić rakiet na raki, zrobić zdjęcia. Jeśli do tego zapnie się na nich rzepy rękawów, (żeby nie wiało) człowiek jest trochę ubezwłasnowolniony (zapiąć można też tylko zębami). W temperaturach około – 10 wystarczą rękawiczki z windbloca (ewentualnie z tymi z powerstretchu w środku), koło zera, noszę zwykłe z 200-tki albo tylko te wewnętrzne. We wszystkich tych rękawiczkach (mówię o naszych Kwarkowych, bo takie noszę, weźcie pod uwagę, że są dość dobrze dopasowane) da się założyć raki, ustawić ostrość, czy nacisnąć migawkę. Większe regulacje aparatu- raczej tylko w powerstretchowych.
– Jeśli nie ma się bluzy z kapturkiem, warto wziąć kominiarkę. Ja mam, więc biorę tylko czapkę z windpro i często jakąś drugą, cieńszą- od słońca. Lubię mieć szalik ( szczególnie jedwabny), można nim w razie potrzeby osłonić trochę twarz (od 2013 mamy w ofercie maskę-buff z Aquashell)
– spodnie: Nosiłam długo nasze z Powershield i legginsy z Powerstretchu, czasem wzmacniając ten zestaw cienką wełenką. Od 2015 roku kiedy powstały legginsy Polarne noszę je z jakimikolwiek nieprzemakalnymi spodniami. W bardzo trudne warunki dokładam jeszcze kalesony z wełny. To jak dla mnie genialne rozwiązanie.
– biorę dwie koszulki wełniane z długim rękawem (kwarkowe, te bardzo cieniutkie, pisałam już o nich, nawet zimą wyschną szybko, innych rzeczy, poza bielizną, na pewno nie będę prała), -powerstertchową bluzę z kapturkiem i łapkami, kiedyś nosiłam kurtkę z highloftu od 2015 roku noszę Bluzę Polarną– to lepsze rozwiązanie niż Highloft ze względu na większą odporność na wiatr i wydajny transport wilgoci na zewnątrz. Dodatkowo biorę kurtkę puchową. W puchówce nie da się chodzić, jest za gorąco. W dzień podróżuje sobie w plecaku w foliowym worku, w nocy i na długich postojach (zwykle raczej nie chce mi się przebierać, ale na wszelki wypadek, np. utknięcia gdzieś) pozwala mi, potwornemu zmarzlakowi przetrwać kolejne dni bez możliwości rozgrzania się w ogrzewanym pomieszczeniu.
Na szczęście nie zawsze jest aż tak zimno. Przy małym wietrze, na słońcu i na podejściu często można chodzić tylko w koszulce z powerstretchu. W cieniu i na zejściu czasem muszę założyć na siebie wszystko.
– Kurtki też mają kaptury, dwa kaptury z powerstretchu i highlofta (lub Polarnej) zupełnie mi wystarczą, tym, którzy nie mają aż tylu polecam „barana z windpro” lub troszkę lżejszy „profil” (powerstretch + windpro, na zdjęciu wyżej, lubię też Rycerską z windpro– fajnie zasłania uszy) . Zimą w czapce- kapturze chodzę przez okrągłą dobę, nawet śpię.
Kurtka- kiedyś nosiłam membranowe kurtki- teraz wiatrówkę Laponię i płaszcz do zasłaniania plecaka od śniegu.
-z luksusowych rzeczy, których nie ma na letniej liście biorę jeszcze grube skarpetki z 200-tki. (od 2015 noszę Walonki, są miękkie i ciepłe, a do tego szybko schną, można w nich i spać i chodzić)
– śpiwór koniecznie puchowy. Miałam kiedyś Małachowskiego 800 g puchu, w listopadzie 2013- kupiłam sobie Robertsa, jest cieplejszy chociaż puchu jest mniej- 700g. Oba te śpiwory są raczej letnie więc żeby uzyskać wystarczającą izolację na zimę sypiam w kurtce puchowej i od 2016 też w puchowych spodenkach- to wystarcza nawet w namiocie przy ok -25 stopni.
-okulary słoneczne na zimę powinny być ciemne, biorę te kategorii 4. Dobrze się sprawdzają gogle- chronią twarz przed zamiecią i wiatrem, jeśli założyć maskę- twarz może być całkiem zasłonięta.
– rakiety, raki, czekan, ochraniacze… Tłusty krem, dużo gazu…
mnóstwo jedzenia…
PS: ten temat rozwinęliśmy szerzej po jednej z rozmów z klientami. Jeśli kogoś interesują doświadczenia wspinaczy w bardzo wysokich górach- są na końcu tego tekstu. Moje doświadczenia z miesiąca w zimowej Laponii są tu.
Jakie buty zimowe w góry? (jakie ma Pani?)
W moich Meindlach Borneo mimo najgrubszej skarpety Smartwool marzną mi stopy.
Na suchy i mokry śnieg, z membraną?
