Idzie jesień, a z nią nieunikniona zmiana pogody. Nie wiem jak Wy, ale ja będę się starała (podobnie jak latem) prowadzić jak najbardziej aktywne życie. Mam psa i bardzo lubię z nim długo chodzić. Jesienią oznacza to zwykle spacerowanie po zmroku, bo dzień strasznie się teraz skraca. Miejskie ubrania już od dawna nie są przystosowane do sprostania wilgotnej, wietrznej jesiennej aurze. Szczególnie kiedy się w nich choć troszkę intensywniej poruszać. To przede wszystkim wynik zmian trybu naszego życia. Klimatyzowany samochód, trzy minuty przejścia, biuro gdzie jest aż za ciepło. Ci, którzy stoją godzinami na przystankach, rodzice małych dzieci spędzający na spacerach całe dni, właściciele wymagających długiego łażenia psów wiedzą, że jeśli człowiek się odpowiednio nie ubierze spacer z przyjemności staje się udręką. A szkoda.
Za komfort termiczny w największym stopniu odpowiada warstwa, która jest najbliżej ciała. Skóra musi pozostać sucha. Jeśli nieprzewiewne, nieoddychające zewnętrzne kurtki lub płaszcze spowodują, że się spocicie, a nie założycie odciągającej pot bielizny pierwszy przewiew czy przeciąg wywoła natychmiastowe uczucie zimna. Idealne byłyby ubrania sportowe, ale ja sama nie lubię przebierać się za rowerzystę czy narciarza i spacerować tak po mieście. Wkładam więc zależnie od pogody koszulkę i kalesony z wełny lub z powerstretcha (zwykle bluzę kajakową, bo wygląda jak zwykły golf) pod typowe miejskie ubranie- dżinsy, sweter, cienki płaszcz (noszę niepotrzebne już prototypy ze swojej modowej kolekcji, teraz płaszcz trochę podobny do fraka). Tej funkcjonalnej pierwszej warstwy ani nie czuć ani nie widać, a różnica jest naprawdę wielka. Jakkolwiek pójdę- szybciej czy wolniej, jakkolwiek zmieni się pogoda, zacznie padać czy zerwie się wiatr będę się czuła mniej więcej jednakowo i prawdopodobnie tak jak co roku ani razu się nie przeziębię. Poza tym, zawsze noszę czapkę, szalik i powerstretchowe rękawiczki (czasem w torebce). Założenie ich, lub zdjęcie bardzo zmienia uczucie ciepła. To ogromna różnica, a te rzeczy są malutkie i lekkie. Szkoda byłoby rezygnować z długich spacerów z powodu niezbyt zachęcającej pogody. Nie mamy przecież aż tyle czasu, żeby czekać na idealną. Trzeba się cieszyć każda chwilą, każdym dniem. Mijają bezpowrotnie.
PS: Powinnam napisać, że te fotografie są sponsorowane przez mojego psa. Gdyby nie jej groźny wygląd i cierpliwość (z gatunku lekarz kazał potakiwać, niestety) bałabym się włóczyć po chaszczach po ciemku i jeszcze rozkładać tam rzucający się w oczy statyw. Samba porzuciła już marzenia o zostaniu modelką i nie włazi mi za każdym razem w kadr, ale chodzenie w to samo miejsce strasznie ją nudzi więc staramy się bywać ciągle gdzie indziej. Stąd tyle zdjęć. To szczecińska dzielnica Dąbie, jeszcze przed wojną samodzielne miasteczko. Zwykłe, typowe, ale mi się coraz bardziej podoba. Zwłaszcza nocą.
Więcej zdjęć wrzuciłam na stronę z fotografiami, jeszcze dorzucę…