Janek
Z butami jest problem. Na zimę są potrzebne zimowe, czyli ze sztywną i dobrze izolującą podeszwą. Musi być sztywna- bo tylko taka trzyma na stromym śniegu, i musi być izolująca, bo topiący się od ciepła stopy śnieg przylepia się do podeszwy i można polecieć.
Najlepszą podeszwę miały Meindle air revolution zapomniałam jaki numer, ale chyba ten najlepszy.
Przemakania nie udało mi się opanować, przemakają mi i hanwagi i meindle i garmoty, przemakały skarpy i bestardy. Poszczególne modele różnią się tylko czasem po jakim but się poddaje. To zwykle od kilku dni do miesiąca. Mam na to pomysł, ale napiszę o nim dopiero jak sprawdzę jak i czy działa.
Marznięcie stóp jest do opanowania. Dwie pary skarpet z Powerstretch pro, albo skarpety z aquashell a na zimę walonki– wszystkie modele są w naszym sklepie i wszystkie noszę w różnych kombinacjach zależnie od pory roku i pogody.
To też zabezpiecza przed niewielkim przemakaniem, ale kilka kolejnych dni w mokrym śniegu i tak powoduje, że woda chlupie- na takie coś tylko woreczki foliowe (na walonkach niemal się ich nie czuje). We wszystkich tych skarpetach jest ciepło nawet jak zamokną, ale noga z dnia na dzień robi się coraz bardziej rozmoczona, więc to niezbyt fajne. Nocą takie solidnie przemoczone buty zamarzają na kość (o ile się ich nie schowa w śpiworze), wiec na to też trzeba uważać.
i jeszcze jedno- ja noszę buty z bardzo dużym luzem. Zimowe nawet o dwa numery większe niż moja stopa. W zbyt ciasnym bucie nie mieszczą się grube skarpety, a ściśnięta stopa zawsze marznie.
Witam serdeczenie,
Całkiem przypadkiem wpadłam na Pani stronę.
Zastanawiamy się z chłopakiem nad kupnem kurtek zimowych, oboje posiadamy świetne kurtki wodooporne z najwyższej półki Marmota, które świetnie sprawdzają się w deszczowej Szkocji. Chcielibyśmy oboje kupić kurtki zimowe…tylko kwestia wypełnienia pozostaje dla mnie ciągle zagadką…z racji dużej wilgotności wypełnienie syntetyczne chyba sprawdziłoby się lepiej niż puchowe…jednak słyszałam, że puchowe jest jednak cieplejsze (b. doskwieraja mi tutaj zimno).
Myśleliśmy również o kurtkach nieco dłuższych (zasłaniających dosyć mocno nerki) i tutaj zaczyna się cała zabawa.
Byłabym niezwykle wdzięczna (z racji Pani doświadczenia) za jakąś podpowiedź. Czy lepiej inwestować w puchówkę czy może jakieś warstwy pod kurtkę Marmota (tutaj czesto pada)…jednak boję się, że chodzenie niemalże okrągły rok w jednej kurtce może ją b. nadwyrężyć … (membrana??)
Myśleliśmy o materiale G1000 z firmy fjallraven, np.
http://www.fjallraven.co.uk/singi-padded-jacket
Ale napotkałam sporo … 'ale’ nt. tej firmy…i słabości wykonania kurtki (chyba przyciągnął nas wygląd produktów…)
Marmot jest już nieco bardziej konkretny, czytałam, że mają oni swój własny patent na wypełnienie syntetyczne. Tutaj kurtka puchowa:
http://marmot.com/products/details/stockholm-jacket
lub patagonia (informacja na górze strony, po rozwinięciu strzałki)
http://www.patagonia.com/eu/enGB/product/mens-fitz-roy-down-jacket?p=84585-0
Chcielibyśmy mieć kurtki, które posłużą nam podczas pobytu w Polsce, na wyjeździe i ew. w Szkocji (nie pada tutaj non stop), jednak wilgotność jest większa. Przy ekstremalnych -10 jest bardzo zimno (rzadko zdarza się taka temperatura).
Szukamy czegoś na lata jednak naprawdę nie wiem w którą stronę podążyć, miałam przez jakiś czas kurtkę primaloft i było mi tutaj bardzo zimno, niewiele można włożyć pod kurtkę i do tego kurtka przeciwdeszczowa na nią, nie wspominam tego dobrze, za to świetnie się sprawdzała w Polsce, gdy Mama chodziła w niej, w okresie jesiennym i wiosennym.
Będę niezmiernie wdzięczna za każde słowo porady,
Pozdrawiam i gratuluję strony.
Ewa
Dzień dobry
ja bym zaczęła od pierwszej warstwy, naprawdę to, co dotyka ciała ma większe znaczenie dla komfortu termicznego niż kurtka. Próbowaliście bielizny z Powerstretch? Nasza bluza kajakowa (http://www.sklep.kwark.pl/pl/p/Bluza-ze-srednia-stojka-kajakowa-Power-Stretch-Pro-080101/111)
i legginsy http://www.sklep.kwark.pl/pl/p/Legginsy-dlugie-Power-Stretch-Pro-087101/157 są dla mnie podstawą w każdą wilgotną pogodę. Przylegające koniecznie, nie mogą być zbyt luźne, pod spód cienka wełenka– też mamy w kolekcji, lub nic.
To co założyć w następnej kolejności zależy już bardzo od tego czy będziecie się ruszać czy nie. W ruchu nie wyobrażam sobie nawet założenia pod membranową kurtkę puchówki- spociłabym się natychmiast i przeziębienie murowane. W bezruchu- kurtka puchowa tak, ale raczej na mróz. Wtedy ta z membraną nie jest już potrzebna.
Możliwe, że dobrym rozwiązaniem byłaby Polarna Plus-http://www.sklep.kwark.pl/pl/p/Polarna-Plus/346
Pod membrana przy niezbyt intensywnym ruchu powinna wystarczyć nawet do kilkunastu stopni mrozu (zwłaszcza na powerstretcha)- to działa na innej zasadzie niż primaloft czy jakiekolwiek sztuczne wypełnienia- odbiera wilgoć od ciała więc na skórze nie powstaje mokry film. Przemoczone czy wilgotne nadal jest ciepłe, nie płaszczy się.
Proszę przeczytać mój wpis „dlaczego marzniemy”
Bardzo często powodem jest nieodbierająca wilgoci od ciała pierwsza warstwa i przegrzanie.
Co do rzeczy, o które Pani pytała: Membrana w kurtce wystarczy na kilka miesięcy intensywnego noszenia, nie słyszałam o żadnej, która rzeczywiście wytrzyma dłużej, z tym że nawet nadwyrężona powinna wytrzymać krótkotrwały deszcz. Podobnie jak wiele innych materiałów bez membran. Nie przepadam za membranami, są przereklamowane i nie zawsze potrzebne. Ich oddychalnośc w wilgotnych warunkach – dyskusyjna, a trwałość mierna. Ale to na marginesie.
wymienionych w linkach produktów nie znam. W mieście noszę dobry wełniany płaszcz- też wcale mi nie przemaka na krótkich wyjściach na dłuższe mam nasze płaszcze z windpro- oddychające i nieprzemakalne- zaprojektowałam w życiu mnóstwo płaszczy i noszę prototypy- stąd może moja sympatia do nich. Pod spód zawsze można włożyć Polarną.
W męskim wydaniu wydaje mi się, że Polarna Plus pod tę już posiadaną membranową kurtkę (lub inny miejski ciuch) powinna wystarczyć na każdą możliwą pogodę. Panowie mniej marzną.
łatwiej mi omówić znane mi rzeczy, wiec moja opinia o tych, o które Pani pytała jest bardzo pobieżna:
Kurtka Stokholm ma słabe puchowe wypełnienie. Puch 700 cui wcale nie jest najlepszy – polecam mój wpis jak odróżnić dobry puch.
Ta Patagonii już chyba lepsze, przynajmniej tak wygląda z opisu, ale tak jak napisałam nie znam tych rzeczy. To czy inne zalety równoważą jakość wypełnienia trzeba by sprawdzić- na oko tego niestety nie widzę. Dobra kurtka puchowa przydaje się w zimowych górach, a jesienią i wiosną jest fajna na górskich biwakach zwłaszcza w słabym (lekkim) namiocie. Można ją nosić przy sporym mrozie w mieście, ale przy dodatnich temperaturach wydaje mi się zdecydowanie za ciepła.
Na takie warunki lepsze są te cieniutkie- raczej miejskie. Pośrednim też sensownym rozwiazaniem jest tez nasza puchowa Nuria http://www.sklep.kwark.pl/pl/p/Damska-Kurtka-Puchowa%2C-NURIA/273
Nie mamy niestety męskiego modelu. Nie wyrobiliśmy się.
Jeśli chodzi o Primaloft- ważna jest gramatura. Czym grubsze wypełnienie tym oczywiście cieplej, ale oddychalność nie jest wcale wyższa niż w przypadku puchówki. Łatwiej to tylko uprać.
Reasumując – nie wiem czy pomogłam, bo ja zaczęłabym od drugiej strony, czyli od dobrania odpowiedniej bielizny. Z moich wieloletnich eksperymentów wynika, że to ona najbardziej wpływa na komfort termiczny. Potem też termoaktywna druga warstwa i cokolwiek na wierzch- byle oddychało i zasłaniało wiatr. Cebulka pozwala na większą możliwość dostosowania się do warunków i jak dotąd nie wymyślono nic lepszego na tak dużą rozpiętość temperatur.
Pozdrawiam
Kasia
Witam serdecznie,
Bardzo dziękuję za Pani odpowiedź.
Nie do końca wszystko jest dla mnie jasne. Wynika to z tego, że hmm…w Szkocji naprawdę pada i z racji mojego zawodu muszę często być na zewnątrz gdy po prostu leje…wtedy kurtka z membraną to mój ratunek…do tego każdego chodzenie po górach szybko może rozpocząć się ulewą więc trzeba być przygotowanym.
Chodzi mi o przygotowanie się na pogodę deszczową – zimną + zapewnienie oddychalności, bo rzeczywiście łatwo się przegrzać a później przeziębić.
Zmartwiła mnie nieco Pani, że moja 'cudowna’ kurtka ma niewiele życia przed sobą. Skoro membrany są takie zawodne to czym należy się kierować przy wyborze kurtki do takiego klimatu?
Inna sprawa dotyczy zmiennych warunków pogodowych (morze). Tutaj pogoda naprawdę szaleje, jednak zawsze trzeba mieć coś wodoodpornego 'w kieszeni’.
Bardzo chciałabym znać recepturę na
deszczową pogodę i ewentualnie móc wybrać ciepłą puchówkę na dni bez deszczu czy Polską zimę (jestem b. dużym zmarzluchem w słabej kondycji zdrowotnej, najlepiej by kurtka zasłaniała nerki).
Z Pani wpisu zrozumiałam, że stosuje się:
– ciepłą wełenkę (pierwsza warstwa),
– później wspomnianą bluzę Power Stretch Pro,
– polarna plus (potrzebna gdy doskwiera większe zimno na zewnętrz)
– kurtka z membraną na deszcz / puchówka gdy go nie ma (?)
Moje pytanie (kolejne :) ): czy wspomniane przez Panią ubrania są hmm wygodne w użytkowaniu…pozwalają na swobodne ruchy i poczucie komfortu ?
Co do spodni, to zaproponowała Pani leginsy na które (jak rozumiem) zakładam w chłodniejsze dni (teraz tak robię)
coś takiego https://www.norrona.com/en-GB/Products/3417-15/6800/falketind-windstopper-hybrid-pants-w/ ewentualnie takie hmm sztormiaki (nie wiem czy to poprawna nazwa) gdy mocno pada.
Czy byłaby Pani tak uprzejma i podała jakieś wskazówki co do noszenia i wybierania spodni na deszczową pogodę?
Spróbuję poczytać Pani wpisy i lepiej zrozumieć sedno wyboru ubrań.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za nadanie mojemu myśleniu jakiegoś toru :)
Prosze kiedyś odwiedzić te tereny:
http://www.walkhighlands.co.uk/lochlomond/ben-ledi.shtml (strona jest świetna, posiada bardzo dużo scenariuszy różnych wypraw).
Pozdrawiam,
Ewa
Pani Ewo, ja bym się nie martwiła na zapas- po pierwsze może jest z tych grubych i wytrzyma dłużej, po drugie, zgodnie z przepisami powinna wytrzymać dwa lata. Proszę o tym pamiętać i ją w razie czego zareklamować. Słyszałam o kimś komu się udało tak wymieniać na nową przez 6 lat (w Holandii). Ja miałam kłopoty już za trzecim razem (w Polsce). Problem z membranami polega na tym, że są rozwiązaniem dla ludzi wychodzących sporadycznie na deszcz. Dwa tygodnie urlopu w roku, od razu uciekanie do schroniska- taki jest masowy klient i takie dwa lata nam policzono.
Zła wiadomość jest taka, że nie ma idealnego rozwiązania na deszcz. Jeśli leje, a Pani musi być na dworze przez wiele godzin pozostaje kwestia jak intensywnie się Pani rusza. Jeśli bardzo- Polarna i na to cokolwiek byle oddychało (np olejak, o którym wspomniała Asia, wygodna wiatrówka…)-. To przemoknie, ale Polarna odsuwa tę wilgoć od skóry i ma się wrażenie, że jest sucha. Zwykle jest wystarczająco ciepło. Nie ma za to efektu zapocenia i dużego ryzyka przeziębienia. Działa tylko w intensywnym ruchu.
Jeśli się człowiek nie rusza albo rusza malutko- powerstretch na wełence i folia lub sztormiaki jak dla żeglarzy.Zlane wodą i tak nie mogą oddychać, ale przy mało intensywnym ruchu dają radę. Nie można się tylko za grubo ubierać, więc nawet Polarna pod spód może być za ciepła. W praktyce w momencie, w którym robi się przyjemnie i ciepło trzeba się już zacząć rozbierać.
te znane mi rzeczy, które robimy w Kwarku są bardzo wygodne. To dzianiny, pełna swoboda ruchu. Nie ma z nimi żadnych kłopotów.
Na legginsy można założyć jakiekolwiek nieprzemakalne spodnie. Nawet jak membrana popęka woda po nich spływa i o ile się nieopatrznie nie usiądzie zwykle pozostają suche przez wiele godzin. Siadanie spowoduje przemoczenie 4 liter i kolan, ale legginsy z Powerstretch zrobią swoje i tego się już za chwilkę nie czuje.
Spodnie, które Pani załączyła w linku nie są nieprzemakalne. Nadają się tylko na wiatr. Na deszcz musi być jakaś solidna membrana lub (dziwne, ale działa) cerata. Moja przyjaciółka Lidka już dwa nasze górskie wyjazdy przechodziła w spodniach z grubej folii dla ogrodników. Muszą być duże żeby była wentylacja. Ja noszę dziurawy goretex. Już go nawet pokleiłam taśmą, pod światło wygląda jak firanka, a woda szczęśliwie nadal po nim spływa. Aż mi szkoda wyrzucić.
Najważniejsze żeby pod spodem były odprowadzające wilgoć legginsy, a to z wierzchu było przeznaczone na deszcz.
Co do kurtki puchowej- proszę się skontaktować z Romanem Werdonem ( Roberts Outdoor Equipment to dobra polska firma z indywidualnym podejściem. Za podobne pieniądze jak te, które widziałam w linkach dostanie Pani kurtkę na miarę i na swoje potrzeby, a dodatkowo Pani pieniądze pójdą w dobre ręce. Puchowa kurtka Nuria, o której wspomniałam też byłaby szyta u Romana, my tylko robimy formy.
A Szkocję na pewno kiedyś odwiedzę. W każdym razie taki mam plan :)
PS: zapomniałam- ja na te przemakające rzeczy noszę nieoddychajacy i już przeciekający ortalionowy płaszcz z garbem na plecak, jest wielki i dzięki temu działa wentylacja. Większość wody po nim spływa i w te kolejne warstwy dostaje się już tylko troszkę. Po 9-ciu godzinach ulewy i śnieżycy teraz w Alpach przemokły mi rękawy do łokcia i zrobił się mały zaciek na biuście, ale ogólnie byłam sucha i zimno mi wcale nie było. Pod płaszczem miałam dwie nasze kwarkowe wełenki, Polarną i naszą wiatrówkę (Costabonę)
Pani Kasiu,
Bardzo Pani dziękuję. Postaram się jakoś to wszystko sobie poukładać w głowie (nie jest to łatwe).
Myślałam, że już sporo wiem, ale tak nie jest…
Dziękuję!
Ewa
cieszę się, że nasze doświadczenia się do czegoś przydadzą
pozdrawiam serdecznie
Kasia
Kasiu, to ciekawe, co piszesz o krótkiej żywotności membran. Ja ostatnio obraziłam się na swój Gore-Tex, bo po jakiś 5 latach rewelacyjnego sprawowania zaczął na dobre przeciekać. Poddał się w Dolomitach, niedawno znów w Alpach, mimo intenstywnych prób impregnacji :-( . Mówisz, że miał już prawo?
Co do pytania Pani Ewy – trudno o jedną kurtkę na wiele okoliczności. Puch, który fajnie sprawdza się na postojach, biwakach lub w czasie spokojnego spaceru, jest niemal bezużyteczny podczas dużego wysiłku (mówię oczywiście o naszej strefie klimatycznej). Primaloft łatwiej zmieścić pod membranę, ale tworzy się tym samym warstwę zupełnie niezdolną do oddychania (=zimno). Ja faktycznie przestałam marznąć, odkąd poznałam Power Stretch Pro i wełnę Merino. Zimą wolę założyć dwie wełniane koszulki plus PSP plus (ewentualnie) membranę dla ochrony przed wiatrem i/lub deszczem, niż szukać jakiejś jednej złotej warstwy. Ostatecznie dokładam misiową bluzę z materiału podobnego do High Loft’u. O wiele łatwiej jest manewrować warstwami, niż jedną grubszą kurtką. Nie wspominając już o swobodzie ruchów i oddychalności.
Szkockiego klimatu nie było dame mi poznać, ale za to mieszkałam przez jakiś czas w Anglii i w Walii, więc wiem, jak przejmujące potrafi być połączenie wiatru i mokrego zimna w okolicach zera stopni. Może, na mniej forsowne wycieczki, najlepszym rozwiązaniem jest komplet dobrej bielizny z Merino, Power Stretch i stary dobry australijski olejak? ;)
Pozdrawiam z jesiennej Bawarii,
Asia
Cześć Asiu!
membrany psują się teraz coraz szybciej. Jako tako działają w spodniach (być może pomaga pion, woda nie ma się gdzie gromadzić), ale żywotność kurtek jest naprawdę znikoma, podobnie jak butów. Oczywiście wiem to od ludzi takich jak ja (i Ty), dużo łażących i wystawiających się często na deszcz- ale z tego co zrozumiałam taka własnie pogoda panuje w Szkocji.To być może wina mody na lekkie tkaniny, te stare trójwarstwowe laminaty wytrzymywały znacznie więcej.
Swoją drogą chętnie bym tą Szkocję kiedyś zobaczyła, też tam jeszcze nigdy nie byłam…
W Bawarii musi być teraz bardzo pięknie, trzymajcie się!
Witam serdecznie.
Cieszę się, że po dłuższym czasie znowu mogę napisać do Kwarka. Temat jest mega ciekawy dla mnie. Gdybyście zechcieli prześledzić moje wpisy, zauważylibyście jeden powtarzający się wątek o tym, że nie umiem się ubierać i dostosowywać ubioru do aktywności. Dlatego śledzę wszystko, co piszecie na ten temat. Ciekawi mnie szczególnie koncepcja tzw ubierania się na cebulkę i rotowania ubraniami dla którego zachęca Kasia. Ciekawe jest to, że cały czas jest mowa o tym, by się nie przegrzewać. No i chciałbym właśnie napisać o tym przegrzewaniu na podstawie ubrań Kwarka.
Dzisiaj, pogoda na Dolnym Śląsku pozwalała na odbycie spaceru. Temp zew 4st, roztopy i wiatr. Ubrałem się w cieniutką wełenkę (stary model) z krótkim rękawem, na to koszulka/bluza z PS Pro z łapkami i kapturem z długim zamkiem. Na to softshell bez membrany. Wychodzę z domu. Jakby zimno. Lekko czuję jak przewiewa mnie. Przyśpieszam kroku. Poci się głowa opatulona w kaptur Power stretchu. Pocą się plecy na odcinku lędźwi. Teoretycznie przegrzałem się prawda? No tak, ale gdybym zdjął softshell to przegwizdało by mnie na wylot i zapalenie płuc gotowe. W czasie gdy zmniejszam tempo marszu czuję jak przewiewa mnie wiatr. Miejsca mokre od potu stają się zimne. Powrót do domu. Gdy stoję na światłach skrzyżowań czuję zimno.
Więc gdzie znajduje się sedno problemu? Czy to dobry pomysł aby ściągać warstwy ubrania podczas wysiłku jak już jesteśmy zalani potem.
Ciekawy jestem Waszej opinii.
Pozdrawiam
Włodek
Drogi Włodku, ściągać zanim człowiek się spoci:) Ja nigdy nie noszę softshelli. To nie oddycha i efekt jest taki jak opisałeś. Spróbuj zamiast softshella założyć drugi powerstretch (jeśli masz?) i zdjąć zanim się spocisz. Jest taki moment, w którym myślisz – o jak mi przyjemnie ciepło…- to wtedy.
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze odpisze, żeby nie było, że ze mnie taki zimnolubny odmieniec…
Miło, że napisałeś
Pozdrawiam!
Jak już jesteś spocony to nie zdejmuj. Wtedy prosta droga do przeziębienia. Ja tam za bardzo się nie znam ale jedno wiem – pocenie to naturalny proces, organizm się schładza. I tak mam być. To pewnie jest sprawa indywidualna, jedni się pocą więcej, inni mniej. Myślę, że kluczowa sprawa to odprowadzenie potu. Czyli materiał musi przylegać do ciała. Tak jak PSP. A jakby tak spróbować bez tej wełnianej koszulki? Jak za zimno to dwa PSP……
Włodek a może zamiast softshela wypróbuj wiatrówkę albo jakaś membranowę kurtkę.
Są cieńsze, ale zabezpieczą żeby wiatr nie przewiewał a warstwa wełny i PS zrobią swoje w kwestii docieplenia…
I jak sugeruje przedmówca, może przy +4 spróbuj bez tej warstwy wełny
Powodzenia, każdy swój idealny zestaw dobiera metodą prób i błędów – nie ma jednego rozwiązania dla wszystkich :)
Ja mam nagminny problem z marznącymi dłońmi i stopami. W praktycznie identycznych warunkach raz zimne jak lód innym razem płoną :/
Dzięki, że piszecie. ja się pocę tylko wtedy kiedy jest mi za ciepło, ale może faktycznie Włodek jest jakoś inaczej „zrobiony”.
Włodku, nie mam pojęcia co Ci poradzić w takim razie. Wczoraj jak odpisywałam byłam strasznie zmęczona i dopiero teraz widzę ze softshell bez membrany, pomimo tego to i tak za dużo ubrań na szybkim marsz przy plus 4 jak dla mnie. Ja bym ten softshell niosła w torebce i zakładała jak zwolnię czy stanę. Tak sobie myślę- jak idę do naszego lasu w taką pogodę- to albo bez płaszcza (mam zawiązany w pasie albo w plecaczku) i szybki marsz, albo wolno, wtedy w płaszczu (noszę takie płaszczo-swetry). Małe różnice temperatur nadrabiam rękawiczkami i czapką- założenie czapki i rękawiczek daje prawie tyle co płaszcza (lub swetra)- termicznie. W góry zabieram wiatrówkę i przy +4 zakładałabym ją na postojach i idąc w dół i ściągała na podejściach. Czapkę, rękawiczki w miarę potrezby, tak żeby się nie spocić.
Olka- ostatnio do pisania wkładam „łapki”- duża różnica :)
Dzień dobry Pani Kasiu,
Właśnie kiedy myślałam, że potrzebuję kurtkę puchową wpadłam na ten artykuł i przyznam – troszkę zgłupiałam. Mam nadzieję, że Pani pomoże mi troszkę odgłupieć :)
Podobnie jak jedna z pań przede mną piszących – mieszkam obecnie w Szkocji i śmigam tutaj po górach. Dramatów temperaturowych nie ma, nawet w zimie rzadko kiedy temperatura spada poniżej -10C, aczkolwiek ja jestem strasznym zmarzluchem i nawet w lecie śpię pod namiotem w śpiworze z komfortem -2C poubierana w termoaktywną bieliznę. Pod koniec września będę jechała do Gruzji i marzył mi się.. no właśnie, mam przygotowane dwie opcje planu i który uskutecznię będzie zależało od warunków pogodowych w Kaukazie. Jeśli będzie świetna pogoda w okolicy Kazbegi, to marzy mi się wejście na Kazbek (5-tysięcznik). No ale jest to koniec września, a trzeba tam jakoś spać, więc trzeba się przygotować dość zimowo. Jeśli nie będzie w tamtej okolicy pogody, to wyruszę po prostu na jakiś trekking dolinkami i wtedy nie muszę być aż tak zimowa. No ale przyjmując optymistyczną opcję Kazbekową – czy mogłaby mi Pani coś poradzić jak się ubrać? Z opisów na Pani blogu i w książce wiem, że przemierzała Pani przeróżne okolice w najróżniejszych warunkach pogodowych :) A więc może zacznijmy od tego, co mam w posiadaniu. Na początek idzie jakaś dość luźna, szybkoschnąca koszulka z gatunku tych do biegania. Na to mam koszulkę z długim rękawem Smartwoolową (250g/m2). Na to albo Powerstretch [taki Decathlonowy, ale póki co się sprawdza :)] albo sweterek również Smartwoolowy, cieplejszy niż ta koszulka [w tym momencie nie mam jak sprawdzić dokładnie ile ma w sobie wełny]. Jakiś czas temu na zimniejsze okazje zakupiłam u Pani Polarną Plus :) A na to wszystko kurtka Millet Lady Axon pro gtx. Co do leginsów to również mam Smartwoolowe, na to spodnie Berghausa, a wodoodporną warstwą jest Arc’teryx goretexowy. Skarpety mam różne merynosy o różnej ciepłocie, a buty Hanwagi Yukony. Z rękawiczek mam kilka par, jedne dość pancerne North Face’y i jedne, które mają bardziej chronić przed wiatrem Sealskinz. Muszę się jeszcze dorobić jakiejś cieplejszej czapeczki. No ale trochę już nie wiem jak z tą kurtką puchową… Mogłaby mi Pani coś poradzić jak się ubrać w takie góry? Bo Kaukaz Kaukazem, ale zastanawiam się, czy śmigając zimą po górach czy Szkockich czy Polskich czy jeszcze jakichś innych, myśląc przyszłościowo, czy wystarczy mi Polarna czy jednak lepiej zainwestować w jakąś kurtkę puchową? No i z tego co rozumiem, kurtka puchowa nie jest wykorzystywana za bardzo po to, żeby w niej chodzić ile na te przerwy, kiedy się człowiek aklimatyzuje, odpoczywa, robi sobie przerwę.. Ale już sama nie wiem.
Dzień dobry
To będzie porada trochę „na oko”, bo nie znam tych wszystkich rzeczy
1-Luźnej koszulki do biegania bym wcale nie brała, chyba że do chodzenia po mieście, zwiedzania? To co ma grzać musi być blisko ciała więc lepiej zacząć od wełny, którą już Pani ma.
2- obawiam się, że w decathlonie nie ma powerstretchu, jeśli to coś tylko podobnego, prawdopodobnie niewiele da (siła powerstretchu nie leży w jego wyglądzie)- czyli wtedy ta druga gruba wełniana koszulka-sweterek prawdopodobnie byłaby lepsza- jednak żadna z tych rzeczy nie ochroni przed wiatrem (a powerstretch sporo zasłania), do tego wełniane koszulki dość długo schną. Jeśli tak, to potrzebna wiatrówka, lub coś zastępczego- goretexowa kurtka pewnie będzie się zapacać na podejściach (może jakaś gęsto tkana koszula?)
3- Polarna przyda się na górze, na dole będzie w niej pewnie za gorąco
4- nie wiem jak ciepłe są Pani wełniane legginsy, ale mi byłoby tak za zimno, wzięłabym powerstretchowe lub jedne i drugie.
5-kurtka puchowa- w zimowych czy wysokogórskich warunkach przydaje się bardzo na biwaku i do spania. Polarna ją do pewnego stopnia zastąpi, ale obawiam się że wysoko w górach może być już bardzo zimno. Zimą nie ma rozterek potrzebne są i puchowa i Polarna, w takich przejściowych warunkach sama się zawsze zastanawiam- trzeba się zgodzić na jakiś kompromis. Można by tę kurtkę puchową potraktować jak część śpiwora (wziąć odpowiednio cieńszy), lub zrezygnować z Polarnej, ale wtedy potrzebna jakaś inna rzecz do chodzenia, choćby Powerstretch (na te dwie już wymienione wełniane koszulki).
Nie byłam nigdy w Gruzji, staram się to porównać do Alpejskich warunków, czy do Wysokiego Atlasu- na przełomie września i października. Pojechałam kiedyś z samą Polarną (bez puchowej) i byłam zadowolona, chociaż wieczorami było tak na granicy- silny wiatr bardzo wychładzał. Z pewnością wyjdzie tam Pani wyżej i różnice temperatur dzień/noc jeszcze wzrosną- czyli czasem byłaby potrzebna i Polarna i Puchówka, ale będą i chwile kiedy wystarczy T-shirt.
Proszę jeszcze prześledzić temperatury- a najlepiej temperaturę odczuwalną (ważne są też wilgotność powietrza i wiatr). Na dużej wysokości będzie Pani marzła bardziej niż w Szkocji, bardziej się też marznie ze zmęczenia, z niedojedzenia i z niewyspania. Proszę sobie przypomnieć w jakich warunkach było Pani dobrze w Polarnej i to wszystko dodać na zapas.
Mam nadzieję że pomogłam a nie namieszałam :)
Mi najbardziej odpowiadają kurtki primaloft. Puchowe, a co za tym idzie ciepłe!!
primaloft to nie puch- to sztuczna imitacja, niezła, ale to nie jest to samo.
Dzień dobry,
pani Kasiu, wybieram się w październiku do Tybetu – jakieś przejazdy z wysiadkami na podziwianie widoków, ale też jakiś krótki trekking w wysokich górach (5000 mnpm). Czy może Pani poradzić jak się na taki wyjazd ubrać? Temperatury pewnie nie będą jakieś szczególnie niskie, ale 1. zakładam, że może dość mocno wiać, 2. jestem okropnym zmarzlakiem. Myślę o power stretchu (bluza z łapkami wydaje mi się idealna), ale czy pod spód wełenka, czy będzie za ciepła? Na wierzch Polarna, czy bardziej jakaś membrana?
W przyszłym roku planuje trekking w Himalajach w Nepalu (też październik) i chciałabym, żeby te ubrania przydały się również tam… Czy może Pani coś doradzić?
Dzień dobry. Nie byłam w Tybecie, ale obawiam się że na takich wysokościach w październiku już raczej będzie zimno.
Czyli:
1- wełenka (może być cienka, będzie się przydawała też na dole gdzie ciepło, a pod powerstretchem zrobi różnicę)
2-bluza z kapturem i łapkami (to się sprawdza w każdych warunkach, na pewno się przyda)
3-coś bardzo ciepłego: muszę chyba zapytać kogoś kto był jesienią w Tybecie. Wadą Polarnej jest, że zajmuje dużo miejsca. Kurtka puchowa sprawdziłaby się przy zwiedzaniu, ale na trekingu tylko na biwakach (czyli wszystko zależy jakie temperatury tam gdzie pójdziecie), inne wyjście to highloft i wiatrówka- to dość uniwersalne, bo można nosić w mieście i na innych wyjazdach, oddzielnie lub razem. Tylko nie wiem czy wystarczy. Popytam i jeszcze napiszę ok?
Super, bardzo dziękuję!
Na razie mam radę od Jose. Pisze żeby ubrać się jak w Alpy w kwietniu- zwykle ciepło, ale jak się wyjdzie na przełęcz zimno. czyli te ciepłe rzeczy najczęściej by były w plecaku. Ja bym w takim razie nie brała Polarnej (kurtka puchowa lub highloft zajmą mniej miejsca). Chyba że pójdziecie na całkiem inny trekking niż te miejsca gdzie chodził Jose (on do tego jest wyjątkowo ciepły, nigdy nie marznie).
Dopisuję, bo Jose zmienił zdanie. W Tybecie będzie zimno, wziąć Polarną…
Poza Jose nikt mi na razie nie odpisał, więc pozostaje mu wierzyć.
Bardzo dziękuję, wierzę :) I zaczynam kompletowanie garderoby :)
Przy okazji – poszperałam dzięki linkom we wpisach po blogu i nie mogę nie zgodzić się z innymi – to naprawdę uzależnia :) Dziękuję za tę kopalnię wiedzy.
Do tego nastawienie do Klientów i oferowanych im produktów – szacunek! Naprawdę świetna robota. Bardzo się cieszę, że (zupełnym przypadkiem) tu trafiłam. I zostanę na dłużej ;)
Dziękuję
Przed chwilą napisał Bartosz (od Wielkiego Szlaku Himalajskiego). Potwierdza werdykt Jose.
Porządne opracowanie, naprawdę, sztos